ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
I piszę
długie
listy, coś krótkiego do Tygodnika, ale mam w głowie, żeby napisać coś
dłuższego. Dużo
oglądam telewizji - programy informacyjne, dokumenty i dobre filmy. Prawdę
mówiąc,
oglądamy czasem i niedobre filmy, bo bardzo często niedobre filmy dobrze się
zaczynają.
Książki czytam wieczorem, przed snem.
Anna Turowiczowa: - A zasypiasz szybko.
Jerzy Turowicz: - Powinno być zupełnie odwrotnie - powinienem czytać książki w
dzień, a prasę przed snem, ale nie potrafię. Muszę być au courant. Gazetę
Wyborczą czytam
niemal od deski do deski poza gospodarką, bardziej pobieżnie Rzeczpospolitą i
przerzucam
lokalną prasę krakowską.
- Powiedział Pan, że pamiętniki i wspomnienia to ulubiona lektura Pana żony. Pan
nie
lubi?
Jerzy Turowicz: - Teoretycznie bym lubił, ale jakoś nie czytam.
Anna Turowiczowa: - A dla mnie to miąższ życia.
- Którego z polskich pisarzy zawsze Pan przeczyta, żeby nie wiem co?
Jerzy Turowicz: - Miłosza, Szymborską.
Anna Turowiczowa: - Z Szymborską nie masz dużo roboty.
Jerzy Turowicz: - Jana Józefa Szczepańskiego. Zawsze czytałem Kisiela. Ksawerego
Pruszyńskiego.
- Jak sobie Państwo radzicie ze sprzątaniem mieszkania?
Jerzy Turowicz: - W ogóle sobie nie radzimy. Nic nie odkurzamy, bo się nie da.
Kiedy
wyciąga się książkę z najwyższej kondygnacji, gdzie jest czarno od kurzu, trzeba
wyjść na
ganek i ją trzepać.
- Dużo wydajecie Państwo na książki?
Jerzy Turowicz: - Sto pięćdziesiąt złotych miesięcznie na pewno.
- Gdyby byt Pan Redaktor zmuszony do czytania tylko gazet albo tylko powieści,
albo
beletrystyki i tak dalej. Co by Pan wybrał?
Jerzy Turowicz: - Eseistykę z dziedziny politologii, socjologii, religii,
historii już
mniej, chyba że z najnowszej.
- Ma Pan Redaktor książki jakichś marksistów?
Jerzy Turowicz: - A mam! Mam Schaffa, dzieła Lenina i Stalina oraz książkę
Berii.
Chcę teraz przeczytać ostatnią książkę Andrzeja Walickiego, bo sądzę, że on ma
ambiwalentny stosunek do PRL. To musi być kontrowersyjna książka.
- Ma Pan jakiegoś białego kruka?
Jerzy Turowicz: - Pierwszy przedwojenny tom Czesława Miłosza Poemat o czasie
zastygłym. Miałem dwa egzemplarze i jeden mu wysłałem, bo on go nie miał. Mam
pierwszy
jego powojenny tom Ocalenie, którego sam robiłem korektę. Mam Żagary, dodatek
do
Słowa wileńskiego. Wyszło tego raptem osiem numerów, a ja mam komplet. Nawet
pożyczyła to ode mnie Biblioteka Narodowa, żeby zrobić mikrofilmy. Mam
korespondencję z
zaprzyjaźnionym, ale nigdy nie widzianym, Andrzejem Bobkowskim. To było święto,
kiedy
przychodził od niego list. Gdzieś mam jakiś rękopis Norwida i zupełnie nie wiem,
gdzie jest i
skąd się u mnie wziął. Domyślam się, że jest w szafie, ale trudno ją otworzyć,
bo po pierwsze,
jest zastawiona, a po drugie, zginął do niej klucz.
- Ale, jak rozumiem, klucz do swojej biblioteki ma Pan w głowie.
Jerzy Turowicz: - Jest metoda w tym szaleństwie.
- Jaką książkę chciałby Pan Redaktor dostać na urodziny?
Jerzy Turowicz: - Wyszła teraz książka kilku autorów o postmodernizmie.
Chciałbym
się dowiedzieć, co to jest ten postmodernizm, bo do końca nie wiem. Nie wiem
też, czy jak ją
przeczytam, to się dowiem. Chciałbym jednak spróbować.
- Dziękuję bardzo za rozmowę. Jeszcze niepokoi mnie ten Państwa korytarz, o
którym
mi opowiadano. Do czego służy te dziesięć walizek na szafie?
Jerzy Turowicz: - Jak to do czego? Do podróżowania.
Za szkłem i obok
Z Czesławem Apiecionkiem
Czesław Apiecionek (1956) - księgarz oraz od czasu do czasu wydawca. Mieszka w
Izabelinie pod Warszawą.
- Prowadzi Pan cztery duże księgarnie - trzy w Warszawie, jedną w Krakowie. Czy
ludzie kradną książki?
- Potwornie kradną, ale łapiemy rzadko. Ludzie kradną książki nie tylko dlatego,
że
nie mają pieniędzy, ale często i dla hazardu. Pamiętam dwie eleganckie panie w
futrach, które
wyniosły mi dwa albumy, o czym dowiedziałem się od właściciela sklepu, który je
złapał, gdy
mu wynosiły kosmetyki. My staramy się stale być na sali i raczej zniechęcać, niż
łapać, bo nie
ma nic gorszego niż złapanie kogoś na kradzieży książki.
- Kim są Pana klienci?
- Osiemdziesiąt procent to stali klienci, którzy zmieniają się o tyle, że kiedyś
kupowali
wszystkie książki z serii ceramowskiej, a teraz co trzecią. Często wpadają
autorzy, żeby
zobaczyć, jak ich książka jest eksponowana - idzie czy nie idzie. Jest dużo
klientów, którzy
przychodzą codziennie, co nie znaczy oczywiście, że codziennie coś kupują
|
WÄ
tki
|