ďťż

Każdy mógł zabrać dwóch służących lub członków rodziny, a reszta domowników będzie musiała sobie znaleźć własny transport...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Na Esley. Albo na Harzapid, kwaterę główną Czwartej Floty. Nagle pojawiły się aż dwie pogłoski. Lord Chen na szczęście nie musiał się martwić, że w całym tym zamieszaniu zgubi córkę. Terza miała polecieć samodzielnie na Laredo, na jachcie rodzinnym lorda Martineza, nieświadoma faktu, że jej ojciec prawdopodobnie przybędzie tam przed nią. Właśnie w dniu poprzedzającym odlot, podczas debaty na temat finansów, lord Chen odniósł triumf osobisty. Ewakuacja Zanshaa oznaczała, że wojna nie skończy się szybko jedną wielką bitwą, która zmiażdży Naksydów i przywróci porządek w całym imperium. Przeciwnie, wojna będzie się ciągnąć, a wraz z nią problem pozyskiwania funduszów, niezbędnych do jej prowadzenia. Dotychczas imperium funkcjonowało dzięki serii wydatków specjalnych, opartych na rezerwach walutowych i dodatkowych emisjach obligacji. Ale rezerw już nie było, cena obligacji załamała się po podaniu nowin z Magarii do wiadomości publicznej i obecnie rząd po prostu drukował pieniądze, by z dnia na dzień sprostać zobowiązaniom. Nie spodziewano się żadnych dochodów z jednej trzeciej imperium, opanowanej przez Naksydów. Inflacja osiągała poziom niemal dwucyfrowy. Kiedy imperium zostanie poinformowane, że rząd uciekł z Zanshaa, kto wtedy przyjmie jego walutę? Obligacje byłyby wówczas warte więcej jako papier na tapety niż jako papier rynkowy. W zwykłych czasach rząd obchodził się dość skromnym budżetem. Parowie troszczyli się o większość drobnych spraw, finansując je z własnej kieszeni. Resztę pokrywało wynajmowanie własności rządowej, sprzedaż energii ze stacji pierściennych i innych źródeł, sprzedaż antymaterii dla transportu prywatnego, podatek od połączeń telekomunikacyjnych i akcyza nałożona na handel międzygwiezdny. Już od pierwszego dnia wojny to wszystko najwyraźniej nie wystarczało. Alternatywą było opodatkowanie tych, którzy naprawdę posiadali majątki, a więc głównie parów i ich przedsiębiorstw. Parowie niechętnie nakładali na siebie podatki; większość z nich nie widziała powodów, by jakaś wojna domowa miała zmienić ten stan. Przecież już poświęcali sporo kapitału w interesie publicznym: utrzymywali drogi, realizowali projekty wodno- kanalizacyjne, prowadzili działalność charytatywną, sponsorowali przedstawienia teatralne i tak dalej. Lordowie konwokaci rozpaczliwie chcieli zebrać pieniądze dowolnymi metodami, byle nie bezpośrednim opodatkowaniem. Wynikiem była bezładna seria podatków konsumpcyjnych – na sól, na napitki, na wykorzystanie przestrzeni magazynowej w podlegających rządowi stacjach pierściennych. Ten ostatni niepożądany dekret wprawił lorda Chena w nastrój gorączkowy. Jako właściciel statków płacił już stały piętnastoprocentowy podatek od wartości każdego towaru, wyładowanego na stacji pierściennej. Przymus ponownego płacenia za magazynowanie tego samego ładunku to ruina. Jednakże większość konwokatów to nie byli armatorzy i usilnie próbowali podnieść akcyzę do trzydziestu procent. Z taką stawką podatkową międzygwiezdny handel stawał się po prostu niedochodowy i statki by przestały latać. Lord Chen i wszyscy zainteresowani frachtem konwokaci nieustannie to podkreślali, a w końcu zorganizowali obstrukcję parlamentarną, by zagadać ten temat na śmierć. Zbliżająca się nieuchronnie ewakuacja Zanshaa nawet największym konserwatystom odebrała pretekst do twierdzeń, że wojna będzie krótka, i na ostatniej sesji Konwokacji przed opuszczeniem stolicy przed izbę przedłożono projekt ustawy, by opłacać wojnę z jednoprocentowego podatku dochodowego. Tradycjonaliści twierdzili, że to gorsze niż rewolucja – nawet ci plugawi Naksydzi nie byliby złośliwymi radykałami, by nakładać podatek na majątki. Lord Said zapewnił lordów konwokatów, że to środek tylko czasowy. Wskazał za siebie ceremonialną pałeczką, gdzie za przezroczystą tylną ścianą Sali Konwokacji znajdował się taras, z którego kiedyś zrzucono zbuntowanych Naksydów. – Jeśli nie znajdziemy sposobu finansowania tej wojny – powiedział – możemy równie dobrze rzucić się ze skały, ponieważ to los bardziej miłosierny, niż ten, jaki gotują nam Naksydzi. Kiedy arcykonserwatywny lord senior wypowiedział się za takim środkiem, podatek uchwalono wyraźną większością głosów. Jeden z oponentów – bezzębna stara Torminelka - walnęła wściekle pięścią w swój pulpit i warknęła, że ponieważ Konwokacja zarzuciła zasady cywilizacji, ona osobiście może równie dobrze pozostać na Zanshaa i poczekać na Naksydów, którzy – jak się wydaje – mają klarowniejsze pojęcie o przyzwoitości i porządku niż członkowie tej izby. Lord Senior uprzejmie zasugerował, że być może lady konwokatka zapomniała, że takie działanie, zgodnie z postanowieniem Konwokacji sprzed zaledwie dwóch dni, nazywa się zdradą stanu. – Bardzo bym bolał nad koniecznością wyrwania pani wszystkich kończyn po kolei i zrzucenia pani z Górnego Miasta – oznajmił Said – ale niestety, szanowna pani, jesteśmy sługami prawa, a nie jego panami. Lord Chen ledwie słuchał tej wymiany zdań – zbyt go pochłaniało radowanie się. Zaledwie kilka godzin temu jeden z jego kolegów-armatorów przedłożył na komisji poprawkę do projektu ustawy dochodowej, która likwidowała akcyzę od ładunków. Nagle interes lorda Chena stał się znowu dochodowy i nawet po potrąceniu jednego procenta lord mógł się spodziewać kolosalnych zysków
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.