ďťż

Tam oczekiwał ich Ethlando, stojący w potężnym kręgu mieczy zwróconych rękojeściami na zewnątrz...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Magowie również zajęli swoje miejsca w pobliżu broni, nie do- tykając jednak ich błyszczących sztychów. Powietrze wypełniał nastrój oczekiwania - zdawało się, że nawet ptaki ucichły, słuchając jak Ethlando magicznie wzmoc- nionym głosem opisuje wreszcie pełną rolę mieczy. - Wiele lat temu sam Corellon Larethian obdarował mnie za- klęciem - zaczął mówić Ethlando głosem dźwięcznym i pewnym siebie mimo zaawansowanego wieku, z malowniczym akcentem utraconego Aryvandaaru. - Tego zaklęcia nauczyłem tych ma- gów. Dzięki niemu te miecze będą obdarzone dwiema cechami, których nie posiada żadna inna magiczna broń: możliwość zade- cydowania, jakie moce będzie posiadać i możliwość oceny, kto jest godny posługiwać tymi mocami. Stary mag powoli, uważnie przyjrzał się zebranym elfom. Wi- dział malujące się na każdej twarzy pewność siebie i oczekiwa- nie. Wszyscy wydawali się przekonani, że są warci tego zaszczy- tu. Ethlando miał nadzieję, że nie zginie zbyt wielu, nim dowie- dzą się, że jest inaczej. 293 Elaine Cunningham - Każdy klan wybrał i przysłał tu swoich przedstawicieli. Wie- lu, którzy dziś sięgną po miecz, pochodzi ze starożytnych rodów i z dumą może wskazać wielu słynnych przodków. To wspaniała rzecz, lecz miecze nie będą oceniać w ten sposób. Na kilku twarzach pojawiły się grymasy zdziwienia lub kon- sternacji, gdy elfy rozważały te słowa. Jak inaczej można wybrać królewski ród, jeśli nie ze względu na jego pochodzenie? Ethlando uznał to za dobry znak. - Dzisiaj miecze wybiorą swoich pierwszych panów. W swo- im czasie wybiorą wartościowy klan z zapewnioną sukcesją. Wi- dzicie, te ostrza są dziedziczne, mają być przekazywane warto- ściowym spadkobiercom tak długo, jak długo linia nie wygaśnie. Dobycie miecza w miarę upływu czasu będzie coraz trudniejsze, gdyż miecz będzie wybierał tylko tych z potencjalną siłą i cha- rakterem koniecznymi, by odpowiednio posługiwać się wszyst- kimi jego mocami. Z każdym kolejnym pokoleniem zadanie bę- dzie coraz trudniejsze. Jak będziemy wiedzieć, że miecz nas wybrał? Ethlando odwrócił się do młodego elfa, który zadał to pytanie. Jeśli nadal będziesz żył, to znaczy, że jesteś go wart. Wieszcz pozwolił, by po tych słowach zapadła cisza. - Tak, miecze... księżycowe ostrza... odbiorą życie każde- mu, kogo uznają za niegodnego. Może wydawać się to wam zbyt surowe, lecz pomyślcie o wielkiej mocy tych broni po upływie dziesięciu pokoleń! Potrzebne są odpowiednie środki ostrożności, by ich magia nie wpadła w złe ręce i nie została nieodpowiednio wykorzystana. Kiedy miecz wybierze swoje- go właściciela, tylko on będzie mógł wyjąć go z pochwy i to przeżyć. Elfy ostrożnie pokiwały głowami, rozważając wszystkie kwe- stie praktyczne związane z zabezpieczeniem tak potężnej broni. Nikt się jednak nie odezwał, wszyscy uważnie czekali na kolejne słowa wieszcza. - Każdy elf może zrezygnować z odziedziczonego zaszczytu. Nie jest to przymus i nigdy nie będzie. Musicie jednak wiedzieć jeszcze jedno: ci, którzy wezmą do ręki księżycowe ostrze, złożą 294 Evermeet: Wyspa Elfów jednocześnie przysięgę służenia Ludowi. Zapłacą za to wielką cenę. Magia, którą każdy posiadacz dodaje do miecza to ta część Splotu, którą każdy elf nazywa swoją własną. Będziecie służyć mieczowi i Ludowi po śmierci, nie zaznacie radości Aryvanda- aru. Jednak nie jest to wyrok na wieczność - dodał szybko Eth- lando. - Kiedy miecz wykona swoje zadanie, przejdzie w stan uśpienia. Opuści go magia, a esencja wszystkich jego właścicieli uleci do Arvandoru. Ethlando przerwał, by każdy z elfów pojął ogrom tego, czego się podejmują, po czym zajął się sprawą, przez którą wszyscy się tu zebrali. - Księżycowe ostrza wybiorą królewski ród na dwa sposoby. Po pierwsze, miecze zmniejszą możliwość wyboru. Po paru ty- siącleciach tylko kilka wartościowych klanów nadal będzie mia- ło ostrza. To one właśnie wyznaczą sukcesję dla godnych tego elfów
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.