ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Miło mi było pana poznać, panie Brice, Charlesie. Mam nadzieję, że
spełnią się twoje plany co do Ol Njorowa. Uścisnęli sobie dłonie, Stafford
wstał i obszedł stół. Klepnął Hendriksa w ramię. Kiedy wracasz do Londynu,
Dirk?
Nie wiem, wygląda na to, że będę miał pełne ręce roboty.
Chyba nie masz nic przeciwko temu, żebym odwiedził Alix i mojego
chrześniaka?
Oczywiście, że nie. Alix powita cię z radością.
Stafford rozejrzał się po sali.
Lepiej złapię Alana, zanim wyjdzie. Do widzenia i jeszcze raz dziękuję za
wszystko.
Pomachał ręką i szybkim krokiem przeciął jadalnię, by pochwycić Alana w
progu.
Alan, wyjeżdżam już. Dzięki za wspaniały lot.
Zrobiłem to tylko ze względu na możliwość wypicia szampana odparł
Hunt z rozbrajającym uśmiechem.
Stafford ujął go pod łokieć i skierował w stronę holu.
Chciałbym zamienić z tobą parę słów. Urodziłeś się w Kenii, prawda?
Zgadza się.
Jest to więc twój kraj ojczysty. Co sądzisz o sposobie sprawowania władzy
przez rząd?
Generalnie rzecz biorąc, nieźle. Nasz rząd popełnia omyłki, ale który rząd
tego nie robi. Hunt zmarszczył brwi. Do czego zmierzasz, Max?
Wyszli z budynku na słońce i skierowali się w stronę Nissana. Stafford spytał:
Czy uważasz się za patriotę?
Cóż to za pytanie odparł Hunt. Chodzi ci o to, czy umarłbym za
swój kraj i tak dalej?
Wolałbym, żebyś raczej dla niego żył rzekł poważnie Stafford.
Słuchaj, Alan, wyłonił się pewien problem. Czy wiesz, gdzie jest Safariland?
Oczywiście.
Stafford sprawdził czas.
Czy mógłbyś się tam ze mną spotkać za pół godziny? Chciałbym, żebyś
poznał kilka osób.
Chyba dałbym radę niezdecydowanie oświadczył Hunt. O co w tym
wszystkim chodzi?
Dowiesz się po przyjeździe. Stafford otworzył drzwiczki Nissana i
wsiadł. Wolałbym, żebyś zachował to w tajemnicy. Może lepiej wymyśl
jakieś zakupy w Naiwasza.
Hunt uśmiechnął się lekko.
Lubisz sekrety, ale niech ci będzie.
Do zobaczenia. Stafford wycofał wóz z parkingu i skierował się w
stronę bramy Ol Njorowa, jadąc bardzo wolno ze względu na wybrzuszenia na
jezdni. Spojrzał w lusterko i zobaczył, jak z budynku administracji wychodzi
Brice i idzie na spotkanie Hunta. Miał nadzieję, że Hunt ma dość rozsądku, by
trzymać język za zębami.
26
Stafford spodziewał się zobaczyć w Safariland Hardina. Zamiast niego, gdy
Nissan zahamował, na powitanie wyszedł mu Curtis.
Witam, sierżancie powiedział, wysiadając. Gdzie są wszyscy?
Coście ustalili?
Pułkownik Chipende uznał za wskazane przeprowadzić spotkanie na
wyspie Crescent wyjaśnił Curtis. To taka wyspa na jeziorze, proszę pana.
Jeżeli pułkownik zechce pójść za mną, to łódź już czeka.
Stafford uśmiechnął się. Teraz, kiedy Chipende został ujawniony, Curtis
oddawał mu należne honory wojskowe.
Myślę, sierżancie, że możemy w dalszym ciągu mówić do niego Chip
powiedział wyrozumiale. Spojrzał na zegarek. Poczekamy jeszcze.
Spodziewam się kogoś. To potrwa jakieś piętnaście minut.
Czekali więc. Po kwadransie zjawił się Hunt, przywożąc ze sobą, ku
niezadowoleniu Stafforda, Judy. Wysiedli z samochodu, a Stafford powiedział z
pretensją:
Prosiłem cię, żebyś nikomu więcej nie mówił. Hunt skrzywił się.
