ďťż

Wprawdzie Kościół przewiduje pewną torturę, która się nazywa pobożną radością, ale jest to właśnie tortura, gdyż polega na obowiązkowo dobrym nastroju i rozmawianiu o...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
W praktyce stwarza to okazję, by odsłonić się przed bliźnim. Chrześcijanin bowiem jest pod pewnym względem w sytuacji gorszej niż obywatel sowiecki pod rządami Stalina. Człowiek sowiecki był przynajmniej w myślach wolny, katolik nie! Człowiek sowiecki padał często ofiarą donosu, ale katolik musi donosić sam na siebie! Musi się spowiadać z uczynków, których by żadna policja nie wykryła, oraz ze zdrożnych myśli. Jeśli sądzisz, Przyjacielu, że możliwe jest oszukiwanie w tym, zatajenie czegoś, to się mylisz gruntownie. To niemożliwe. Jeśli jesteś wierzący, tak Ci rozjuszą sumienie, że owa możliwość będzie wykluczona. W społeczeństwie urządzonym przez religię katolicką nie poprzestawano by prawdopodobnie na zaufaniu do sumienia, tak jak nie poprzestaje się w klasztorach, gdzie istnieje dokładnie to, co znamy z czasów stalinowskich jako tak zwaną krytykę i samokrytykę. Ponieważ to Ci się wyda moim fantazjowaniem, opiszę dokładnie, jak rzecz wygląda. Co jakiś czas urządzana jest (w klasztorach) tak zwana culpa (wina). Wygląda to tak: zbierają się wszyscy zakonnicy i po kolei wychodzą przed stół, za którym siedzi ktoś ze starszyzny. Każdy klęka i mówi, jakie popełnił uchybienia. Kiedy penitent powiedział, co wiedział, prowadzący pyta zebranych, czy ktoś zauważył jeszcze jakieś przewinienie, o którym nie wspomniał penitent. Ludzie oczywiście mają lepszą pamięć: jadł poza posiłkiem; pierdnął wtedy a wtedy tu a tu; rozmawiał z obcą osobą bez wiedzy przełożonego; wyszedł na ulicę bez socjusza (towarzysza); przyjął od krewnego wieczne pióro; rozmawiał w czasie milczenia; spóźnił się na modlitwę (kilka sekund; obowiązuje punktualność idealna, co do sekundy, dla samej zasady dyspozycyjności). Przedmiotem culpy są wykroczenia nie będące grzechem, ale kara za nie jest większa niż za grzechy, bo ta spowiedź ma charakter publiczny. Wprawdzie myśli zdrożne lub, co gorzej, zachowania organizmu, gdy się spotka podobającą się kobietę, są czymś nieporównanie cięższym, ale to załatwia spowiedź, nie ma publicznego negliżowania. Trzeba też pamiętać, że nielekko spowiadać się znajomemu księdzu, a czasem koledze i opowiadać, co się działo w twojej głowie i w spodniach, gdy się jest młodym, dobrze odżywionym mężczyzną. Nigdy nie zazdrość więc, Przyjacielu, ludziom w habitach. Ponieważ na przyjemności nie ma miejsca w życiu chrześcijanina, w państwie bożym byłaby praca, praca, praca. I modlitwa. Przed pracą, w czasie pracy, po pracy, przed jedzeniem, po jedzeniu, przed spaniem, przed spółkowaniem itd. Biorąc za punkt wyjścia system społeczny, jaki zaczęli organizować po śmierci Jezusa apostołowie, ze słynną, makabryczną sceną uśmiercenia małżonków Ananiasza i Safiry, Dz Ap V, 1–11, oraz wspomniane państwo jezuickie, chrześcijańskie państwo boże oznaczałoby – wzdragam się to powiedzieć – stalinowski komunizm. Monopartią byłby kler. Sekretarzami partii – biskupi. „Rozkosze”, czyli płodzenie Panu Bogu aniołków, wyznaczałby dzwon, jak podobno działo się pod rządami jezuitów. Normalną, ludzką dążnością jest chęć zapewnienia sobie dostatku i wygód. W doktrynie katolickiej uważa się to zasadniczo za niewskazane. (Głupie myśli wtedy nachodzą człowieka. Podobnie niewskazana jest zbyt rozległa wiedza. Rodzi krytykę. Znów jak w stalinizmie). Na żądanie dobrobytu Kościół ma odpowiedź: umartw się! Myślę, że parsknąłeś śmiechem. Przecież większość ludzi współczesnych ledwie rozumie znaczenie tego słowa. Nie znaczy to jednak, że jest ono fikcją. Znaczy, że rzeczywistość – na szczęście – tak odbiegła od postulatów doktryny. Jak powszechnie wiadomo, do postulatu życia w umartwieniu nie stosują się służebnicy ołtarza. Czynią to tylko członkowie niektórych wyjątkowo rygorystycznych zakonów. Kwestia socjalna? W tej materii istnieje wielowiekowa „uświęcona” tradycja, więc wolno przypuszczać, że ona byłaby wzorcem. Jakiż to wzorzec? Jałmużna! Śmiejesz się? Śmiej się. Dlaczego nazywam tę tradycję „uświęconą”? Bo wielu „jałmużników” otrzymało kółko nad głową, zostało świętymi. Zechciej pamiętać, że Jezus, o którym ksiądz Popiełuszko mówił w cytowanym kazaniu, że „kłamstwo nie miało dostępu do Jego ust”, nigdy nie wypowiedział się przeciwko niewolnictwu. A teraz przypomnę Ci, co wolno chrześcijaninowi w łóżku. Ze ślubną, sakramentalną żoną. Bo z nie-żoną nie wolno nic. I samemu też nie wolno brzydko się bawić. Z seksualnością Kościół katolicki ma obecnie problem taki, jak kiedyś z teorią Kopernika. Dla nauki jest dzisiaj niewątpliwe, że tak bardzo inna niż u zwierząt seksualność człowieka ma następujące uzasadnienie: dziecko ludzkie wymaga znacznie dłuższej opieki niż potomstwo innych gatunków, więc sposobem, jaki wynalazła na to natura, okazał się hiperseksualizm człowieka, wiążący na długo rodziców ze sobą. Kościół katolicki, który tak radykalnie odróżnia człowieka od „małpy”, w zakresie seksu każe mu się zachowywać po zwierzęcemu, to znaczy zbliżać się małżonkom do siebie tylko wtedy, gdy pragną przysporzyć Bogu jeszcze jednego wielbiciela. (To naprawdę nie złośliwość. Taka jest kwintesencja wiary katolickiej). Wszelkie zbliżenia nie mające takiego zamiaru są grzeszne. Tak zdecydowali ci, którzy sypiają sami i czasem tylko się onanizują. Skoro tak niewiele wolno chrześcijaninowi w łóżku, ze swoją poświęconą, ślubną żoną, to cóż może być wolno przed ślubem! Katolikowi nie wolno się dowiedzieć przed ślubem, czy jego przyszła żona jest kobietą czy nie, jej również nie wolno się dowiedzieć, czy jej przyszły mąż jest normalnym mężczyzną
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.