ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
1 października, korzystając z pomocy przewodników z AL, dotarł kanałami na nadbrzeże Wisły, po czym rano 2 października pomyślnie przeprawił się przez rzekę. Rosjanie powitali go, przyznając mu tytuł Bohatera Związku Sowieckiego. Następnego wieczoru za pomocą wcześniej umówionego znaku Kołos powiadomił swoich towarzyszy z Armii Ludowej, że dotarł bezpiecznie. Sygnały świetlne w ciemnościach były ostatnim znakiem z zajmowanej przez Sowietów strony Wisły.
548
Na prawym brzegu Wisły generał Tielegin dalej obserwował. W swoim raporcie z 3 października podsumował wydarzenia ubiegłego tygodnia. Założył, że powstańcy mają zamiar skapitulować. Szybko przybywało jeńców, a on wciąż jeszcze usiłował dociec, jak się ma AK do AL pod względem wpływów i liczby żołnierzy. Przeprowadziwszy rozmowy z kilkoma oficerami AK, usiłował również sprawdzić ich stwierdzenie, że spotkania z oficerami sowieckimi, a także próby ustalenia warunków współpracy sięgają wstecz, do 14 lipca. Jednocześnie zaś nadal uparcie twierdził, że cała polityczna agitacja" Armii Krajowej wskazuje na zamiar walki nie z Niemcami, lecz z Sowietami. Hasło AK, jak oświadczył, brzmiało: Niemiec rozbity. Pozostał znacznie silniejszy wróg - bolszewik"596. Ludność Pragi - według raportu - myślała co innego. Jedna z mieszkanek dzielnicy, Jadwiga Woźnicka, wyjaśnia, dlaczego zmieniła zdanie na temat rządu w Londynie: Niech Pan Bóg da długie życie panu Stalinowi dla dobra ludzkości"597.
Sowieckie raporty polityczne z okresu rozkwitu stalinizmu były w sposób oczywisty pisane według reguł, do których historycy Powstania Warszawskiego wciąż jeszcze nie odnaleźli klucza. Można odnieść wrażenie, że ma się do czynienia z jakimś politycznym systemem hieroglifów, z czymś w rodzaju pisma linearnego A, ciągle jeszcze nie odczytanego. Biorąc pod uwagę straszliwe czystki z końca lat trzydziestych ubiegłego wieku, można by wysunąć przypuszczenie, że autorzy tych doniesień, przerażeni możliwymi konsekwencjami wyrażania jasnych opinii, umyślnie uciekali się do wypisywania nonsensów. Ale jest bardziej prawdopodobne, że byli ograniczeni do działania w ramach sztywnych konwencji politycznych i ideologicznych i że wszystkie indywidualne lub odbiegające od normy uwagi musiano ubierać we frazy i stylistykę, których cel pozostaje niewyjaśniony dla osób niewtajemniczonych. Można by zapytać, co u licha wyprawiał towarzysz Tielegin, donosząc Moskwie, że generał Berling był swego czasu szefem sztabu Armii Krajowej Krakowa"598 i że o jego mianowaniu generałem zadecydował Stalin. Z jednej strony, plótł patentowane bzdury. Nawet jeśli pomylił Armię Krajową z przedwojennym Wojskiem Polskim. Ale z drugiej strony, już przez to samo, że łączył nazwisko Berlinga z nazwiskiem wielkiego Stalina, oddawał Berlingowi ogromną przysługę, a dorzucając do tego Armię Krajową, mógł sugerować, że AK też nie jest aż taka zła.
549
W kontekście sporu Berlinga z polskimi komunistami rzecz zaczyna wyglądać mniej idiotycznie. Tak czy inaczej, jest pewne, że nic z tego, co napisali Tielegin czy Sierow, nie doprowadziło do wytworzenia jakiejś bardziej wielkodusznej postawy wobec świata zewnętrznego. Nic z tego, co mówili, nie mogło przyspieszyć kompromisu z premierem Mikołajczykiem. Międzynarodowe negocjacje nie leżały w zakresie ich uprawnień.
Nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach nie jest rzeczą prostą najpierw rozdzielić dwie potężnie wykrwawione armie, a następnie negocjować spokojną kapitulację. A dokonanie tego w środku zrujnowanego miasta pełnego zdesperowanych cywilów i w warunkach, gdy jedna ze stron od miesięcy popełnia masowe zbrodnie i okrucieństwa, wymagało maksymalnego opanowania i zdolności oceny sytuacji. Wydawało się, że von dem Bach zakłada, iż negocjatorzy Armii Krajowej po prostu stukną obcasami i przyjmą jego warunki. Tymczasem nic takiego nie zrobili. Mogli się łatwo poddać uczuciu śmiertelnego zmęczenia, poczuciu beznadziejności własnej sytuacji, napięciu, jakie powodowała konieczność prowadzenia rozmów w dwóch językach i bijąca w oczy wrogość sztabu von dem Bacha
|
WÄ
tki
|