- To...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
.. ten... prze... klêty rufowy - wymamrota³. - Zaci±³ siê. - Statek Ligi siê zbli¿a - obwie¶ci³ Kolcer. - A po fladze poznajê, ¿e na pok³adzie jest sam Mistrz Ligi. Chmurny Wilk odwróci³ siê gwa³townie. - Be³kot... - zacz±³ i urwa³. Potê¿ny stwór nie nadawa³ siê do pe³zania po kad³ubie. Tak jak Grot Pêdziwoda i Zygwint ¯elazna Szczêka. Dêbowy elf Kolcer, choæ chêtnie by to zrobi³, nie mia³ do¶æ si³, by uwolniæ wielki ¿elazny obci±¿nik. Idealnym kandydatem by³by Gadio ¦lizgowkrêt, gdyby nie by³ takim tchórzem. A Klapsiad, goblin p³askog³owiec, choæ nieustraszony w boju i nieoceniony podczas ka¿dej utarczki, by³ zbyt g³upi, by zapamiêtaæ, co ma zrobiæ. - Lepiej sam pójdê - mrukn±³. Stru¿ek wyskoczy³ naprzód. - Pozwól mnie! Ja to zrobiê! Chmurny Wilk zmierzy³ go surowym spojrzeniem, mocno zaciskaj±c w±skie usta. - Ty przecie¿ musisz zostaæ przy d¼wigniach - doda³ Stru¿ek. - Statek Ligi dwie¶cie kroków od nas! - zawo³a³ Kolcer. Chmurny Wilk skin±³ g³ow±. - Dobrze - powiedzia³. - Ale nie zawied¼ mnie. - Nie zawiodê - obieca³ Stru¿ek z zaciêt± min±. Popêdzi³ na rufê, tam chwyci³ linê i wskoczy³ na reling. Daleko w dole mign±³ ciemnozielony las. - Nie patrz w dó³! - rozleg³ siê g³os Grota Pêdziwody. £atwo powiedzieæ, pomy¶la³ Stru¿ek, ostro¿nie chwytaj±c siê takielunku, który oplata³ kad³ub statku niczym wielka pajêczyna. Im ni¿ej schodzi³, powoli i ostro¿nie, tym bardziej zawisa³ do góry nogami. Wiatr szarpa³ jego w³osy i szczypa³ palce, ale ju¿ widaæ by³o rufowy obci±znik zapl±tany w liny. Stru¿ek schodzi³ coraz ni¿ej, szepcz±c do siebie s³owa zachêty i otuchy: - Jeszcze tylko troszkê. Tylko odrobinkê ni¿ej... - Jak idzie? - us³ysza³ g³os ojca. - Ju¿ prawie jestem! - odkrzykn±³. - Statek Ligi sto kroków od nas i coraz bardziej siê zbli¿a - rozleg³ siê komunikat Kolcera. Stru¿ek, dygocz±c z napiêcia, wyci±gn±³ rêkê i szarpn±³ za k³±b lin. Obci±znik powinien opa¶æ swobodnie. Gdyby tylko zdo³a³... Siêgn±³ jeszcze dalej, do wielkiego wêz³a. Nagle k³±b siê rozplata³, obci±¿nik opad³ i... poszybowa³ daleko w dó³. Stru¿ek jêkn±³ z przera¿enia, patrz±c, jak wielki ¿elazny kr±g pruje powietrze, pêdz±c w stronê lasu w dole. - Co¶ ty narobi³? - rozleg³ siê g³os. Nale¿a³ do Chmurnego Wilka, który najwyra¼niej by³ w¶ciek³y jak jeszcze nigdy. - Ja... ja... - zaj±kn±³ siê Stru¿ek. Podniebny statek ko³ysa³ siê jak hu¶tawka, od dziobu po rufê, od sterburty po bakburtê. Stru¿ek móg³ tylko staraæ siê nie spa¶æ. W³a¶nie, co on narobi³? - Uwolni³e¶ ko³o sterowe! - rykn±³ kapitan. - Na Niebiosa! My¶la³em, ¿e tylko Klapsiad jest g³upi! Stru¿ek zadr¿a³. W oczach stanê³y mu pal±ce ³zy, których nie móg³ otrzeæ, je¶li nie chcia³ spa¶æ. A mo¿e lepiej spa¶æ, pomy¶la³ z rozpacz±, uwolniæ siê, znikn±æ? Wszystko jest lepsze ni¿ staniêcie przed rozgniewanym ojcem. - Stru¿ek! S³yszysz mnie, ch³opcze? - rozleg³ siê drugi g³os. Nale¿a³ do Grota Pêdziwody. - Zaraz wyrzucimy ³adunek. To znaczy, ¿e otworzymy ³adowniê. Lepiej siê stamt±d szybko zbieraj! Wyrzuciæ ³adunek? Serce mu siê ¶cisnê³o, a po policzkach pop³ynê³y ³zy. Tak wiele wysi³ku i pieniêdzy zu¿yli na jego zdobycie, a