ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Aha powiedział Nicholas oglądając się spokojnie. Pan tutaj?
Niewolniku! zawołał pan Lenville wymachując prawą ręką i zbliżając się do
Nicholasa
teatralnym krokiem. Ale w tej chwili zdziwił się widać trochę, gdyż Nicholas nie
wydawał się
tak bardzo przestraszony, jak można się było spodziewać, a więc tragik nagle i
dość
niezręcznie stanął w miejscu, na co zgromadzone damy wybuchnęły piskliwym
śmiechem.
Przedmiocie mej wzgardy i nienawiści! powiedział pan Lenville. Budzisz we
mnie
tylko odrazę.
Nicholas roześmiał się, bo wbrew ogólnemu oczekiwaniu bawiło go to
przedstawienie, a
damy dodały mu odwagi głośniejszym niż poprzednio chichotem, na co pan Lenville
uśmiechnął się z niezmierną goryczą i wyraził pogląd, że są one kokietkami".
Ale nie będą ci obroną zakończył spoglądając na Nicholasa z dołu do góry, to
znaczy
od butów do czoła, a potem z góry na dół, to znaczy od czoła do butów, które to
dwa
spojrzenia, jak każdemu -wiadomo, na scenie oznaczają wyzwanie. Nie będą ci
obroną...
smarkaczu!
Mówiąc to pan Lenville skrzyżował ramiona i groził Nicholasowi wyrazem twarzy, z
jakim
zwykł patrzyć w melodramatach na tyrańskich królów, gdy mówią: Precz z nim do
najgłębszego lochu pod zamkową fosą!" Takie spojrzenie, zwłaszcza gdy
towarzyszył mu
lekki brzęk kajdan, wywierało w swoim czasie pożądane skutki.
Tym razem wszakże, czy ze względu na brak kajdan, czy z innych powodów, nie
uczyniło to
na przeciwniku pana Lenville'a głębszego wrażenia, lecz odwrotnie, zdawało się
powiększać
jeszcze wesołość, którą jaśniała twarz Nicholasa. W tym stadium zapasów dwaj czy
trzej
dżentelmeni, którzy przybyli specjalnie, by zostać świadkami ciągnięcia
Nicholasa za noś,
zaczęli się niecierpliwić i szemrać, że jeśli ma to w ogóle nastąpić, niech
lepiej nastąpi zaraz,
jeśli zaś pan Lenville nie ma zamiaru tego zrobić, niech się otwarcie przyzna i
nie naraża ich
na stratę czasu. Przynaglony w ten sposób tragik poprawił mankiet prawego rękawa
surduta,
by tym sprawniej wykonać zamierzoną operację, i dostojnym krokiem zaczął się
zbliżać do
przeciwnika; który dopuścił go na właściwą odległość, a potem z niezmąconym
spokojem
zwalił jednym uderzeniem z nóg.
Nim zwyciężony tragik zdołał unieść głowę z desek, pani Lenville (która, jak
wspomniano
już, była w błogosławionym stanie) wyskoczyła z ostatnich szeregów dam i z
przejmującym
krzykiem rzuciła się na rozciągnięte ciało.
Czy widzisz to, potworze? Czy ty t o widzisz? zawołał pan Lenville siadając
i
wskazując na swoją zrozpaczoną małżonkę, która bardzo mocno obejmowała go w
pasie.
No powiedział Nicholas i skinął głową prze proś mnie pan za obelżywy list,
który
napisałeś wczoraj wieczorem, i nie trać więcej czasu na czczą gadaninę.
Przenigdy! wrzasnął Lenville.
Tak! Tak! Tak! zawodziła jego żona. Przez wzgląd na mnie... na mnie,
Lenville,
zaniechaj próżnych form, bo ujrzysz u swych stóp moje zimne zwłoki!
To wzruszające rzekł pan Lenville rozglądając się wokół i otarł oczy
wierzchem dłoni.
Więzy natury są zbyt potężne! Słaby małżonek i ojciec, choć przyszły dopiero
ojciec,
ustępuje. J a przepraszam.
Pokornie i uniżenie powiedział Nicholas.
Pokornie i uniżenie powtórzył tragik, posępnie spoglądając w górę lecz po
to
jedynie, by ją ocalić. Nadejdzie bowiem czas...
W porządku przerwał Nicholas. Mam nadzieję, że we właściwym czasie
powiedzie
się jak należy pani Lenville, a pan, jako ojciec, będzie mógł zacząć ze mną
znowu, jeśli
dopisze mu odwaga. W porządku! A na drugi raz uważaj pan i nie pozwalaj, by
zawiść
ponosiła cię tak daleko. Uważaj również, by dokładnie zbadać usposobienie
rywala, nim go
zaczepisz.
Udzieliwszy tej pożegnalnej rady Nicholas podniósł jesionową laskę, którą pan
Lenville
upuścił, złamał ją na dwoje, rzucił oba kawałki przeciwnikowi i odszedł
skłoniwszy się lekko
w stronę widzów.
Najgłębszy szacunek otoczył go tego wieczora, a ludzie, którym rano jak
najbardziej zależało,
by młody aktor został pociągnięty za nos, korzystali teraz z każdej sposobności,
by
odprowadzić zwycięzcę na stronę i tłumaczyć mu z wielkim zapałem, jak cieszy ich
fakt, iż
potraktował we właściwy sposób tego Lenville'a, nieznośnego jegomościa, któremu
dziwnym
zbiegiem okoliczności każdy z nich zamierzał dać przy takiej czy innej okazji
równie
zasłużoną nauczkę, a jeśli tego nie zrobił, to tylko i wyłącznie z litości.
Doprawdy, gdyby
opierać swe sądy na nieodmiennym zakończeniu tych wszystkich opowieści, to nie
było nigdy
tak miłosiernego i dobrodusznego zespołu ludzi, jak męska część towarzystwa pana
Wincentego Crummlesa.
Nicholas odnosił się do swego triumfu podobnie jak do powodzenia w małym światku
teatralnym, to znaczy z umiarem i pogodą. Zgnębiony pan Lenville podjął
beznadziejny
wysiłek' i próbował zemścić się wysyłając na galerię chłopca, który miał
gwizdać, lecz
chłopiec ów padł ofiarą powszechnego oburzenia i niezwłocznie został wyrzucony z
teatru
bez zwrotu pieniędzy za bilet.
Smike powiedział Nicholas, kiedy skończyła się pierwsza sztuka, a on sam
kończył się
ubierać do wyjścia na ulicę nie ma do mnie żadnego listu?
Jest odparł Smike. Właśnie odebrałem to z poczty.
Od Newmana Noggsa rzekł Nicholas rzuciwszy okiem na koślawe litery adresu.
Niełatwa sprawa odczytać jego pismo. Ha... zobaczymy... zobaczymy...
Po półgodzinnym ślęczeniu nad listem młodzieniec zdołał zaznajomić się z
treścią, która bez
wątpienia nie mogła wpłynąć na poprawę jego humoru. Newman przede wszystkim
zwrócił
dziesięć funtów, gdyż upewnił się, że ani pani Nickleby, ani Kate nie odczuwają
w danej
chwili dotkliwego braku pieniędzy, niebawem zaś może nadejdzie czas, kiedy
Nicholasowi
będą one bardziej potrzebne. Zaklina młodego przyjaciela, by nie przejął się
tym, co teraz
napisze, nie stało się nic złego... obie panie są zdrowe..
|
WÄ
tki
|