ďťż

Tylko że teraz dostała mu się rola, którą przewidział dla prawnika: Kiedy zrozumie, że naprawdę chcesz być z kimś innym, powinien z klasą przyjąć porażkę i życzyć ci j a k...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A potem zniknąć ci z oczu. Jeśli chodzi o... zasady, o których mówiłeś... Co ty, jako dżentelmen, zrobiłbyś, gdybym, hm... no cóż, zmieniła zdanie co do rozstania z nim? W takich okolicznościach zasady są oczywiste: musisz do mnie zadzwonić i poinformować o zmianie decyzji, a ja pokornie przyjmę jego rolę. W drodze na lotnisko dzwonił do hotelu Enklawa z pytaniem, czy nie zostawiła dla niego żadnych wiadomości. Nie. Przez chwilę rozważał, czyjej zniknięcie to nie dziecinna próba zmuszenia go, żeby za nią ruszył. Jeśli o to chodziło, jest inna, niż sądził. Wiedział, j a k znaleźć Kate, nie stracił jej na zawsze. Nawet jeśli nie znajdzie nazwiska w książce telefonicznej, trafi do niej po nekrologach ojca. Wielokrotnie rozważał możliwość, że stało się coś strasznego, co kazało Kate wyjechać bez słowa. Za każdym razem gasił tę myśl, podobnie jak tłumił ochotę, żeby pod tym pozorem jej szukać. Miała dość czasu i przytomności umysłu, żeby odebrać psa od weterynarza. Celowo wystawiła go do wiatru na przystani. Zadzwonił telefon na stoliku. Mitchell nie miał ochoty z nikim rozmiawiać. 146 147 - Dlaczego nie odbiera, do licha? - mruknął Matt Farrell do żony. Wsunął ręce w kieszenie, odwrócił się i spojrzał przez cały salon w okna wychodzące na Lakę Shore Drive. - Wiem, że jest na pokładzie. Meredith odłożyła dokument, nad którym pracowała - plan kolejnego posiedzenia rady nadzorczej firmy Bancroft & Company, sieci luksusowych domów towarowych założonej przez jej przodka, którą teraz kierowała. - Pewnie jest w łóżku - odparła. Matt słyszał jednak niepokój w jej głosie i przypomniał sobie coś, co trochę łagodziło powagę sytuacji Mitchella. - Skoro o tym mowa... - Znacząco uniósł brew. Meredith przyglądała mu się uważnie, ale nie przychodziło j e j do głowy nic innego poza aluzją, żeby też poszli do łóżka. A to wydawało się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, jak bardzo Mattowi zależało, żeby się skontaktować z Mitchellem i uprzedzić go, że policjanci na dwóch kontynentach przeszukują jego mieszkania. - O czym? - zapytała w końcu. - O Mitchellu w łóżku - wyjaśnił Matt. -Tak? - W jej głosie pojawił się cień irytacji, bo Matt znowu tylko uniósł brew i nie spieszył się z udzieleniem informacji. Zadowolony, że całkowicie pochłonął janowy temat, wyjaśnił: - Kiedy Zack zadzwonił, żeby powiedzieć, że przeszukują apartament Mitchella w Rzymie, wspomniał też, że Mitchell miał do niego bardzo ciekawą prośbę. Wygląda na to, że poznał kogoś na wyspie, a musi na kilka dni wrócić do Chicago, więc prosił, żeby zabrać dziewczynę na pokład „Julie". Meredith przechyliła głowę zdziwiona. - Co w tym niezwykłego? - Nie, w tym nie. Ale Mitchell zamierza co wieczór wracać do niej na jacht. Stąd wniosek, że jest teraz w łóżku. Może dlatego nie odbiera telefonów. A dziewczyna ma na imię Kate. Meredith przestała się uśmiechać, Matt też, i to z tego samego powodu. - Mam nadzieję, że dziewczyna jest na pokładzie jachtu, nie samolotu. -Meredith głośno wyraziła ich obawy. - Mitchell poczułby się okropnie, gdyby zobaczyła, jak policja czeka na niego na lotnisku, jeśli przypuszczenia Zacka się potwierdzą. - Może Zack wyciąga pochopne wnioski. - Matt podszedł do telefonu. - Wcale tak nie uważasz, prawda? - Nie. - Zawahał się, nie chcąc martwić Meredith, ale nie umiał jej okłamać. Meredith sama nie wiedziała, czego się spodziewać. Przed laty Matt obserwował, jak jego przyjaciel Zack Benedict został niesłusznie oskarżony o morder-148 stwo swojej żony, aktorki. To gorzkie doświadczenie sprawiło, że obaj nieufnie odnosili się do wymiaru sprawiedliwości. I dlatego Matt kazał szoferowi czekać w gotowości i jechać do hangaru na lotnisku 0'Hare w towarzystwie dwóch prawników z kancelarii, która obsługiwała w Chicago firmy jego i Mitchella. Telefon koło kanapy znowu się rozdzwonił. I tym razem Mitchell nie odbierał, choć tylko nieliczni znali numer do samolotu, a wszyscy byli dla niego ważni, z różnych powodów. Wypity alkohol pogłębił zagubienie i tęsknotę za Kate. W końcu Mitchell sięgnął po słuchawkę, żeby się oderwać od ponurych myśli. - Kimkolwiek jesteś, upór to twoja główna cecha - rzucił do słuchawki. - Tu Matt - odezwał się przyjaciel po chwili ciszy. - Godzinę temu rozmawiałem z Zackiem. Mówił, że policja przewraca twoje mieszkanie do góry nogami. Szukają czegoś. Dzwoniła też twoja asystentka z Nowego Jorku. Tamtejsza policja przeszukała twój apartament. Mitchell wyprostował się powoli. - Czego szukają? - W Nowym Jorku męskiego płaszcza, kurtki, marynarki albo innego czarnego stroju z charakterystycznymi guzikami, z symbolem na odwrocie. Gliniarze przynieśli rysunek wzoru. Nie wiem, co mieli we włoskim nakazie, ale Zack mi go przefaksował. -Przeczytaj - poprosił Mitchell, a gniew zajmował miejsce rozpaczy. Słuchał, jak Matt męczy się z włoskim, błędnie wymawiając większość słów. - Tego szukają- przerwał mu w pewnej chwili
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.