ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Obie strony
ulic są wysadzone drzewami, jest dużo trawników i kwiatów,
widać tu wielką troskę o zieleń, miasto jest zadbane, jest czyste
i umyte. Drzewa dają cień, ale spełniają też inną funkcję
psychologiczną. Obecność zieleni łagodzi męczące uczucie
klaustrofobii, lęku zamkniętej przestrzeni, którego doznaje
mieszkaniec oazy. Człowiek osiadły boi się pustyni, pustynia
przejmuje go grozą. Tymczasem wystarczy dojść do granicy
miasta, często wystarczy dojść do końca swojego podwórka:
dookoła pustynia. Pustynia wdziera się do miasta, zasypuje
place i ulice. Byłem w Nuakszott, leży na Saharze, gdzie
regularnie usuwa się naniesione na asfalt zwały piachu, tak jak
u nas usuwa się zimą śnieg z ulic. Widziałem w oazie Atar
chłopów, których wysiłek polega na ciągłym odkopywaniu
palm daktylowych zasypywanych po wierzchołek przez pusty-
; nię. Pustynia atakuje domy, dlatego nie mają okien albo okna
są raz na zawsze zamknięte. W tym klimacie! A jednak w ten
sposób człowiek chroni się przed pyłem, który niszczy miesz-
kanie, zapasy, dobytek.
Drzewa stwarzają łagodzące wrażenie, że oaza nie jest
wysepką wiecznie atakowaną przez żywioł pustyni, ale frag-
mentem wielkiej ziemi przychylnej ludziom i roślinom.
Aszchabad jest miastem podwójnie młodym. Zaczął po-
wstawać dopiero w 1881 roku, kiedy wojska rosyjskie, po
złamaniu oporu Turkmenów, zbudowały tu fort wojenny. Fort
zaczął obrastać w uliczki, powstało miasteczko. W 1948 roku,
w czasie trzęsienia ziemi, jednego z najcięższych w historii
współczesnej, w ciągu 15 sekund miasto zniknęło z powierz-
chni ziemi. Był jeden cmentarz, wspomina Misza, a po trzęsie-
niu: szesnaście. Z całego miasta pozostał nie ruszony pomnik
Lenina.
Aszchabad, który ogląda się dzisiaj, jest miastem powsta-
łym po klęsce, właściwie od podstaw. Amator antyków nie ma
tu nic do zwiedzenia.
Raszyd pokazał mi na mapie, którędy płynął Uzboj.
Uzboj brał wody z Amu-darii, przecinał pustynię Kara-Kum
i wpadał do Morza Kaspijskiego. Była to piękna rzeka, powie-
dział Raszyd, długa jak Sekwana. Ta rzeka umarła, powiedział,
a jej śmierć stała się początkiem wojny. Dodał, że historię
Uzboju badał archeolog Jusupow. Jego zdaniem, rzeka poja-
wiła się na pustyni nagle i stosunkowo niedawno, może pięć
tysięcy lat temu. Razem z wodą ściągnęły na pustynię ryby i
ptaki. Potem przyszli ludzie. Ci ludzie należeli do plemion
Ali-ili, Chyzr i Tiwedżi. Turkmeni dzielili się wtedy na 110
plemion, a może nawet i więcej. Ludzie Ali-ili, Chyzr i Tiwedżi
podzielili Uzboj na trzy odcinki, każdemu plemieniu przypadła
jedna trzecia długości rzeki. Brzegi Uzboju zamieniły się w
kwitnącą i ludną oazę. Powstały osady i faktorie, ogrody i
plantacje. W samym wnętrzu pustyni zrobiło się rojno i gwar-
nie. Oto, co może sprawić woda. Woda jest początkiem wszy-
stkiego. jest pierwszym pokarmem. jest krwią ziemi. Ludzie
wyobrażali wodę rysując trzy faliste kreski. Ponad kreskami
rysowali rybę. Ryba była symbolem szczęścia. Trzy kreski plus
ryba oznaczało - życie.
Po rzece pływały kupieckie łodzie. Tędy szedł towar z Indii
do Anatolii, z Chorezmu do Persji. Uzboj był znany na całym
świecie. W tych krajach, gdzie byli piśmienni ludzie, zachowa-
ły się na ten temat różne wzmianki. Mamy wzmianki u Greków
i Persów, a także wzmianki u Arabów. Na brzegach Uzboju
stały gościnne karawanseraje, gdzie wioślarze mogli odpo-
cząć, dostać nocleg i strawę. W Dow-Kała, Orta-Kuju i Talaj-
chanie były bazary, każdy mógł tam kupić towar wysokiej,
eksportowej jakości.
Ludzie Uzboju oddawali cześć świętym kamieniom. jest to
typowe dla mieszkańców pustyń, którzy oddają cześć wszy-
stkiemu, co mają pod ręką - kamieniom, wąwozom, studniom
i drzewom. Tam, gdzie stał święty kamień, nie wolno było
walczyć. Kamień ratował przed śmiercią. Tkwiła w nim siła
stężona, zamknięta w formie wiecznej, danej raz na zawsze.
Całowanie kamienia dawało ludziom niemal zmysłową roz-
kosz. Raszyd mówi mi, żebym zwrócił uwagę na ten fragment
tekstu "Podróży", gdzie Abu Abd Allah Mohammed ibn Abd
Allah ibn Mohammed ibn Ibrahim al-Lawati at-Tandżi, znany
jako Ibn Batuta, a w krajach Wschodu pod imieniem Szams
ad-Dina, pisze, że "usta odczuwają niezmierną słodycz przy
całowaniu kamienia, tak iż chciałoby się go całować bez koń-
ca". Dla ludzi Uzboju kamień był istotą boską.
Myśl człowieka obracała się wtedy wokół takiej sprawy jak
podział wody. Możemy to stwierdzić stosując metodę dedukcji.
jeszcze po Rewolucji, dopóki nie było reformy, podział wody
był dla Turkmena wydarzeniem tak samo ważnym jak wybuch
wojny albo zawarcie pokoju. Od tego zależało właściwie wszy-
stko. Woda dostawała się na pole kanałami, które nazywają się
aryki. Podział wody dokonywał się przy głównym aryku. Jeżeli
była dobra wiosna, podział wody był świętem. Ale dobre
wiosny bywają tu rzadko. W ciągu całego roku może spaść
tylko tyle wody, ile w Europie przynosi jeden deszcz. A może
być i tak, że cały roczny opad wyleje się z nieba w ciągu dwóch
dni, a potem jest tylko susza. Podział wody zamieniał się wtedy
w wojnę. Po obu stronach aryków ciągną się cmentarze, na dnie
kanałów leżą ludzkie kości.
Bogacze mieli duże aryki, a biedni - małe. Biedny starał się
cichcem uchylić zastawkę, żeby przypuścić do swojego aryku
więcej wody. Bogacz tępił podobne praktyki. Tak wyglądała
walka klasowa. Woda była przedmiotem spekulacji, była to-
warem na czarnym rynku. Istniała giełda wodna, hossa wodna,
krach wodny
|
WÄ
tki
|