ďťż

Zaraz po niej udaliśmy się do mieszkania majora Richa, w którym oczekiwał nas jego służący, Burgoyne...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Jego zeznanie było bardzo szczegółowe, a zarazem zwięzłe. Pan Clayton zjawił się o godzinie dziewiętnastej czterdzieści. Niestety, major Rich chwilę wcześniej wyszedł z domu. Pan Clayton powiedział, że nie może czekać, ponieważ spieszy się na pociąg, chciał jednak zostawić pisemną wiadomość. Aby to zrobić, wszedł do salonu. Burgoyne nie usłyszał, kiedy jego pan Wrócił, gdyż akurat przygotowywał kąpiel. Zdaniem służącego, jakieś dziesięć minut później major Rich zawołał go i wysłał po papierosy. Nie, Burgoyne nie wchodził do salonu. Pan Rich stał w progu. Służący wrócił z papierosami mniej więcej po dziesięciu minutach i wtedy wszedł do salonu, gdzie zastał tylko swego pana. Stał przy oknie i palił papierosa. Potem spytał, czy kipiel jest gotowa, a kiedy dowiedział się, że tak, udał się do łazienki. Burgoyne nie wspominał nic na temat pana Claytona, gdyż był przekonany, że major zastał go w salonie, a potem wypuścił. Nie, w zachowaniu majora nie zauważył nic szczególnego. Wykąpał się i przebrał. Wkrótce potem zjawili się najpierw państwo Spence, a następnie major Curtiss oraz pani Clayton. Burgoyne’owi nie przyszło do głowy, że pan Clayton mógł wyjść przed powrotem majora Richa. Gdyby tak się stało, pan Clayton musiałby zatrzasnąć drzwi wyjściowe od zewnątrz, a to Burgoyne z całą pewnością by usłyszał. Później, w ten sam bezosobowy sposób, Burgoyne opowiedział, jak znalazł ciało. Wtedy po raz pierwszy zwróciłem uwagę na ową fatalną skrzynię. Był to solidny kufer, stojący pod ścianą, obok szafki z fonografem. Wykonany był z ciemnego drewna, nabijanego dużymi, mosiężnymi gwoździami. Otwierało się go dość łatwo: Zajrzałem do wnętrza i wzdrygnąłem się. Choć starannie zeskrobane, złowieszcze plamy były w dalszym ciągu widoczne. Nagle z ust Poirota wydobył się okrzyk: — A co to za dziury? Ciekawe… Wyglądają na niedawno wywiercone. Rzeczone dziury znajdowały się w tej ścianie kufra, która przylegała do ściany. Było ich trzy albo cztery. Każda miała mniej więcej ćwierć cala średnicy. Rzeczywiście wyglądały na świeże. Poirot pochylił się, aby je dokładnie obejrzeć. Spojrzał pytająco na służącego. — To rzeczywiście ciekawe, proszę pana. Nigdy przedtem ich nie widziałem, choć z drugiej strony mogłem ich nie zauważyć. — To nie ma znaczenia — odparł Poirot. Zamknąwszy kufer, zaczął cofać się w głąb pokoju, aż zatrzymał się pod oknem. Nagle zadał pytanie: — Proszę mi powiedzieć… Kiedy tamtego wieczora wrócił pan z papierosami, czy zauważył pan w pokoju jakąś zmianę? Może coś nie stało na swoim miejscu? Burgoyne wahał się przez chwilę, po czym lekko się ociągając, odparł: — Może to dziwne, ale teraz, kiedy pan o tym wspomniał, wydaje mi się, że tak było. Parawan, który chroni sypialnię przed przeciągiem, był przesunięty trochę w lewo. — W ten sposób? Poirot rzucił się w stronę parawanu i przesunął go. Był to dość ładny gracik z malowanej skóry. Już wcześniej zasłaniał nieco widok skrzyni, a teraz, gdy Poirot go przestawił, zupełnie za nim znikła. — Tak, proszę pana — odparł służący. — Właśnie tak. — A następnego ranka? — Stał w tym samym miejscu. Pamiętam. Odsunąłem go i właśnie wtedy zauważyłem tę plamę. Dywan oddałem już do czyszczenia, proszę pana. Stąd te gołe deski. Poirot skinął głową. — Rozumiem — powiedział. — I dziękuję. Wsunął w dłoń służącego szeleszczący papierek. — Dziękuję panu. — Poirot — odezwałem się, gdy wyszliśmy na ulicę. — Czy ta sprawa z parawanem może pomóc Richowi? — Raczej jeszcze bardziej zaszkodzić — odparł Poirot ponuro. — Parawan zasłaniał kufer. Zasłaniał także plamę na dywanie. Dlatego nie spostrzeżono jej od razu. Tak… Ale jest coś, czego nie rozumiem. Służący, Hastingsie, służący… — Co ci się w nim nie podoba? Wyglądał na bardzo inteligentnego. — Masz rację. Jest bardzo inteligentny. Czy więc major Rich mógł nie zdawać sobie sprawy, że rano Burgoyne na pewno odkryje ciało? Powiedzmy, że zaraz po popełnieniu morderstwa major nie miał czasu na jakiekolwiek działanie. Dlatego ukrył ciało w skrzyni, zasłonił ją parawanem i przeczekał wieczór w nadziei, że jakoś to będzie. Ale po wyjściu gości? Przecież miał mnóstwo czasu, by pozbyć się zwłok! — Może miał nadzieję, że służący nie zauważy plamy? — To czysty absurd, mon ami. Plama na dywanie to pierwsza rzecz, którą musi zauważyć dobry służący. A tymczasem major Rich idzie spać i spokojnie chrapie przez calutką noc, w ogóle się nie przejmując. To naprawdę niezwykle interesujące
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.