A teraz - popatrz...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Niewidzialny mur miêdzy nami. Ona mnie nie cierpi. - Nie, a¿ tak ¼le nie jest - powiedzia³a szybciutko Natalia, ¶ciskaj±c obur±cz rêce siostry. - No, ale i tak jest ciê¿ko. - Ha! Widzisz, a ka¿esz mi mieæ dzieci... - za¿artowa³a Natalia. - A kto powiedzia³, ¿e ma byæ lekko?! - ¿achnê³a siê Gabrysia. - Musisz przyj±æ ¿ycie takie w³a¶nie, jak przychodzi, po kolei wszystko - dobre i z³e. Niewa¿ne, czy boli. Nie o to chodzi. Chodzi o istotê sprawy. - Czyli?... - chcia³a wiedzieæ Nutria. - O mi³o¶æ - odpowiedzia³a Gabriela. Sobota 1. Wokó³ ciemno. Ciep³o. Piæ siê chce. ¦ni³o siê jej co¶ okropnego i obudzi³a siê nagle, ¿eby ju¿ tego koszmaru wiêcej nie prze¿ywaæ. Teraz siedzia³a na pos³aniu, patrz±c wokó³ siebie z oszo³omieniem. Jakie¶ kompletnie obce wnêtrze - wszystko nie tam, gdzie byæ powinno. Nie ma ³ó¿ka Pyzy, drzwi nie na swoim miejscu. Okna s± tu ciemne - tylko s³aby, niebieskawy brzask rysuje ich nieznany kszta³t. Bola³o j± w krêgos³upie, szyja zdrêtwia³a. Zrozumia³e - przecie¿ spa³a nie w ³ó¿ku, ale w jakim¶ dziwacznym, obcym fotelu! Przykryta kocem? W szlafroku? Ko³o kaflowego pieca? Gdzie ja jestem, do kroæset? - zastanowi³a siê Laura. W g³owie mia³a jaki¶ niezno¶ny opar. Zaledwie czê¶ci± ¶wiadomo¶ci przebywa³a na jawie, bo strach spowodowany koszmarem trzyma³ j± jeszcze trochê w g³êbi snu. Czu³a siê okropnie. Ca³a siê lepi³a, a od tego, ¿e nagle usiad³a krêci³o siê jej w g³owie. O, proszê! - pokój okrêci³ siê wokó³ jej fotela, raz i drugi, a¿ poczu³a, ¿e zaraz zwymiotuje. Wsta³a, przytrzymuj±c siê oparcia fotela, i kiwnê³a siê parê razy, nim z³apa³a równowagê. ¯eby tylko zd±¿yæ do ³azienki! - ale gdzie tu jest ³azienka? T³umi±c md³o¶ci, posuwa³a siê ostro¿nie naprzód, pomiêdzy ledwie widocznymi sprzêtami. Wystawi³a rêce przed siebie i stara³a siê nie wpa¶æ na jak±¶ szafê lub futrynê. - Jestem w obcym domu. Jestem w Toruniu. Czyli to mieszkanie nale¿y do ciotki Almy Pyziak. Aha, a oto i ona - pochrapuje w s±siednim pokoju, le¿±c na tapczanie, w po¶cieli s³abo bielej±cej w ciemno¶ciach. Gdzie¶ kapie woda - dobrze, to kuchnia. £azienka bêdzie obok. Po cichu domknê³a uchylone drzwi pokoju ciotki, wymaca³a kontakt na ¶cianie, przycisnê³a. Potok okrutnego ¶wiat³a lun±³ gwa³townie na ma³e, bia³e pomieszczenie i Laura stêknê³a, bo zabola³y j± oczy. Kiedy usta³o dzikie dzwonienie w g³owie, podnios³a powieki i w lustrze nad umywalni± ujrza³a siebie - purpurow±, chor± i rozczochran±. Usta mia³a tak spieczone, ¿e a¿ czarne. Otworzy³a kran i napi³a siê. Umy³a twarz i rêce zimn± wod±. Poczu³a siê nieco lepiej. Dla pe³nego komfortu uczesa³a siê szczotk± cioci, le¿±c± na pó³eczce. No, przynajmniej ju¿ wygl±da ³adniej. Chyba kwadrans przesiedzia³a na brzegu wanny, usi³uj±c opanowaæ zawroty g³owy, co wreszcie siê jej uda³o. Md³o¶ci z wolna usta³y. Kwadraty posadzki ju¿ nie krêci³y siê w ko³o, spoczê³y na Swoich miejscach, na przemian czarne i bia³e. Laura wsta³a i pocz³apa³a z powrotem. Zgasi³a ¶wiat³o w ³azience i teraz na odmianê musia³a przyzwyczajaæ oczy do ciemno¶ci. Przez otwarte drzwi widzia³a na