X


Nale�y przypuszcza�, �e przedostan� si� przez mur...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Musz� wi�c zwi�kszy� stra�e. - Ale� to zbyteczne! Zosta�cie tylko przy grobowcu, reszt� ja za�atwi�. - Pan? - zapyta� z niedowierzaniem alkald. - Pan sam? - Dlaczego nie, do pioruna! - fukn�� S�pi Dzi�b, pluj�c gwa�townie. - Jeden cz�owiek to za ma�o. - Jest pan w b��dzie. Gdzie kucharek sze��, tam nie ma co je��. Pa�scy ludzie z pewno�ci� nie s�ysz� noc� chrz�szczy w trawie. - Us�yszy senior kroki tych ludzi? - pow�tpiewa� urz�dnik. - Jestem tego pewien. - Nawet z du�ej odleg�o�ci? Amerykanina znudzi�a d�uga indagacja. Splun�wszy nad g�ow� alkalda, powiedzia�: - Kalkuluj�, �e pr�dzej mnie mo�e master powierzy� piecz� nad cmentarzem ni� tym policjantom. To wszystko, co mam do powiedzenia. Je�eli mi pan nie wierzy i postanowi� ustawi� stra�e na wszystkich murach, jak gdyby chodzi�o o odparcie jakiego� szturmu, to radz� wzi�� pod uwag�, �e te �otry zauwa�� nas szybciej ni� my ich. A gdy poczuj� pismo nosem, dadz� dyla. - No dobrze. B�dziemy wi�c przy grobowcu, a potem zejdziemy do podziemi, senior za� b�dzie penetrowa� cmentarz. - Zostawcie tylko przy drzwiach jednego policjanta, �ebym nie musia� schodzi� na d� i przekazywa� wiadomo�ci. S�pi Dzi�b oddali� si�; po chwili alkald, Kurt i Peters wraz z trzema policjantami zeszli do grobowca. Ju� wkr�tce czas oczekiwania zacz�� im si� d�u�y�. Powoli zaczynali traci� cierpliwo��. - Mo�e wcale nie przyjd� - westchn�� alkald. - Trzeba si� z tym liczy� - powiedzia� Kurt. - W takim razie przed nami kolejna noc. - Mo�e przyszli, a my�liwy... Wtem us�yszeli kroki. To policjant schodzi� do podziemi. - S�? - zapyta� uradowany alkald. - Tak, senior! Jest ich trzech. Traper prosi, by�cie pogasili latarki. Poszed� ich �ledzi�. Dwaj znikn�li w�r�d grob�w, trzeci stoi przy bramie na czatach. W milczeniu czekali na dalszy bieg wydarze�. Napi�cie wzros�o jeszcze bardziej, gdy zjawi� si� S�pi Dzi�b. Poniewa� by�o ciemno, wymieni� szeptem swoje imi�, aby nie wzi�to go za jednego ze zbir�w. - Gdzie oni s�? Co robi�? - obrzucono go pytaniami. - Wszystko uk�ada si� zgodnie z naszymi przypuszczeniami. Teraz wyci�gaj� "hrabiego Fernanda". Wy�lijcie dw�ch policjant�w, niech z�api� stoj�cego przy bramie, gdy tylko pozostali zaczn� schodzi� na d�. S�pi Dzi�b szybko wr�ci� na g�r�, aby dalej �ledzi� Corteja i Landol�. Policjanci za� skradaj�c si� udali si� w stron� bramy. Znowu up�yn�o sporo czasu, zanim traper spiesznie zbieg� na d�. - Id� - oznajmi� kr�tko. - Nios� nieboszczyka. Musimy si� ukry� za trumnami. Jeden z policjant�w przez nieuwag� b�ysn�� latark�. Zanim j� wy��czy�, S�pi Dzi�b szepn�� do niego: - Nie ga� jej, jeszcze b�dzie potrzebna. - Po co? - Zaraz si� dowiesz. Pom� mi zdj�� wieko z trumny. Podnie�li wieko. Ku najwy�szemu zdumieniu policjanta S�pi Dzi�b wszed� do trumny i wygodnie si� w niej u�o�y�. - Do licha! Co to ma znaczy�? - przerazi� si� policjant. - Teraz zamknij wieko, m�j drogi! - poleci� spokojnie S�pi Dzi�b. - Nie rozumiem... - Popatrz na m�j nos i wyobra� sobie min� cz�owieka, kt�ry spodziewa si� zasta� pust� trumn�, otwiera j� i... widzi mnie. Jak w koszmarnym �nie! Prawda? Spuszczaj wieko! Policjant waha� si� jeszcze. Kurt chcia� r�wnie� zaprotestowa�. Nagle na g�rze da� si� s�ysze� jaki� szmer. - Do diab�a, zamykaj szybko! - rozkaza� S�pi Dzi�b, wyci�gaj�c r�ce wzd�u� cia�a. Policjant nie mia� wyboru. Na�o�y� ostro�nie