ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
\
Niestety, tak nie jest. To, co ]a myślę na temat roz-
poznawania i odróżniania dobra i zła, nie tylko bywa
faktycznie odrzucane przez innych, ale może być kwe-
stionowane zasadniczo, przy czym krytyka ta jest nie-
odparta, jeżeli odnosi się do samych kryteriów dobra i
zła, a nie tylko do sposobów, w jakie dobro lub zło są
lub mogą być osiągane. Jeśli prawdą jest, że moje
kryteria nie (muszą być jawne, że wbudowane są jakoś
w moje postrzeganie i obecne w tym, jak opisuję sprawy
ludzkie w potocznej mowie, to i tak mogą zostać
odrzucone. I często nie mam możliwości obrony przez
odwołanie się do jakiegoś 'wspólnego gruntu, ktiry
dzieliłbym z mym adwersarzem. Mogę, powiedzmy,
widzieć zło w zabijaniu upośledzonych noworodków,
zarazem jednak przyznać muszę, że to widzenie nie
jest powszechne i że ludzie innych cywilizacji co
do których imani pełne prawo stosować pejoratywne
określenie barbarzyńcy" widzą rzecz inaczej. Jeśli
tedy prawdą jest, że język stricte empiryczny czy
be-hawiorystyczny jest jigmentum rationis i nie
nadaje się do użytku w życiu codziennym, to prawdą
jest też, że moralnie nasycone składniki naszej mowy nie
muszą być i nie są tożsame ani w historii, ani w
geografii kultury. Mogę zakładać choć założenia
takiego nie da się udowodnić ani obalić że sposób, w
jaki ludzie postrzegają i opisują fakty w ich moralnych
stronach, jest wyrazem udziału w królestwie sacrum,
wśród niewierzących zaś ten typ percepcji stanowi
pozostałość spuścizny religijnej, w której mają nie-
uchronnie udział przez sam fakt wychowania w danej
cywilizacji. Jest to temat dla dociekań antropologicznych
i historycznych (chyba zresztą niewykonalnych), odłożę
go więc na bok.
Kwestia prawomocności jest jednak od tamtej lo-
gicznie niezależna. Przez wieki całe wykuwano język
naukowy, próbując coraz konsekwentniej oczyścić go
z wszelkich składników wartościujących i zakładają-
cych cele, a także z wszelkich wyrażeń subiektyw-
nych" i odnoszących się do intencji. To dzieło oczysz-
czania postępowało coraz bardziej nieubłaganie, rozsze-
rzając się z fizyki na chemię i biologię, a jego najnowszą
fazę stanowi (z grubsza zgodnie z Comte'owską hierarchią
nauk) rozkwit behawiorystycznej psychologii i
socjologii. Całkiem natomiast skromna jest jej inwazja w
badaniach historycznych i nie wygląda na to, żeby mogła
wedrzeć się i do nich z pełnym sukcesem, chyba że one
same przestaną być tym, czym są: opisem jednostkowych i
niepowtarzalnych łańcuchów ludzkich działań, a więc
także celów, namiętności, pragnień i lęków (imponujący
rozwój historiografii ilościowej, który obserwujemy
ostatnio, nie wnosi w tym względzie zmian).
Wspomniałem już poprzednio, że język nauki nie może
rościć sobie pretensji do tego, iż otwiera dostęp do
prawdy w sensie transcendentalnym (o ile nie przyj-
muje się implicite arbitralnych założeń filozoficznych i
nie opiera samej prawomocności pojęcia prawdy na
odwoływaniu się do bytu wszechwiedzącego). Mimo
to, zalety i wyższość tego języka polegają na tym
właśnie, że odwołuje się on do takich schematów my-
ślenia (czyli reguł logicznych) i postrzegania, które mo-
żemy zasadnie uznawać za uniwersalne i w tym sensie
obiektywne". Sądzić można, że język ten określa takie
kryteria uznawalności, co do których ludzie skłonni są
do zgody. Język, który zawiera historycznie
ukształtowane sądy wartościujące, nie ma wsparcia
w autorytecie takiego trybunału, zdolnego do
inter-subiektywnej" oceny kontrowersji, przeto jego
założenia mogą być kwestionowane nie tylko przez
para-noików, ale także przez ludzi, którzy należą do innej
tradycji kulturalnej (status epistemologiczny paranoika
sprowadza się w końcu do tego^że jest on odosobniony). I
w takim właśnie sensie powiedzenie Jeśli nie ma Boga,
wszystko wolno" wydaje mi się słuszne. Musimy
przyjąć zasadę empirystów (w nieco uproszczonym,
lecz dla naszych potrzeb wystarczającym sformułowa-
niu), że sądy nasze o tym, co moralnie złe lub dobre
nie mogą mieć logicznych odpowiedników w języku,
w którym brak takich predykatów, a zwłaszcza w ję-
zyku nauk empirycznych. Proponowane przez niektó-
rych filozofów rozwiązanie możemy dowiedzieć się,
czym jest dobro i zło, przyglądając się. jak ludzie po-
sługują się tymi wyrazami" nie wystarczy, jako że
ludzie nie używają ich zawsze i wszędzie tak samo. Z
tego samego powodu nie do przyjęcia jest założenie
0 istnieniu jakiejś uniwersalnej ludzkiej intuicji, do
|
WÄ
tki
|