ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
No więc myślę, że będę musiał sam to zgadnąć, ale jak? Jak? Podejdź no tu, ty
żółty
małpoludzie, i siądź między mną a ogniem, żeby światło przenikało przez ciebie.
Może będę
mógł dostrzec coś z tego, co się kłębi w twojej dużej głowie. Nazywają cię
Światło
w Ciemności, więc oświeć trochę moją ciemność.
Hans podszedł niechętnie i usiadł w miejscu, które Zikali wskazywał swym
kościstym
palcem, uważając, aby żadną częścią swojej anatomii nie dotknąć rozsypanych obok
magicznych
kostek. Bał się, jak myślę, żeby go nie zaczarowały. Położył na brzuchu swój
postrzępiony
kapelusz, jakby chciał się w ten sposób osłonić przed świdrującym spojrzeniem
płonących oczu
Zikalego.
Ho, ho, żółty człowieku powiedział karzeł po kilku sekundach wpatrywania się,
w czasie
których Hans wiercił się niespokojnie i nawet, co było widać, mimo zmarszczek i
żółtawej cery,
zaczerwienił się, zupełnie jak dziewczyna, którą ogląda potencjalny kandydat na
męża,
zastanawiając się, czy się nada czy nie na piątą żonę. Ho, ho! Zdaje mi się,
że znałeś tę jaskinię
jeszcze przed burzą, ale oczywiście zgaduję tylko, bo jak mógłbyś ją inaczej
znaleźć w takim
pośpiechu. Zdaje mi się też, że miała coś wspólnego z Buszmenami, jak większość
jaskiń w tym
kraju.
Pytanie tylko, co w niej było? Nie, nie mów mi. Chcę to sam znaleźć. To dziwne,
że
przychodzą mi na myśl malowidła. Nie, nie dziwne, bo Buszmeni często malowali na
ścianach
jaskiń. Nie powinieneś kiwać głową, żółtku, bo to sprawia, że zagadka staje się
zbyt łatwa. Nie
ruszaj się, tylko patrz na mnie i nie myśl o niczym.
Malowidła, wiele malowideł, ale jedno szczególnie ważne, myślę... Coś, do czego
trudno
było dotrzeć. Tak, nawet było to niebezpieczne. Czy ten rysunek nie przedstawiał
przypadkiem
ciebie, kiedy byłeś młody i piękny, żółtku?
No i znowu potrząsasz głową. Trzymaj ją nieruchomo, żeby myśli nie przelewały
się jak
woda w garnku. W każdym razie był to obraz czegoś okropnego, ale większego niż
ty. Aha!
Rośnie i rośnie. Mam już, Macumazahnie, podejdź tu i stań koło mnie, a ty,
żółtku, odwróć się
twarzą do ognia. Ha, źle się pali, a powietrze jest takie zimne, takie zimne!
Muszę poprawić
ogień.
Jesteś tu, Macumazahnie? Aha, jesteś. Popatrz teraz, co tu mam, zobaczysz, jaki
to daje
płomień mówiąc to, włożył rękę do torby, wyjął troszkę jakiegoś proszku i
posypał nim żarzące
się węgle. Potem wyciągnął kościste ręce, rozprostował nad ogniskiem i wolno
wzniósł w górę.
Może zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale faktem jest, że płomienie jakby idąc za
ruchem jego
rąk wzbiły się na wysokość trzech czy czterech stóp. Opuścił ręce i płomienie
przygasły. Wzniósł
je raz jeszcze i płomienie ponownie strzeliły w górę, tyle że jeszcze wyżej niż
przedtem.
Powtórzył to przedstawienie po raz trzeci i tym razem fala ognia buchnęła na
wysokość dobrych
piętnastu stóp. Pozostała tak, płonąc równo, jak płomień lampy.
Spójrz w ogień, Macumazahnie. Ty też, żółtku powiedział niesamowitym głosem,
który
zdawał się dochodzić z oddali i powiedzcie mi, czy coś tam widzicie, bo ja nie
mogę nic
dojrzeć. Nie mogę.
