ďťż

Legenda kazała wierzyć, że ołtarza nigdy nie zrosiła ani kropla deszczu; nigdy też nie skraplano go krwią zwierząt ofiarnych; płonął na nim tylko płomień najczystszy...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
A jeśli już mowa o ofiarach: składano Pani przybytku wyłącznie samce, najchętniej młode kozły; z ich trzewi kapłani przepowiadali przyszłość pobożnym pielgrzymom. Czymże jednak był posąg pafijski? Przeżytkiem pradawnego kultu świętych kamieni, kultu tak rozpowszechnionego w krajach Wschodu? A może wierzono, że to meteor, który spadł z księżyca lub z nieba? Na niektórych monetach widać nad posągiem i świątynią podobiznę sierpu księżyca i gwiazdy; to wszakże niewiele mówi, bowiem Panią miłości łączono z księżycem często i u różnych ludów. Utrzymywano, że cześć Afrodyty przyszła na Cypr z palestyńskiego miasta Aszkalon. Legenda właśnie tam umieszczała pierwszą świątynię bogini, której różne dawano imiona. Jednakże jej cypryjskie przybytki – a było ich na wyspie jeszcze kilka poza Pafos – rychło przyćmiły sławą wszystkie inne, nawet znacznie starsze. Dlatego też w świecie greckim tak powszechnie zwano Afrodytę – cypryjską, opowiadając, że wyłoniła się z piany i fal morskich u wybrzeży wyspy. Istniały wszakże interesujące powiązania nie tylko z Palestyną, lecz nawet z odległą Babilonią. Na przykład: Trwał na Cyprze zwyczaj, że dziewczęta w wieku przedślubnym musiały w pewnych dniach zasiadać na wybrzeżu i czekać na chętnych; oddawały się za pieniądze, które przeznaczały na swój posag. Tak więc młode Cypryjki składały Pani ofiarę z siebie samych. Później wszakże dochowywały swym mężom niezachwianej wierności. Otóż podobną pod pewnymi względami służbę świątynną uprawiano w różnych ośrodkach religijnych Babilonii i Syrii od czasów pradawnych aż po sam schyłek starożytności. Gdy Herodot, sławny historyk grecki, żyjący pięć wieków przed czasami Tytusa, przejeżdżał przez miasta Babilonii, zetknął się tam w przybytkach bogini miłości – on utożsamiał ją z Afrodytą – z obyczajem, który uznał za niezwykle gorszący: Każda kobieta musi raz w życiu pójść do świątyni i sprzedać swe wdzięki komuś z obcego kraju. Stosują się do tego nakazu nawet panie bardzo zamożne. Przyjeżdżają wprawdzie w krytych powozach, za którymi idzie orszak służby, ale potem czynią jak wszystkie inne. Zwykle siedzą na ziemi w świętym gaju bogini, mając wieniec ze sznurka na głowie, co oznacza, że są niewolnicami Pani. Bywa tych kobiet bardzo wiele; siedzą po obu stronach prostych ścieżek, po których przechadzają się cudzoziemcy. Ta, która raz tam się znajdzie, nie może powrócić do domu, póki któryś z cudzoziemców nie rzuci jej srebrnego pieniążka i nie wypowie słów: – Wzywam przeciw tobie boginię! 25 Pieniążek bywa całkiem drobny, kobiecie jednak nie wolno go odtrącić i nie wolno odmówić temu, kto rzuci pierwszy. Oddaje się swemu nabywcy poza obrębem przybytku. Dopiero po spełnieniu świętego obowiązku swobodnie wraca do swoich. Odtąd żyje przykładnie, niedostępna za żadne pieniądze. Kobiety dorodne oczywiście szybko dokonują wszystkiego, ale brzydkie niekiedy i po kilka lat siedzą, czekając na kogoś chętnego. Właśnie w tym związku przypomina Herodot, że w niektórych miejscowościach Cypru istnieje podobny zwyczaj.4 A jak było w Syrii? W mieście Heliopolis, zwanym dziś Baalbek, dziewczęta przed zamążpójściem musiały oddawać się w tamtejszej świątyni Afrodyty każdemu, kto zechciał. Dopiero zwycięskie chrześcijaństwo w czwartym wieku przerwało tę tradycję. Jednakże ludność miejscowa uznała to za pogwałcenie swych najświętszych przekonań religijnych, wyczekała chwili sposobnej i rozprawiła się z tamtejszymi mniszkami w sposób wyrafinowanie okrutny. I jeszcze jedna kraina Wschodu – Fenicja. Tam, w mieście Byblos, wznosił się przybytek bogini, w której Grecy widzieli swoją Afrodytę. Corocznie obchodzono w Byblos pamiątkę śmierci Adonisa, ukochanego Afrodyty, zabitego przez dzika, lecz potem zmartwychwstałego. W czasie uroczystości w całym mieście panowała głęboka żałoba, rozlegał się płacz, zawodzenia, jęki. Wszystkie kobiety obcinały sobie włosy, jak po stracie kogoś najbliższego; a która by tego uczynić nie chciała, musiała w dniu wyznaczonym stanąć na rynku i tam się sprzedać – ale tylko cudzoziemcom; zarobione pieniądze oddawała świątyni. Na pograniczu armeńskim, nad górnym Eufratem, wielką czcią cieszył się dom bogini Anaitis. Prócz zwykłych niewolników i niewolnic służyły w nim także, i to nieraz przez długie lata, dziewczęta wolno urodzone, a nawet pochodzące z najznakomitszych rodów krain sąsiednich. Służyły Pani swym ciałem, oddając się pobożnym pielgrzymom. Później wychodziły za mąż, a każdy za zaszczyt sobie poczytywał, że jego małżonka była kiedyś w przybytku Anaitis. Co prawda, miały prawo wybierania sobie kochanków; zwykle więc dopuszczały tylko młodych ludzi, tego co i one stanu; przyjmowały od nich symboliczną zapłatę, ale w zamian pięknie gościły w swych pokojach i jeszcze obsypywały kosztownymi podarunkami. Wracając zaś z tej okrężnej podróży do cypryjskiego Pafos, trzeba przypomnieć, że praktykowano w tamtejszej świątyni również misterium męskie, rodzaj wtajemniczenia. Ci, którzy go dostąpili, otrzymywali z rąk kapłana szczyptę soli – jako pamiątkę narodzenia się ich Pani z fal morza – oraz małe wyobrażenie fallusa
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.