wieko i czym pr�dzej si� ukry�. Zapanowa�a grobowa cisza. Nagle zak��ci� j� zgrzyt klucza. Po chwili na schodach rozleg�y si� kroki. W blasku latarki ukaza� si� Landola, a za nim Cortejo. Kurt sta� obok Petersa. - Czy to oni? - szepn��. - Tak - ch�opak skin�� g�ow�. Landola zwr�ci� si� do Corteja: - Niech pan po�wieci! Zacz�li ogl�da� trumny. Po chwili znale�li w�a�ciw�. Policjant nie mia� czasu umocowa� wieka. Gdy Landola i Cortejo chwycili za wieko, bez wi�kszego wysi�ku podnie�li je do g�ry. I wtedy ujrzeli wymierzony w nich monstrualny nos i nieruchome oczy. Wrzasn�li przera�liwie, a potem strach ich sparali�owa�. Cortejo sta� jak pos�g, trzymaj�c latark� w r�ku. Po kilku sekundach odzyskali mow�. - Wielkie nieba! - krzykn�� Cortejo. - Kto to? - Diabe�! - j�kn�� Landola. Obu �otr�w, kt�rych bezecne czyny dowodzi�y, �e nie l�kaj� si� ani Boga, ani szatana, ogarn�o przera�enie tak okropne, �e ruszy� si� z miejsca nie mogli. - Tak, to szatan! - st�kn�� Cortejo. - Pfftff, pffttff! - bluzn�o im z trumny sokiem tytoniowym prosto w twarz. - Nie mylicie si�! Jestem diab�em, szatanem, Belzebubem! - rykn�� S�pi Dzi�b, wyskakuj�c z trumny. - P�jdziecie ze mn� do piek�a! Oto chrzest przed wej�ciem do podziemi! Wymierzy� im po tak siarczystym policzku, �e obaj znale�li si� na kamiennej p�ycie. Pochyli� si� nad nimi i w mgnieniu oka bro�, kt�r� mieli przy sobie, "przefrun�a" do najodleglejszego k�ta grobowca. Padaj�c na p�yt� Cortejo wypu�ci� z r�k latark�. S�pi Dzi�b chwyci� j� w lew� r�k�, a praw�, uzbrojon� w bagnet, zagrodzi� wyj�cie na schody. Ta szamotanina spowodowa�a, �e zbirom wr�ci�o poczucie rzeczywisto�ci. Oprzytomnieli i zacz�li podnosi� si� z posadzki. Cortejo zawo�a�: - Do pioruna, to przecie� cz�owiek! Strach przemieni� si� we w�ciek�o��. S�dz�c, �e w podziemiu opr�cz S�piego Dzioba nie ma nikogo, odzyskali na moment pewno�� siebie. - �otrze! Co tu robisz? - krzykn�� Landola. - Odpowiadaj, inaczej...! - Phi! Pierwszemu, kto si� odwa�y mnie dotkn��, wpakuj� w �eb latark�, by mu si� zdawa�o, �e �wieci w nim tysi�ce s�o�c i ksi�yc�w. No, dosy� �art�w! Jeste�cie moimi je�cami. Min� mia� tak gro�n�, �e nawet Landola cofn�� si� o krok i z przestrachem zacz�� wypatrywa� broni. - Oszala�e�! My mamy by� twoimi je�cami?! - W�tpicie w to? Rozejrzyjcie si� doko�a. Wskaza� na tyln� �cian� grobowca. Stali przy niej ci, kt�rzy dotychczas ukrywali si� za trumnami. Wszyscy jednocze�nie zapalili latarki. Zrobi�o si� zupe�nie jasno. - Do stu tysi�cy diab��w! Mnie nie chwycicie! - rykn�� kapitan pirat�w. - Ani mnie! - wt�rowa� mu rzekomy Veridante. Rzucili si� na S�piego Dzioba. By� na to przygotowany. Najpierw uderzy� latark� w twarz pirata, kt�rego uwa�a� za bardziej niebezpiecznego. Szk�o rozprys�o si� na drobne kawa�ki. Oszo�omiony Landola odskoczy� w ty�. Niemal r�wnocze�nie Cortejo otrzyma� tak pot�nego kopniaka, �e zwali� si� na kamienn� p�yt�. W tym momencie podskoczyli do nich towarzysze S�piego Dzioba i obezw�adnili, skr�powawszy powrozami. Widz�c, �e wszelki op�r jest daremny, Cortejo da� za wygran�. Landola jeszcze si� szamota� i pieni� z w�ciek�o�ci. W rezultacie skr�powano go mocniej ni� Corteja. - A wi�c mamy ich! - odetchn�� alkald. - Czy zaraz przyst�pimy do przes�uchania, panie poruczniku? - To nie jest odpowiednie miejsce. Musimy przede wszystkim znale�� nieboszczyka, kt�rego ci dwaj zostawili z pewno�ci� na g�rze
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.