Spojrzałem. Przez chwilę nie widziałem nic. Potem na tle płomieni zaczął się
rysować jakiś
kształt. Drgał i zmieniał się, aż w końcu znieruchomiał i stał się zupełnie
wyraźny i niemal
realny. Przede mną, otoczony płomieniami, stał Heu-Heu, dokładnie taki, jakiego
widziałem na
malowidle naskalnym, tyle że teraz wydawał się żywy, gdyż mrużył oczy. Heu-Heu
wyglądający
jak diabeł wśród płomieni piekielnych! Zaparło mi dech, ale stałem spokojnie.
Natomiast Hans
wybuchnął, krzycząc łamaną holenderszczyzną:
Allemaghte! Da ist die leeliker auld deil! (To znaczy: Boże Wszechmogący, tam
jest ten
wstrętny, stary diabeł!)
Potem przewrócił się na plecy i legł nieruchomo, porażony strachem.
Ha! ha! ha! roześmiał się Zikali. Ha! ha! ha! a wąwóz powtórzył
zwielokrotnionym
echem: Ha! ha! ha!
Rozdział IV
LEGENDA O Heu-Heu
W końcu Zikali przestał się śmiać i przyjrzał się nam uważnie swymi głęboko
osadzonymi
oczami.
Kto pierwszy powiedział, że wszyscy mężczyźni są durniami? spytał. Zdaje
się, że
jakaś kobieta. Piękna kobieta, która z nich kpiła i przekonała się, że są głupi.
Jeśli naprawdę tak
było, to musiała być też mądra, jak zresztą wszystkie kobiety. Chociaż one też
są niezbyt mądre,
bo jak powiada przysłowie z tego powodu zostają same. Jest jeszcze inne
przysłowie:
wszyscy mężczyźni okazują się kiedyś tchórzami, choć ogólnie biorąc mogą być
dzielni. Więcej
nawet wszyscy są tacy sami. Czy jest jakaś różnica między tobą, Macumazahnie,
białym
człowiekiem, który setki razy ryzykował własną głową, a tą żółtą małpą? Tu
wskazał na Hansa,
leżącego na wznak i drżącymi wargami szepczącego modły do różnych bogów. Boicie
się obaj,
jeden tak samo jak drugi. Jedyna różnica polega na tym, że ty starasz się ukryć
swój strach, a ta
żółta małpa, jak to małpy, skomli z przerażenia.
No i dlaczego się tak boicie? Dlatego, że za pomocą prostej sztuczki ukazałem
wam obraz
kryjący się w waszych myślach? Podkreślam nie za pomocą czarci, ale prostej
sztuczki, którą
potrafiłoby zrobić nawet dziecko, gdyby je ktoś tego nauczył. Mam nadzieję, że
nie zachowacie
się w ten sposób, kiedy staniecie twarzą w twarz z prawdziwym Heu-Heu. Bardzo
bym się na
was zawiódł, a w tej waszej jaskini znalazłyby się dwie nowe czaszki. Ale może w
obliczu
prawdziwego Heu-Heu zachowacie się odważnie... Myślę, że tak. Myślę, że tak, bo
pewnie nie
chcielibyście, żebym się z was śmiał.
I jak to miał w zwyczaju, kiedy chciał komuś dopiec, a jednocześnie zyskać
czas do
namysłu gadał tak jeszcze przez pewien czas, aż w końcu zamilkł, zażył tabaki,
którą dostał ode
mnie, gdyż podczas tej przemowy otwierał paczuszkę, bacznie, nam się przy tym
przyglądając,
jak gdyby chciał przeniknąć nasze dusze.
Ponieważ uważałem, że muszę coś powiedzieć, choćby po to, żeby pokazać, iż nie
przestraszył mnie tym przeklętym pokazem czy czym to tam było, odparłem:
Masz rację, Zikali, mówiąc, że wszyscy mężczyźni są durniami, bo ty sam jesteś
największym z nich.
Sam tak często o sobie myślałem z powodów, które zachowam dla siebie. Ale
dlaczego ty
mnie tak nazywasz? Powiedz, niech się przekonam, czy dostrzegasz te same powody
co ja.
Po pierwsze dlatego, że gadasz tak, jakby Heu-Heu istniał, podczas gdy, jak
dobrze wiesz,
taki stwór nie istnieje i nigdy nie istniał
|
WÄ
tki
|