ďťż

Pan de Rubempre przybywa z Angouleme, będzie z pewnością potrzebował pańskiego poparcia u tych, którzy stawiają tutaj talent na świeczniku...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie ma jeszcze wrogów, którzy mogliby mu stworzyć powodzenie swymi atakami. Czyż nie byłoby dziełem dość oryginalnym, godnym, aby się o nie pokusić, zyskać mu ręką przyjaźni, co pan otrzymał z ręki nienawiści? Podczas słów margrabiny czterej nowo przybyli spojrzeli na Lucjana. Mimo iż był o dwa kroki, de Marsay podniósł lornetkę, aby się mu przypatrzeć. Spojrzenie jego przechodziło z Lucjana na panią de Bargeton, z pani de Bargeton na Lucjana, kojarząc ich szyderczo w parę, a myśl ta okrutnie upokorzyła oboje; przyglądał się im jak dwojgu osobliwym zwierzętom i uśmiechał się. Uśmiech ten był niby źgnięcie sztyletu dla wielkiego człowieka z prowincji. Feliks de Vandenesse przybrał wyraz miłosierny. Montriveau rzucił na Lucjana spojrzenie zdolne przeniknąć go do rdzenia. — Pani — rzekł Canalis pochylając głowę — będę posłuszny, mimo iż osobisty interes każe nie hodować sobie rywalów; ale pani przyzwyczaiła nas do cudów. — Dobrze więc, zrobi mi pan tę przyjemność, aby przyjść na obiad w poniedziałek z panem de Rubempre, pomówicie swobodniej niż tutaj o sprawach literackich; będę się starała ściągnąć kilku władców literatury oraz znakomitości, które ją popierają, autorkę „Uriki" * i kilku dobrze myślących młodych poetów. * Autorką „Uriki", powieści o życiu młodej Murzynki w Paryżu, była księżna de Duras (1778—1828); „Urika" ukazała się w r. 1823, a więc później, niż toczy sie akcja powieści Balzaka. — Pani margrabino — rzekł de Marsay — jeżeli pani popiera pana de Rubempre dla zalet ducha, ja gotów jestem zająć się nim dla jego urody; dam mu parę rad, które uczynią go jednym z najszczęśliwszych dandysów Paryża. Później, gdy zechce, może być poetą. Pani de Bargeton podziękowała kuzynce pełnym wdzięczności spojrzeniem. — Nie wiedziałem, że jesteś zazdrosny o ludzi z talentem — rzekł Montriveau do de Marsaya. — Szczęście zabija poetów. — Czy dlatego może nasz mistrz pragnie się ożenić? — odparł dandys zwracając się do Canalisa, aby zobaczyć, jak pani d'Espard przyjmie ten docinek. Canalis wzruszył ramionami, a pani d'Espard, przyjaciółka pani de Chaulieu, zaczęła się śmiać. Lucjan, który czuł się w zbyt nowych szatach skrępowany jak mumia egipska, wstydził się, że się nie umie zdobyć na żadną odpowiedź. Wreszcie rzekł miękko do margrabiny: — Dobroć pani skazuje mnie na same sukcesy. W tej chwili wszedł du Chatelet chwytając w lot sposobność znalezienia oparcia wobec margrabiny w osobie generała Montriveau, jednego z królów Paryża. Skłonił się pani de Bargeton i poprosił panią d'Espard, aby mu przebaczyła śmiałość, z jaką wtargnął do loży: od tak dawna nie miał sposobności spotkać się ze swoim towarzyszem podróży! Montriveau i on widzą się po raz pierwszy, rozstawszy się w szczerej pustyni! — Rozstać się w pustyni i odnaleźć się w Operze! — rzekł Lucjan. — Iście teatralne spotkanie — dodał Canalis. Montriveau przedstawił barona du Chatelet margrabinie, ta zaś przyjęła eks-sekretarza do szczególnych poruczeń Cesarskiej Wysokości tym uprzejmiej, ile że widziała go już mile witanego w trzech lożach, że pani de Serisy dopuszczała jedynie ludzi dobrze postawionych i że, wreszcie, był towarzyszem generała Montriveau. Ten ostatni tytuł miał taką wartość, że pani de Bargeton mogła zauważyć w tonie, w spojrzeniach i obejściu czterech gości margrabiny, iż uznają bez dyskusji du Chateleta za jednego ze swoich. Nais zrozumiała nagle sułtańskie tony du Chateleta na prowincji. Wreszcie du Chatelet ujrzał Lucjana; pozdrowił go suchym i zimnym ukłonem, za pomocą którego jeden mężczyzna podcina nogi drugiemu, podkreślając wobec świata jego nicość. Ukłonowi towarzyszył drwiący wyraz, który zdawał się mówić: „Jakim cudem ten tutaj?" Zrozumiano go, de Marsay bowiem nachylił się do generała mówiąc mu do ucha tak, aby baron go słyszał: — Niech się pan spyta, kto jest ten laluś wyglądający jak manekin z magazynu gotowych ubrań
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.