ďťż

Najbardziej boimy się posądzenia o nieoptymalne działanie, przez co nie jesteśmy nawet w stanie podskoczyć, kiedy mamy na to ochotę...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Po co mielibyśmy podskakiwać? - zdziwił się szczerze Gib. Gabor przez chwilę patrzył na niego z ubolewaniem. Wreszcie machnął z rezygnacją ręką i położył się na swoim miejscu. - Wiesz - zaczął z wahaniem po długim milczeniu - gdybym nie wrócił, to w mojej kabinie znajdziesz parę książek. Przeczytaj je, zanim zdasz do Centrum Pilotów! - Czemu miałbyś nie wrócić? - zapytał Gib. - Przecież cała wyprawa jest praktycznie zakończona. Wracamy na Ziemię dodał. - Mówiłem ci już. Przeczucie. W tym samym momencie hibernatorium wypełnił sygnał alarmowy. - Załoga na stanowiska! Awaria pierwszego stopnia. * Gib siedział w kabinie Gabora i kończył przeglądać jego rzeczy. Gabor Iszt przestał istnieć. Miał do tego prawo. Tylko że Gib nie był pewien, czy Gabor chciał zginąć. Nie był również pewien, czy chciał go detonować. A jednak to zrobił. A teraz dopuścił się na dodatek przestępstwa i wyłączył wszystkie stymulatory oraz skasował wszystkie programy zastrzeżone. Był skończony jako pilot. - Czy Gabor mógł wiedzieć? - przemknęło mu przez myśl. To było przecież niemożliwe. W jaki sposób mógł przewidzieć, że zginie? Zdarzyła się im rzecz nieprawdopodobna. Przebicie pancerza na wysokości reaktora. Wstrząs nie był nawet zbyt silny. Cała sekcja energetyczna znalazła się nagle pod ostrzałem cząsteczek promieniowania kosmicznego. I czegoś więcej jakiegoś dziwnego promieniowania. Trwało ono niecałą sekundę i chyba nie było szkodliwe. Komputer zinterpretował to jednak po swojemu i dał ognia ze wszystkiego co mieli. Przez parę minut próżnia wokół statku zamieniła się w piekło. Skutek był taki, że coś zniszczono, nie wiadomo jednak co. Po prostu nastąpił wybuch. Gib sporządził podwójny zapis tego wydarzenia. Na wszelki wypadek i zgodnie z regulaminem. Wtedy nastąpił początek dramatu. Komputer uznał, że potrzebna jest interwencja człowieka na zewnątrz w celu załatania otworu. Poszedł Gabor. Wziął trzy roboty naprawcze. - Człowieku! - krzyknął po zbliżeniu się do otworu. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. To coś wykroiło w pancerzu zwyczajną dziurę. - Czegoś się spodziewał? Kwadratu? - odparł Gib i sam się zdziwił swoją odpowiedzią. Po raz pierwszy używał bowiem przez radio słów, a nie zwrotów regulaminu. Gabor przyjął to, jako coś oczywistego i nie zwrócił chyba uwagi. - To jest regularne koło - odpowiedział, wciąż zdumiony. - Wysyłam roboty badawcze. Czekaj na nie! - Gib znów był dowódcą. -Melduj! - dodał po chwili, jako że Gabor milczał. - Oglądam to sobie. Na oko nie widać tu nic ciekawego. Gib przez chwilę zastanawiał się, co mogło przyczynić się do takiego zachowania Gabora. Zawsze przecież był zdyscyplinowany. Nagle przyszło mu do głowy rozwiązanie problemu. - Znowu wyłączyłeś stymulator - stwierdził raczej niż zapytał. - Brawo. Myślałem, że zajmie ci to więcej czasu - odparł Gabor ze śmiechem. - Włącz go! - rozkazał Gib. - Nie, mój drogi. To jest sprawa nietypowa. Trzeba więc do niej podejść również nietypowo. Przejmuję automaty -dodał po chwili. Gib uznał, że nie ma sensu się kłócić. Poza tym był ciekaw wyników i nie chciał opóźniać rozpoczęcia badań przez niepotrzebne utarczki. Gabor tymczasem rozpuścił roboty badawcze. Trwało to dobrą chwilę. Wreszcie odezwał się: - Dublet! Gib czekał nadal. Skoro Gabor uznał za konieczne powtórzenie wyników, to znaczy, że musiały się one przedstawiać interesująco. - Wynik negatywny! - usłyszał wreszcie w słuchawkach. Żadnych zmian w zakresie rozdzielczości naszej aparatury. - Łataj dziurę i wracaj! - rozkazał Gib. Operacja ta trwała dość długo. Przez ten czas Gib sprawdził jeszcze raz zapis komputera. Nie ulegało wątpliwości, że nieznane promieniowanie byto faktem. Tak samo jak zniszczenie jakiegoś obiektu przez działo plazmowe. Gib uznał, że należy wywołać procedurę kontaktu z obcą cywilizacją. Był chyba pierwszym w historii lotów pozaukładowych, który ją uruchomił w czasie wyprawy. Pierwszym poleceniem komputera było stwierdzenie konieczności przyśpieszenia prac na zewnątrz statku. Gabor zresztą i tak uwijał się jak w ukropie. - Skończone! - oznajmił wreszcie. - Sprawdzę jeszcze stan całego pancerza i wracam. - Zezwalam - powiedział Gib po uprzedniej konsultacji z komputerem. - Biorę roboty badawcze. - Przyjęte. Gib spojrzał zdziwiony na wskaźniki pokładowe. Gabor w dalszym ciągu nie chciał podłączyć się do stymulatora. - Więc jednak można coś zrobić bez stymulatorów - przemknęło mu przez głowę. Odczuł nawet jakąś dziwną satysfakcję z tego powodu. Na krótko jednak, bo zaraz stymulator wzmocnił pole. Komputer uznał widać, że kapitan nie powinien tracić czasu na tego rodzaju myśli. W międzyczasie skierował wszystkie roboty badawcze do śluzy przeznaczonej dla automatów
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.