ďťż

Być może już na wiosnę, jeśli będę mieć dużo pieniędzy - śmiem twierdzić, że tak właśnie się stanie - pomyślimy o rozbudowaniu domu...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Oba nasze saloniki są za małe, by pomieścić tych wszystkich przyjaciół, których spodziewam się często u nas widywać; myślałam już, żeby z jednym z nich połączyć korytarz i zabrać jeszcze kawałek drugiego, z jego reszty zaś zrobić wejście, a wtedy ła- Nie można go było nazwać chatką... - w języku angielskim wyraz cottage oznacza chatę. Kapryfolium - krzew ozdobny o białych lub żółtych kwiatach, odznaczających się pięknym zapachem. 23 two będzie dobudować nowy salon, potem sypialnie i mansardę' na piętrze -i już mamy nową przytulną chatkę! Chciałabym, żeby schody były ładniejsze... Nie można spodziewać się cudów, choć nie sądzę, żeby ich poszerzenie stanowiło problem. Zobaczymy, jak będę prosperować na wiosnę, i stosownie do tego zaplanujemy nasze renowacje. Tymczasem zaś, póki tych wszystkich zmian nie można było opłacić z dochodów wysokości pięciuset funtów, zgromadzonych przez kobietę, która nigdy w życiu nie musiała oszczędzać - panie Dashwood były wystarczająco rozsądne, by cieszyć się domem takim, jakim przedstawiał się on obecnie. Każda z nich pochłonięta była własnymi sprawami, każda też usiłowała, szukając odpowiedniego miejsca dla swoich książek i innych drobiazgów, wymościć własne gniazdko. Przewieziono i postawiono we właściwym miejscu fortepian Mariannę. Na ścianach saloniku zawieszono rysunki Elinor. W podobnych zajęciach przeszkodził im dopiero gospodarz, który zjawił się następnego dnia, zaraz po śniadaniu, by powitać je w Barton i wyrazić gotowość zaoferowania wszystkiego, czego tylko mogłoby im zabraknąć, a co znajduje się w jego domu czy ogrodzie. Sir John Middłeton był przystojnym mężczyzną około czterdziestki. Już wcześniej bawił z wizytami w Stan-hill, od owych wizyt upłynęło jednak zbyt wiele czasu, by kuzynki mogły go pamiętać. Z jego twarzy wprost biła dobroduszność; a jego sposób bycia był równie przyjazny, jak jego list. Zdawało się, że przyjazd pań Dashwood sprawia mu prawdziwą przyjemność i że ich wygoda jest obiektem jego szczerej troski. Wiełe mówił o tym, że jego wielkim pragnieniem jest to, by ich stosunki z rodziną Middleton były jak najserdeczniejsze; gorąco też nalegał, by panie Dashwood codziennie gościły na obiedzie w Barton Park, dopóki nie zadomowią się na dobre w nowym mieszkaniu, ł choć te namowy znacznie wykraczały poza granice uprzejmości, nowe lokatorki nie mogły obrazić gospodarza, odmawiając. Uprzejmość nie ograniczała się zresztą do słów, gdyż niespełna w godzinę po jego odjeździe z Barton Park przysłano im wiełki kosz z owocami i warzywami rosnącymi w ogrodzie sir Johna; a w śład za nimi, jeszcze tego samego dnia, wielki połeć dziczyzny. Sir John nalegał również na to, by pozwoliły mu dostarczać na pocztę wszystkie swoje listy oraz przywozić z poczty te, które do nich przyszły. Błagał też, by nie odmawiały mu tej przyjemności i pozwoliły sobie codziennie przesłać egzemplarz jego gazety. Lady Middleton wysłała przez męża niezwykłe uprzejmy liścik, w którym oświadczała, że z niecierpliwością oczekuje pani Dashwood, jeśli tylko nie sprawi to kłopotu tej ostatniej; a ponieważ w odpowiedzi na ów liścik otrzymała od pani Dashwood równie uprzejme zaproszenie do złożenia jej z kolei wizyty - stanęło w końcu na tym, że lady Middleton odwiedzi panią Dashwood następnego dnia. Wszyscy z wielkim niepokojem wypatrywali osoby, której zawdzięczali w Barton Park tak wiele, a jej szyk i wytworność w zupełności czyniły zadość tym oczekiwaniom. Lady Middleton nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia sześć czy dwadzieścia siedem lat; miała miłą twarz, była wysoka, niezwykle zgrabna, słowem była osobą pełną wdzięku. Jej maniery odznaczały się dystynkcją, której nie dostawało manierom jej męża. Trochę im jednak brakowało otwartości i serdeczności; a jej wizyta trwała wystarczająco długo, by nieco osłabić pierwsze wrażenie - uczucie podziwu dla osoby, która choć doskonale wychowana, w istocie pełna była chłodu, rezerwy, i która, pomijając frazesy, nie miała zgoła nic do powiedzenia
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.