teraz siê go pozbywaj±! Wszystko przez niego. - Wchod¼! - wrzasn±³ Grot. Stru¿ek gor±czkowo zacz±³ pi±æ siê po olinowaniu, dopóki znowu nie znalaz³ siê w pozycji g³ow± do góry. Podniós³ oczy; w jego stronê wyci±ga³a siê wielka czerwona ³apa Grota Pêdziwody. Chwyci³ j± z wdziêczno¶ci± i a¿ jêkn±³, gdy olbrzym wci±gn±³ go na pok³ad. - Gotowe, kapitanie! - zawo³a³ Grot. Stru¿ek u¶miechn±³ siê i chcia³ mu podziêkowaæ, ale potê¿ny pirat odwróci³ siê, jakby nie móg³ na niego patrzeæ. Musieli wyrzuciæ ³adunek, a to oznacza³o brak zarobku. Choæ Podmiasto by³o nêdzne i brudne, nie mo¿na by³o w nim ¿yæ bez pieniêdzy. - Otworzyæ ³adowniê! - rozkaza³ Chmurny Wilk. - Tak jest, kapitanie - odpowiedzia³ Zygwint ¯elazna Szczêka. Potem, g³êboko z trzewi statku, rozleg³o siê szczêkanie ³añcuchów, a po nim g³o¶ny ³oskot. Stru¿ek odwróci³ g³owê. Pnie drzewa ¿elaznego turla³y siê na zewn±trz, jeden po drugim. Spojrza³ przez burtê. W tej samej chwili drzwi ³adowni otworzy³y siê na o¶cie¿ i ca³y ³adunek wypad³ na zewn±trz. Drzewa spad³y na Kresobór, z którego zosta³y wyciête. Statek Ligi natychmiast zrezygnowa³ z po¶cigu i zacz±³ schodziæ do l±dowania w ¶lad za spadaj±cymi pniami. Nie mo¿na by³o zlekcewa¿yæ ³adunku takich rozmiarów. Stru¿ek nie potrafi³ spojrzeæ za³odze w oczy. Jej strata oznacza³a zysk ¿eglarzy Ligi. - Nie mo¿emy wyl±dowaæ i stan±æ z nimi do walki? - spyta³. - Ja siê nie bojê. Chmurny Wilk spojrza³ na niego z najwy¿sz± pogard±. - Nie mamy ko³a sterowego - wycedzi³. - Nie mamy kontroli nad sterem. Latamy tylko dziêki lotnemu kamieniowi. - Odwróci³ siê. - Postawiæ groty! - rykn±³. - Wyrównaæ kurs! I módlcie siê! Ale tak, jak jeszcze nigdy w ¿yciu. Jedna burza i stracimy nie tylko ³adunek, ale statek! Nikt siê nie odzywa³, gdy powietrzny statek wraca³ ostatkiem si³ do Podmiasta. By³a to najd³u¿sza, najpe³niejsza napiêcia podró¿ w ¿yciu Stru¿ka. Kiedy na horyzoncie pojawi³y siê przyæmione ¶wiat³a miasta Sanctaphrax, zapad³ ju¿ zmierzch. Podmiasto dusi³o siê pod ciê¿kim ko¿uchem dymu. Wszyscy milczeli. Stru¿ek czu³ siê okropnie. Ul¿y³oby mu, gdyby piraci krzyczeli i przeklinali, gdyby obrzucili go stekiem wyzwisk. Wszystko by³oby lepsze od tego ciê¿kiego milczenia. W porcie roi³o siê od ³odzi patrolowych, ale nikt nie zwróci³ wiêkszej uwagi na okaleczony statek. Lecia³ z otwart± ³adowni±, wiêc z pewno¶ci± nie mia³ nic do ukrycia. Chmurny Wilk wprowadzi³ ”£owcê Burz” do ukrytego doku. Zygwint rzuci³ kotwicê, Kolcer szybko wyskoczy³ na pomost, by przywi±zaæ cumy do ¿elaznych pier¶cieni. Za³oga wysiad³a na brzeg. - Brawo, paniczu! - sykn±³ Gadio ¦lizgowkrêt, mijaj±c Stru¿ka. Ch³opak wzdrygn±³ siê, ale przecie¿ w pe³ni zas³u¿y³ na wszystkie wyrzuty. Gadio nigdy go nie lubi³. O wiele gorsze by³o jednak to, ¿e inni nawet na niego nie patrzyli. ¯a³o¶nie pocz³apa³ za nimi w stronê pomostu. - Ty nie - zatrzyma³ go Chmurny Wilk. Stru¿ek przystan±³. Teraz siê zacznie. Odwróci³ siê ze spuszczon± g³ow±. Kapitan przemówi³ dopiero, kiedy ostatni pirat zszed³ z pok³adu. - ¯e te¿ do¿y³em dnia, w którym mój syn, mój rodzony syn okaleczy swój statek - powiedzia³
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.