Chciałem mieć świadka.
Ja też jestem patriotką dodała Judy. Co się dzieje, Max? Wszystko to
jest bardzo tajemnicze.
Stafford stał przez chwilę niezdecydowany, wreszcie wzruszył ramionami.
Niech będzie. Możesz z nami pojechać.
Aleś łaskawy skomentowała ironicznie.
Wcale nie chciałem uciął i zwrócił się do Curtisa: Idziemy. Curtis
poprowadził ich na brzeg jeziora, gdzie znajdowało się molo z nieokorowanych
pni. Przycumowano do niego odkrytą łódź. Przy sterze siedział czarny
Kenijczyk. Wsiedli, a sternik uruchomił podwieszany silnik. Wkrótce,
rozwinąwszy przyzwoitą prędkość, płynęli w kierunku wyspy, leżącej o jakieś
półtora kilometra od brzegu.
Dlaczego płyniemy na wyspę Crescent? spytała Judy.
Sam nie wiem, ale wkrótce się przekonamy odparł Stafford. Trącił
Curtisa łokciem. Kto tam jest?
Puł... Curtis przełknął i zaczął jeszcze raz. Chip i Nair oraz pan
Hardin. I jeszcze jeden człowiek. Ale nie wiem, kto to jest.
Zastanowiło to Stafforda, nawet coś mruknął, ale nie przejął się zbytnio
informacją. Na zmartwienia będzie miał czas wtedy, gdy uzna, że może to
spowodować jakieś kłopoty.
Chodzi o Naira Singha? spytał Hunt.
Tak krótko odparł Stafford i zapatrzył się w leżącą przed nimi wyspę.
W końcu dopłynęli do skalistego wybrzeża. Na brzegu powitał ich Chip.
Spojrzał na Huntów i zmarszczył brwi, po czym zwrócił się do Stafforda:
Czy mógłbym zamienić z tobą słowo? Stafford kiwnął głową i odeszli
na bok. Max, chyba źle się stało. Po co ich przywiozłeś?
Wcale nie ich zirytował się Stafford. Chciałem sprowadzić samego
Hunta; jego siostry nikt nie zapraszał.
A w ogóle po co ci Hunt?
Musimy mieć kogoś wewnątrz i wybrałem Hunta oświadczył Stafford.
Miałem swoje powody i wyjaśnię je. Ale mówił mi Curtis, że i ty
przygotowałeś jakąś niespodziankę.
Chip kiwnął głową.
Wybacz, ale go nie przedstawię. Występuje tutaj... eee... incognito.
Któryś z twoich szefów?
Możliwe. Chip uśmiechnął się wymijająco.
A więc dlatego spotkaliśmy się tutaj, na wyspie domyślił się Stafford.
W porządku, nie traćmy czasu. Mamy sporo do przedyskutowania.
Chip zawahał się, ale kiwnął głową.
No dobra, chodźmy.
Stafford przywołał Curtisa oraz Huntów i wszyscy podążyli za Chipem w
górę stoku, prowadzącego na plażę. W pewnej chwili Stafforda wystraszyło
jakieś zwierzę, które poderwało mu się spod nóg. Dostrzegł tylko biało
obrzeżony zad.
Kozioł wodny obojętnie wyjaśnił Curtis.
Mają tu spokój dorzucił Chip. Przypływają ze stałego lądu. Duże
koty nie przepadają za wodą, a musiałyby przepłynąć przeszło kilometr, więc
kozły są tu bezpieczne. Stafford pomyślał z rozbawieniem, że nawet teraz
Chip odgrywał przewodnika, ale stał się czujny, gdy Chip ostrzegł:
Uważajcie na węże.
W końcu dotarli do płaskiego terenu, na którym znajdowały się fundamenty
jakiegoś budynku. Stafford nie wiedział, czy budynek się zawalił, czy też
budowniczy zdołał położyć tylko fundamenty. Czekali tu na nich pozostali
Nair, Hardin oraz ten obcy
|
WÄ
tki
|