ďťż

Choć to bardzo inne, to jednak przypomina mi to jakoś Faulknera...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tyle że uroda świata jest u Myśliwskiego nieporównywalnie większa. Jest to jeden z elementów godzących człowieka z losem - ale to tym razem bardzo typowe dla całego nurtu wiejskiego. Myśliwski jest poza tym autorem trzech dramatów, właściwie moralitetów, blisko spokrewnionych z jego prozą. Złodziej (1973) to czas okupacji i wiejski sąd nad złodziejem kartofli, przybyłym z miasta; Klucznik (1978) to czas nacjonalizacji, opustoszały pałac, stary hrabia i klucznik oszukujący go, że jeszcze wszystko trwa jak dawniej; wreszcie najbardziej moralitetowe Drzewo z lat osiemdziesiątych, gdzie stary chłop broni buldożerom budowy szosy, siedząc na drzewie i spotykając tu żywych i umarłych. 91 Z mojego punktu widzenia cenne jest w Myśliwskim i to, że jego twórczość nie ma właściwie, mimo wzmianek o wydarzeniach historycznych, związku z jakąś politycznością czy aktualnymi układami. Niezależnie od tego jak dalej potoczą się sprawy wsi, wszystko wskazuje na to, że tą twórczość należy do trwałych dóbr literatury polskiej. Marian Pilot Świetnie, na ogół, czyta się książki Mariana Pilota, pełne fantazji sytuacyjnej i językowej, kpiarskie, a zawsze z drugim, zastanawiającym dnem. Łączy się u niego magiczne i groteskowe, choć na ogół nurty te płyną osobno. To może zaskakująca analogia, ale takie zespolenie elementów odległych oglądaliśmy kiedyś w poezji Gałczyńskiego. Naturalnie, nie szło tam o sprawy wiejskie, podczas gdy Pilot jest pod tym względem twórcą wręcz sztandarowym. Marian Pilot (Siedlikowo k. Ostrzeszowa 1936) ukończył dziennikarkę na UW, pracował w prasie, bardzo różnej, bo i drobiarsko-jajczarskiej, na długie lata związał się z „Tygodnikiem Kulturalnym”, pismem ludowców, wreszcie założył Klub Kultury Chłopskiej, któremu prezesuje. Obowiązuje w nim strój klubowy - własnoręcznie uplecione łapcie z łyka i sukmana, pić wolno tylko samogon, przegryzać prażuchą. Pilot debiutował już w latach pięćdziesiątych i właściwie należy do pokolenia „Współczesności”. Ma bardzo znaczny dorobek, głównie w postaci opowiadań i powieści, pisał jednak także scenariusze radiowe i telewizyjne, uprawia publicystykę, a jedna z jego najlepszych książek jest czymś pośrednim między gawędą a esejem. Od początku zwróciła uwagę jego pasja stylizatorska i cudeńka, które wyprawia z językiem. Nie należy jednak tego absolutyzować, jak zdarzyło się to już paru krytykom. Dla Pilota to nie tylko język, ale sam świat jest i groteskowy, i magiczny. Nie tylko wieś, miasto podobnie, ale w znacznie gorszym gatunku. Anna Bury widzi w jego twórczości sztandarową „antysielankowość”, wspartą na pojęciach życia-miłości-śmierci, a posługującą się przede wszystkim hiperbolą. To prawda, że Pilot jest groteskowy, makabryczny, pełen dziwności, zawiłej składni, obłędnych w danym miejscu cytatów, że uprawia właściwie powieść-happening. Przedziwne postaci i sytuacje, osobliwe nazwiska. Ale wszystko to jest czymś więcej niż zabawą, Bereza słusznie pisze o poczuciu niewiadomego - w człowieku i w świecie. Bardzo mi się to wszystko podoba, od dawna podejrzewam, że świat, nawet w swoich najtragiczniejszych odsłonach, nie jest całkiem na serio. Świat Pilota, jest, jak on sam mówi, „pantałykalny”. Wiele tu z pewnością z Gombrowicza, choćby upodobanie do sytuacji „kupy”, w której wszyscy gniotą się i miętoszą. Ale ulubionych motywów Pilota można by wymienić sporo - choćby psa, psiarczyka, hycla, a też i rzeźnika. Wpływów też wyliczono mu bez miary - Faulknera, Caldwella, Zegadłowicza, Gombrowicza, Macha, Witkacego, Mrożka, Marka Nowakowskiego i kogo tam jeszcze. Z pewnością da się przywołać ekspresjonizm i turpizm. Ale wyszło z tego coś bardzo własnego. Debiutował Pilot zbiorem opowiadań Panny szczerbate (1962), które wyglądały niemal jak popis kunsztu literackiego. Fantastyka, groteska, naturalizm i Mrożek, apokryfy ewangeliczne, makabra i nadrealizm - wszystko się tutaj kłębiło. Wszystkie raczej niemożliwe niż możliwe dziwności wsi i języka zostały wygrane lekko i z wdziękiem. Ale widać było, że to coś więcej niż zabawa, że to przecież poszukiwanie nadziei. Książka została przyjęta bardzo dobrze, wskazywano na zupełny brak związku z dominującym wówczas „małym realizmem”. No jasne. Potem przyszła powieść Sień (1965), w której student pozostaje po wykopkach w małym PGR Cierłajny, budząc zdumienie i nieufność. Istotne są tu losy kilku mieszkańców pegeeru. Opowieści świętojańskie (1966) są dwie, pierwsza to faulknerowska, ponura historia sporu o dziedzictwo, druga zaś to dzieje oportunistycznej kariery prezesa skupu Buga, którego samochód utknął w piachu, a cała wieś odmówiła pomocy. Ta Śwętojańska druga uważana jest za jeden z najlepszych utworów Pilota. 92 Teraz przychodzi parę powieści, w których Pilot zderza wartości wiejskie z miejskimi, co byłoby ze szkoły Kawalca, gdyby nie to, że autor coraz silniej przejmował się Buczkowskim. Efekt był właśnie taki, jak przy Buczkowskim lub późnym Parnickim - wszyscy chwalili, nikt nie czytał. Sam Marian też, zdaje się, uważa te utwory za swoje najwybitniejsze dzieła. Powieść Majdan (1969), która miała pierwotnie nosić tytuł Bezhołowie, opowiada o pokoleniu ówczesnych trzydziestolatków, którzy ze wsi przywędrowali do miasta. Bohater książki ucieka właśnie ze wsi, kończy studia dziennikarskie, zostaje autorem komiksów. Jednocześnie rozprasza się duchowo, dezintegruje. Książka jest autooskarżeniem (elementy autobiograficzne są oczywiste), szyderstwem z siebie samego. Samo miasto jest bowiem bezsensem i koszmarem, przede wszystkim w sensie moralnym, lecz i dosłownym, jego mieszkańcy są uosobieniem inercji i oportunizmu. Nie tylko sceneria jest wielką rupieciarnią
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.