ďťż

Ten rodzaj odczuwania i postawy, jaki tu spotykamy, stanowi przykład figuracji dającej się nierzadko zaobserwować przy pewnym typie relacji między ludźmi o stabilnej...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ci, którzy wobec pewnych ustabilizowanych grup zajmują pozycję outsiderów, ale z racji osobistych dokonań lub też niekiedy zamożności uważają się za tyle samo lub nawet więcej wartych co tamci, mogą się pełni goryczy bronić przed poniżeniami, na jakie są narażeni, mogą też jasno widzieć ludzkie słabości warstwy ustabilizowanych. Dopóki jednak ci sprawują niepodważalną władzę, mogą sobą oraz swoimi zasadami zachowania i odczuwania silnie przyciągać outsiderów, których największym marzeniem jest często, by wpływowa grupa, która jawnie uznaje ich za niżej stojących i odpowiednio do tego traktuje, uznała ich za równych pośród równych. Swoista fiksacja pragnień ludzi w sytuacji outsiderów na uznaniu i przyjęciu przez establishment prowadzi potem do tego, że czynią ten cel sensem swoich działań. Żadna inna ocena, żaden inny sukces nie ma dla poczucia tego sensu takiej wagi jak ocena jednego kręgu, dla którego są niżej stojącymi outsiderami, jak powodzenie u ich lokalnego establishmentu. Właśnie tego powodzenia Mozartowi w końcu odmówiono. Ponieważ powodzenie dzieł muzycznych w Wiedniu tak wiele dlań znaczyło, późniejsza klęska w stolicy dotknęła go szczególnie mocno. Jeszcze w ostatnich latach życia inne miasta Rzeszy niemieckiej bardzo go ceniły, ale wydaje się, że nie równoważyło to jego zawodu, jakiego doznał wskutek słabnącej popularności w Wiedniu. Uznanie wiedeńskiej społeczności dla jego dokonań muzycznych było dla Mozarta szczególnie istotne; brak zrozumienia w tych kręgach wraz z ustaniem wielu kontaktów osobistych (z pewnością nie bez własnej winy) pociągał za sobą odpowiednio silne poczucie utraty sensu. To doświadczenie decydująco przyczyniło się do wywołania stanu rozpaczy, jaka ogarnęła go w ostatnim okresie życia, napełniła goryczą i na koniec pozbawiła motywacji do życia i do walki z postępującą chorobą. Fakt, że Mozart porzucił dość pewną posadę na małym dworze księcia biskupa w Salzburgu, aby zarabiać na chleb w Wiedniu, z pewnością jeszcze nie oznaczał, że zamierzał zaistnieć jako „wolny artysta” - choćby tylko w ograniczonym sensie, w jakim mogli to uczynić Beethoven i inni sławni kompozytorzy XIX wieku. Twórcy muzyki, chcąc opublikować swoje utwory i coś na tym zarobić, muszą przecież w wysokim stopniu współpracować z innymi ludźmi, podobnie jak poeci czy malarze. Jeśli sami nie są zdolni działać jednocześnie jako organizatorzy koncertów, dyrygenci, reżyserzy operowi i tak dalej, potrzebują innych ludzi do pełnienia różnych funkcji, aby dzięki temu udostępnić swoje kompozycje szerszej publiczności. Jeśli chcemy ocenić, jakie szansę wykonywania zawodu i zarobkowania miał Mozart, gdy wymówił stałą posadę pracownika dworskiego, musimy sobie unaocznić również tę konieczność kooperacji - ze wszystkimi momentami napięć i konfliktów, jakie ze sobą niesie. Rozwój rynku wybitnych dzieł muzycznych ma zasadniczo taki sam kierunek i strukturę, taki sam porządek następstw, jak rozwój wszelkich innych rynków. Dziś istnieje międzynarodowy rynek utworów Mozarta, lecz także dzieł współczesnych kompozytorów, które w twardej walce z konkurencją wywalczyły sobie dostęp do sal koncertowych wielkich metropolii świata i do nagrań na falach eteru. Potencjalny rynek, na który Mozart mógł liczyć po zejściu z drogi muzyka dworskiego i wkroczeniu na drogę względnej swobody artystycznej, był, jak powiedzieliśmy, o wiele mniejszy. Instytucje zdolne wystawić operę, balet czy obszerne dzieło orkiestrowe nadal znajdowały się przeważnie w miastach z dworem książęcym, a więc w takich ośrodkach, jak Monachium, Mannheim, Berlin czy Praga
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.