ďťż

Włoskie przysłowie mówi: ,,Kto czuje się gdzieś dobrze, nie rusza się z tego miejsca"...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie musiałem ruszać się z tego miejsca, by czuć komfort życia. Barwnych wspomnień również mi nie brakowało. Zwiedziłem kawał świata, zaliczyłem sporo męskich przygód i zdobyłem pewną liczbę samczych trofeów, wśród których mienił się złotym blaskiem jeden płomienny afekt -- Noemi (dla tej kobiety, ale tylko dla niej, gotów byłbym przysięgać i dotrzymywać, znosząc reżim małżeńskich obowiązków i damskich kaprysów, gdyby tylko chciała). Nadto zdobyłem trzech serdecznych przyjaciół, co jest dużo. Do owej bliskiej komitywy, zwanej prawdziwą przyjaźnią, dopuszczałem ludzi selekcjonując wedle dubeltowego acz prostego kryterium: niski poziom skurwysyństwa, wysoki poczucia humoru. Szło o pewien rodzaj sarkastycznego luzactwa, który stanowił również moją wrodzoną przypadłość, dzięki czemu duchowe braterstwo między mną a Bohorem i Percym zyskiwało organiczny nieomal charakter. Gal był kategorią innego rodzaju -- jego religijny spirytualizm bardziej wzruszał aniżeli śmieszył, więc bliskość tego człowieka wywierała wpływ galwanizujący (galwanoterapeutyczny) -- związki międzyludzkie zyskiwały dzięki niemu swoistą nobilitację, gdyż Kielich 195 zezwalały nie tracić z oczu szlachetnej strony człowieczeństwa, tak powszechnie tłumionej przez ciężar (medialny, towarzyski, kulturowy) wulgaryzacji wszystkiego. Każdy miał swoją ambicję-słabostkę: Percy lubił być lubiany (jako ,,causeur"), Bo lubił być szanowany (jako patron), Gal lubił być doceniany (jako czarodziej od komputerów). Moją słabością był snobizm polegający na ciętym demonstrowanii erudycji historiograficznej i literaturoznawczej wobec mnożących się niczym robactwo pseudoerudytów-pyszałków, którzy swą płytką wiedzę czerpali z gazet i z telewizyjnych filmów oświatowych, by imponować nią podczas ,,intelektualnych dyskusji" przy stolikach ,,Swingu". Zagięcie takiego pyskacza (wykazaniem mu ignorancji) często zyskiwało mi sympatię dam towarzyszących pyskaczom, albowiem -- rzecz ciekawa -- te studentki, artystki, dziennikarki (,,intelektualistki") okazywały się równie wrażliwe na potęgę mózgu, co na magnes feromonów Moje erudycyjne imponerstwo było nie gorszym wabikiem seksualnym niż językowa błyskotliwość Percy'ego czy świętoszkowatość Gala, która budziła u kobiet chęć zdeprawowania niewiniątka. Pamiętałem imiona tylko kilku spośród szeregu dani jakie przez dziesięć ,,swingowych" lat (od inauguracji ,,Swingu" do mojej duchowej metamorfozy) grzały mi łóżko. Tak samo było z teściem dziadka Klaudiusza, tym koniarzem, który umarł w więzieniu za kropnięcie sadysty. Kiedy uczył młode amazonki dosiadania wierzchowca (,,-- Czubek nosa, czubek kolana i czubek buta mają stanowić idealnie prostą linię pionową!" itd.), regularnie urozmaicał treningi musztrą w łóżku (,,-- Pięty wyżej, nóżki szerzej!" itd.), lecz na starość wykazywał pamięć osobliwie selektywną: pamiętał imię każdego rumaka i źrebaka, a nie pamiętał imienia prawie żadnej kochanki. Ja pamiętałem imiona Beatrix, Xymeny, Dulcynei, Julietty, Heloizy, Laury, Małgorzaty (tej od ,,Fausta"), Ginewry, Desdemony, Ofelii, Łucji, Izoldy tudzież wszystkich pozostałych literackich samiczek, a imiona moich własnych metres myliły mi się lub uciekały w przepaść czasu. -- Pamiętasz Kamilę? -- zapytał mnie kiedyś Percy. -- Kamilę? Dlaczego miałbym pamiętać jakąś twoją babę? -- To była twoja baba, Lance! Poderwałeś ją sześć czy siedem lat temu, nie pamiętasz?... Małe, drobne, piegowate kurwiątko z zajęczymi zębami, była wtedy modelką! Wyobraź sobie, że teraz jest aktorką, właśnie usłyszałem, iż gra główną rolę w filmie o ataku kosmitów! Wtedy dawała dupy każdemu, a teraz da zielonym ludzikom... Siedział z nami Gal i nie wytrzymał, pytając gniewnym tonem: -- Musisz tak plugawić swój język? Percy, jak to Percy, odparł kpiną: 196 Waldemar Lysiak -- Poczciwy ,,Mniszku"! Kiedy Pan Bóg rozdzielał ludziom języki przy Wieży Babel, dla mnie zabrakło. Musiałem wynaleźć własny, lecz że wszystkie przyzwoite słowa zostały już rozdane, mój składa się z samych plugastw. Gdyby twój Pan Bóg chciał, bym gaworzył mową bardziej świątobliwą, dałby mi ją, ale widocznie Mu się nie chce. To smutna prawda -- twój Pan Bóg jest nierobem, ,,Mniszku". Pracował równo tydzień, jak powiada Pismo, później raz się zdenerwował przez tę Wieżę Babel, i odtąd się byczy. -- Smutna prawda jest inna -- mruknął Gal. -- Jest taka, że brakuje ci kultury, Percy
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.