– I co to kosztować będzie? – zamruczał Piotrowski...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zakonnik się roz¶miał. – Króla IMci dosyć, a i klasztor niemało, bo my, choć zakonnicy ubodzy, nie możemy dopu¶cić, aby¶my też panu co¶ naszemu nie przynie¶li. Gdyby mu to przynajmniej na szczę¶cie było! – westchn±ł mnich – ale... Ręk± zamachn±ł i umilkł. – A dlaczegóż nie miałby być szczę¶liwym? – odparł Piotrowski. Czesław długo nań patrzył. – Bo te królewskie i cesarskie małżeństwa – rzekł – kojarz± się na los szczę¶cia. Nie znaj± się z sob± przyszli małżonkowie, a często jedno z nich kogo innego ma w sercu, a innemu rękę oddać musi. Na dwoje babka wróżyła! – Nasz król– pocz±ł Piotrowski – nic mu uj±ć, młody, przystojny, wedle ich obyczaju ubrany i ufryzowany, grzeczny i układny, czemu by się podobać nie miał? – Nie zapominajcie o tym, że z cesarskiego domu arcyksiężniczka –mówił ojciec – która może pamięta, jak u dworu nasz król, naonczas podkomorzuj±c, chodził za stołem... nosem będzie pokręcać... – zamilkł chwilę ojciec Czesław. – Jako powiadam, po co mu było koniecznie cesarzównej albo królewnej szukać – dodał – wybrali¶cie Piasta, trzeba mu było Rzepichy poszukać, a byłaby się znalazła, z rakuskiego za¶ domu... Ksi±dz się zamy¶lił i urwał nagle. Do drzwi stukać zaczęto, wybiegł za głowę się porwawszy. Z pierwszej chwili słychać było głosy pomięszane. O. Czesław się spierał i fukał. Kuchmistrze nalegali i na ostatek poczęto co¶ wydawać, a szlachcice z dala ¶wiadkami byli, jak zabierano oberemkami184 najkosztowniejsze przyprawy. – Nam w domu czasem chrzanem, koprem i kminem obchodzić się trzeba – rzekł Grzegorz – i jako¶ się z tym żyje, ale tu... Korzenno być musi a dostatnio. My też ogórkami się obchodzim, gdy im limonii185 i pomarańcz mało. O. Czesław powrócił, odprawiwszy kucharzy. – Nie powstydziemy się choćby i cesarskiego dworu i cesarzowej matki, która córkę odprowadza – rzekł. – Kuchmistrzów mamy, z których jeden pryncypalny u Jerzego Ossolińskiego186 się aplikował187, a potem kuchnię prowadził, inni też i za granic± u ksi±ż±t różnych uczyli się swej sztuki. Obiecuj± też cuda! Sami cukiernicy, co buduj± do postawienia na stołach, to tylko i¶ć, patrzeć a zdumiewać się, z tak± oni sztuk± piramidy całe wznosz±, jakby z marmurów, alabastrów i kryształów. Piotrowski się u¶miechał, po troszeczku wino cmoktaj±c. – A gdyby¶cie byli króla tego naszego widzieli, gdy w dzień elekcji stał pod chor±gwi±, niepoczesny, skromny, zbiedzony... – pocz±ł spod w±sa – na pole przybył bodaj samotrzeć, 184 o b e r e m e k – naręcze, wi±zka 185 l i m o n i a (z włos.) – cytryna 186 J e r z y O s s o l i ń s k i (1595–1650) znakomity m±ż stanu, marszałek sejmu, jako poseł Rzeczypospolitej odbył słynny wjazd do Rzymu 187 a p l i k o w a ć (z łac.) – tu: służyć bezpłatnie konie – pożal się Boże, barwa wyczesana. I oto co¶my dokazali, dzi¶ on cesarzównę za¶lubi i tysi±cami zamierza go¶ci nakarmić. – Ja za¶ powiadam wam – przerwał zakonnik – aby tylko wdzięczen był... Nasza głowa Ko¶cioła – prymas, cierpieć go nie może, choć musi, hetman także nieprzyjaciel, między senatorami dobrze połowa wrogi. Gdyby mogli, w łyżce wody by go utopili. – Ale królem jest! – podchwycił Piotrowski gwałtownie. – Na jego miejscu wszystkich tych wrogów króla a per consequens188 i ojczyzny nauczyłbym rozumu. – Gdyby było komu pomóc – rzekł ciszej zakonnik – ale on bez mała sam stoi jak palec. Zamilkli wszyscy. – Teraz już mu szlachcie pomóc będzie trudno – odezwał się, pomy¶liwszy, Piotrowski – ale jednak, gdyby bardzo prymas ze swymi bruĽdził, kto to wie? Możemy stan±ć przy nim i obronić. O. Czesław zamilkł. – Biedny to człowiek – rzekł po chwili – wiem od tych, co go otaczaj±. Męczennikiem jest, a siły mu Pan Bóg nie dał do takiej walki nieustajnej, gdzie na każdym kroku trzeba patrzeć sidła i zasadzki. Powiadaj±, że czasem wszedłszy do gabinetu swego modli się a płacze... Czasem wybucha, ale to ogień słomiany; podrażni tylko nim nieprzyjaciół, a nazajutrz zmięknie... A przy tym – dodał ciszej zakonnik – szczę¶cia nie ma! Nic mu się nie wiedzie, Bóg go kocha, bo mu krzyże zsyła. Dlatego ja i tego małżeństwa więcej się obawiam, niż nim cieszę. – Hm! – mrukn±ł Piotrowski. O. Czesław sparł się na stole i pochylił ku niemu. – Ks. biskup chełmiński – ci±gn±ł dalej – panu i królowi jak najlepiej życzył, swataj±c arcyksiężniczkę Eleonorę, ale czy o tym wiedział, co ludzie powiadaj±, że była przeznaczon± księciu Lotaryńskiemu i z nim od dzieciństwa w wielkiej i serdecznej poufało¶ci? Jedzie tedy pewnie ze łzami do nas, a ze wstrętem do narzeczonego jej męża, a że krew w sobie czuje cesarsk±..
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.