ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Una z Morskiej Twierdzy potrzebowała go teraz. Ufała mu i nigdy nie powinna się domyślić, że omal nie uległ pokusie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Środki ostrożności, jakie przedsięwziął, okazały się widać co najmniej dostateczne, gdyż nie napastowani przez nikogo wrócili do Morskiej Twierdzy następnego ranka. Tam się rozstali, Una - by powiadomić Rufona o tym, co im się przydarzyło, Tarlach zaś. by poinformować swoich towarzyszy o pierwszym spotkaniu z przyszłym wrogiem.
Skończywszy opowiadać, kapitan z ponura miną rzucił się na ciężkie rzeźbione krzesło, które mu przysunął Brennan.
- Ten człowiek w pełni zasługuje na nienawiść - mruknął.
Podczas zdawania relacji wściekłość na Ogina z Kruczego Pola owładnęła nim z poprzednią siłą. Nie musiał jej ukrywać wśród swoich towarzyszy.
- Czy ten człowiek jest umysłowo niedorozwinięty? - zapytał Rorick. - Co zamierzał osiągnąć prowokując was oboje w taki sposób?
- Może właśnie to, co podsunęła pani Una: oczerniając ją wbiłby klin pomiędzy nas. Na pewno byłoby dla niego z korzyścią pozbawić ją ochrony naszych mieczy.
Brennan roześmiał się niewesoło.
- A więc pobłądził. Rzadko widywałem cię tak wzburzonego.
- Nie lubię, kiedy ktoś próbuje mną manipulować, jak głupiutkim dzieckiem - odrzekł pośpiesznie dowódca. - A co wy o tym sądzicie?
- Nie obchodzi nas rzucona przez niego obelga. Myślę, iż Ogin z Kruczego Pola przekona się. że teraz bardziej będziemy skłonni do walki niż przedtem.
- Tak i chyba zdaje sobie sprawę, że popełnił błąd. Bądź tego pewny. Nie wygląda mi też na człowieka, który sam sobie krzyżuje własne plany. - Pokręcił głową. - Żal mi człowieka, który daje mu teraz powód do wyładowania złości.
- Co o nim sądzisz? - przerwał mu Brennan. - Pomijając to, że go nie znosisz, jakim byłby przeciwnikiem?
Tarlach począł starannie dobierać słowa.
- Jest inteligentny, zdolny, uparty i porywczy, ale poza tym, jak sądzę, zazwyczaj lepiej panuje nad sobą niż podczas spotkania z nami. Krótko mówiąc, to niebezpieczny człowiek. Nie wątpię, że potrafi nakłonić podobnych sobie, by dobrze walczyli w jego sprawie. Nie odważyłbym się lekceważyć takiego wroga.
- Jesteś więc przekonany, że Morska Twierdza słusznie żyje pod strachem?
Skinął głową.
- Tak, a po naszym wczorajszym spotkaniu obawiam się, że ten strach może znaleźć potwierdzenie w rzeczywistości.
Porucznik zmarszczył brwi.
- Jednego tylko nie rozumiem. Wyjaśniono nam, jak to się stało, iż dysponuje on silnym i zdolnym do walki garnizonem, podczas gdy drużyny jego sąsiadów są znacznie słabsze, ale ludzie umiejący zwabiać statki na pewną zagładę to zupełnie inna sprawa. Mieszkańcy tej Doliny i nieliczni obcy korzystający z przybrzeżnych wód sprawiają wrażenie uczciwych i porządnych. Na pewno nie zgodziliby się tego robić nawet, gdyby ich do tego zmuszano.
- Takich bandytów można wynająć. Odkąd Ogin objął * we władanie Krucze Pole, niejeden raz opuszczał swoją f włość nie mówiąc sąsiadom, dokąd się udaje. Równie " dobrze mógł rekrutować renegatów i gromadzić ich w jakiejś ukrytej norze. W takim wypadku mieszkańcy jego Doliny nie wiedzieliby o niczym, a gdyby któryś się dowiedział, pewnie by już nie żył, albo milczy ze strachu.
Tarlach podszedł do długiego stołu służącego mu za biurko i rozłożył na nim mapę. W Sokolnikach przypuszczalny haniebny rozbój Ogina budził wstręt i nienawiść, ale w tej chwili zeszło to na dalszy plan, gdyż należało skupić uwagę na czymś znacznie ważniejszym: na odparciu ewentualnej napaści na Dolinę Morskiej Twierdzy.
Kompania Sokolników wciąż jeszcze była zgromadzona wokół swoich oficerów i pogrążona w dyskusji, kiedy Rufon wszedł do koszar.
Tarlach skinął mu głową na powitanie i spojrzał pytająco. Stary żołnierz przyjął na siebie rolę pośrednika między najemnikami a mieszkańcami Doliny, którzy utrzymywali z nimi kontakty. Sokolnik pomyślał, że Rufon przybył jako posłaniec Uny. Pani Morskiej Twierdzy nigdy dotychczas nie pojawiła się w ich kwaterach, chociaż miała do tego pełne prawo.
Przypuszczenie okazało się słuszne i wkrótce potem Tarlach wszedł do wielkiej sali
|
WÄ
tki
|