ďťż

Był uczciwy w tym sensie, że miał zawsze na uwadze — jak sam powiadał — sprawę, a nie prywatny interes, ale był przy tym mataczem, który mataczył w sposób wielce niepospolity...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
We własnych bowiem przekonaniach udawało mu się mieszać momentalnie prawdę z fałszem, by zaraz tą mieszaniną karmić umysły innych, rzadki to sekret, który kłamstwom daje siłę i polor szczerości, a tych, co z nami obcują lub nam podlegają, pozwala nakłonić do błędu, który sami uznaliśmy za dobroczynny. Mimo ponawianych wysiłków, nie udało mi się doprowadzić do stosunków, nie mówię dobrych, ale choćby należytych między Falloux a Dufaurem. Ci dwaj ludzie mieli wady i zalety doprawdy przeciwstawne. Dufaure, który w głębi serca pozostał prawdziwym mieszczuchem z zachodniej Francji, wrogiem szlachty i księży, nie mógł się przyzwyczaić ani do zasad, ani do wytwornych i grzecznych manier Falloux, choć mnie mogły się one zdawać przyjemne. Z wielkim wysiłkiem udało mi się jednak wytłumaczyć mu, że nie należy Falloux przeszkadzać na jego własnym terenie. Ażeby jednak pozwolić mu na najmniejszy wpływ w rzeczach podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych (w stopniu oczywiście, w jakim było to przyzwoite i konieczne), o tym Dufaure ani nawet słyszeć nie chciał. W swojej Andegawenii Falloux miał prefekta1, na którego z sobie wiadomych powodów się uskarżał. Nie domagał się, by pozbawić go stanowiska lub wstrzymać mu awans, chciał tylko, by przeniesiono go gdzie indziej, bo sądził, że jego własna pozycja pozostaje zagrożona bez tego przeniesienia, którego zresztą domagała się również większość deputowanych. 1 prefekt — urzędnik państwowy kierujący administracją departamentu. Tutaj chodzi o prefekta Bordillon, urzędującego w Angers, a więc w okręgu wyborczym Falloux, gdzie jako republikanin mógł ministrowi przeszkadzać. z Mainet-Loire. Niestety ów prefekt był zdeklarowanym przyjacielem Republiki i to starczyło, by napełnić Dufaure'a podejrzliwością, zrodzić w nim przekonanie, że Falloux zamierza go skompromitować wykorzystując jako narzędzie do uderzenia w tych republikanów, których do tej pory nie odważono się ruszyć. Odmówił. Tamten nalegał. Dufaure się usztywnił. Było rzeczą dość zabawną oglądać, jak Falloux kręcił się wokół Dufaure'a, jak obtańcowywał go zręcznie i z wdziękiem nie mogąc znaleźć żadnego dostępu do jego duszy. Dufaure odczekiwał chwilę, a potem nie spoglądając nawet na niego odpowiadał krótko, albo też zwracając ku niemu kose i martwe spojrzenie, oświadczał: „Pragnąłbym bardzo dowiedzieć się dlaczego nie uwolnił się pan od pańskiego prefekta korzystając z pomocy pańskiego przyjaciela Fauchera, gdy był on ministrem spraw wewnętrznych". Falloux starał się zachować spokój, mimo że jak sądzę był z natury popędliwy, a potem wyżalał się przede mną i mogłem wówczas widzieć, ile żółci płynęło w jego miodnych słowach. Próbowałem pośrednictwa przedkładając Dufaure'owi, że nie odmawia się koledze spełnienia tego rodzaju prośby, chyba że chce się z nim zerwać. Na codziennym pośredniczeniu między tymi dwoma ludźmi strawiłem cały miesiąc, wkładając w to więcej wysiłku i dyplomacji niż włożyłem w tym samym czasie w rozwiązywanie wielkich spraw europejskich. Z powodu tego nieszczęsnego drobiazgu gabinet po kilkakroć był bliski rozpadu. W końcu Dufaure ustąpił, lecz z takimi oporami, że nie mógł żadną miarą wzbudzić wdzięczności, tym sposobem oddał swego prefekta, nie zyskując sobie Falloux2. 2 Ani o tym incydencie, ani o nieużytości Dufaure'a nie wspomina Falloux w swoich Pamiętnikach rojalisty (Paryż 1888, t. I, s. 499). Pisze natomiast, że prefekt Bordillon został przeniesiony z Angers do Grenoble z inicjatywy nie ministra, a samego prezydenta oraz że on sam o to przeniesienie wcale nie zabiegał. Lecz najtrudniejszą częścią naszej roli okazało się ustalenie postępowania wobec dawnych konserwatystów, którzy jak powiedziałem byli w obrębie większości najliczniejszą grupą. Ci ostatni chcieli przeprowadzić kilka spraw ogólnych, ale mieli też do zaspokojenia sporo ambicji osobistych. Domagali się energicznego przywrócenia porządku, w tym punkcie byliśmy z nimi. Chcieliśmy tego, jak oni robiliśmy tyle ile mogliby sobie życzyć i lepiej, niż mogliby to robić oni sami
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.