przestrza³ pokój, w którym spa³a - s³abo majaczy³y, o odcieñ tylko ja¶niejsze od ciemnej ¶ciany, prostok±ty okien. Przy kaflowym piecu k³êbi³o siê jej legowisko, w g³êbi ¶wieci³ zielony punkcik. Komputer. Zaraz za nim garbi³a siê niklowana lampa biurowa. Laura znalaz³a przycisk, zapali³a ¶wiat³o. pokój od razu o¿y³ i sta³ siê znajomy. Tak, pamiêta³a ten piec , i ten sekretarzyk z ciemnego drewna. £adny mebel. A ile szufladek! Dobrze by³oby mieæ co¶ tak piêknego zamiast tego rega³u ze sklejki. Nad wieñcz±c± sekretarzyk galeryjk± sta³y obrazki - ca³a wystawa fotografii. O, tak! O, tak! - trafi³a tam, gdzie mia³a trafiæ. Bez ¿adnych w±tpliwo¶ci. Na czele wszystkich obrazków, wysuniête do przodu, sta³o kolorowe zdjêcie: szczup³y, wysoki szatyn o stalowych oczach i zwyciêskim u¶miechu opiera³ siê o maskê czerwonego samochodu. Obok niego sta³a jaka¶ m³oda blondynka w szortach, z dwójk± dzieci, wszyscy u¶miechniêci i opaleni. Jeszcze dalej, za nimi - para w d¿insach. Jacy¶ starsi pañstwo. Chyba to wszystko towarzysze podró¿y, bo maj± plecaki i trampki. S± tu i starsze zdjêcia - Laura przybli¿y³a siê i ciekawie jê³a ogl±daæ obrazek po obrazku, przesuwaj±c ramki i wprowadzaj±c nie³ad do wystawki. Ma³y ch³opczyk na rowerku trzyko³owym... Oczy! Tak, to on, tatu¶, kiedy mia³ kilka lat! A tu, ju¿ starszy, stoi obok têgawej okularnicy. A to zdjêcie na pewno robiono w Australii - znów tatu¶ i okularnica - oboje ju¿ doro¶li. W tle bujna ro¶linno¶æ, gór± niebo dziwnie b³êkitne. Nigdzie nie by³o zdjêcia myszowatej cioci Almy - to dziwne. Aha, i nie ma te¿ ¿adnej fotografii ¶lubnej. £atwo siê domy¶liæ, ¿e ciocia nie by³a zadowolona z o¿enku brata - odgad³a nagle Laura. - To dlatego nie by³o jej na ¶lubnym zdjêciu rodziców i nigdy siê nie odezwa³a, nigdy nie zapyta³a o jego dzieci. To dlatego nie ma tu zdjêæ Laury i Pyzy, nie mówi±c ju¿ o mamie. No, chyba ¿e jakie¶ zdjêcia s± w szufladkach... Niewiele my¶l±c, wysunê³a tê pierwsz± od góry. Listy. Nie wolno czytaæ cudzych listów - mówiono jej to od dzieciñstwa, powtarzano jej to tyle razy dlatego, ¿e ona wci±¿ je czytywa³a. Okropnie j± ciekawi³y. No, ale dobrze. Nie wolno czytaæ - to nie. Mo¿e jednak wolno popatrzeæ na stempel i adres zwrotny? E, nic takiego. Listy s± krajowe, na odwrocie kopert lub w lewych górnych rogach - jakie¶ nic nie mówi±ce nazwiska. Nie by³a jednak zbyt pewna w³asnych racji, bo na pierwszy odg³os z pokoju obok - kaszlniêcie i szelest po¶cieli - zgasi³a natychmiast lampkê i wróci³a na swoje prowizoryczne pos³anie. Zamknê³a oczy, opieraj±c g³owê o plusz fotela - ale alarm by³ przedwczesny. Ciocia nie poruszy³a siê ju¿ wiêcej. Tymczasem Laurze odechcia³o siê wstawaæ. Mi³o siê le¿a³o. Jej organizm wyra¼nie potrzebowa³ odpoczynku. Zreszt±! - do czego ma siê spieszyæ. Ju¿ wie, ¿e na pewno jest u siostry tatusia. Teraz nie bêdzie trudno go odnale¼æ. A skoro ma siê tak± pewno¶æ, mo¿na spokojnie poczekaæ do rana. I jeszcze trochê pospaæ. 2. - Dzwoniê, bo co¶ siê wydarzy³o - powiedzia³ kto¶ w pobli¿u i Laura otworzy³a oczy. S³oñce! Z ulicy dobiega³y odg³osy normalnego ruchu
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.