ďťż

Różnica zasadnicza i wielce irytująca...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
W skupieniu, długimi srebrnymi szczypcami wydobył z fiolki trzy drobiny gwiezdnego pyłu i dodał do roztworu. Pstryknął palcami i pod tyglem zapłonął fioletowy ogień oczyszczenia. Odczekał, aż płyn się wzburzy, po czym ruchem dłoni nakazał płomieniom zgasnąć. Delikatnie uniósł pokrywę tygla, spod której zaczęła się sączyć blada poświata. Błękitna, nie biała. Oczywiście, skażenie nie znikło. Sądząc po barwie światła, tym razem było nawet silniejsze. Rozczarowany Razjel westchnął. Robotę trzeba będzie zaczynać od nowa, od żmudnej czynności mycia i rytualnego oczyszczania tygla. Pan Tajemnic podwijał właśnie rękawy błękitnej szaty, gdy odezwało się oko dnia. Sięgnął po klejnot. Gładka powierzchnia kryształu przez chwilę pozostawała ciemna, a potem pojawiło się w niej zasępione oblicze Gabriela. – Razjel? Muszę natychmiast z tobą pogadać. – Dobrze – zgodził się Książę Magów. – Gdzie teraz jesteś? – W twojej głównej pracowni – padła odpowiedz. – Po prostu wyjdź. Razjela zdziwiła trochę bezceremonialność przyjaciela, ale tylko skinął głową. – W porządku. Wychodzę. Zaintonował zaklęcie, prędkimi ruchami dłoni skreślił w powietrzu znaki usuwające magiczne blokady, wreszcie wyrysował pulsującymi, świetlnymi liniami framugę czarodziejskich drzwi. Poczekał, aż się zmaterializują, i przeszedł do pracowni zwanej dzienną, dostępnej dla gości i służby, gdzie dokonywał prostych, niegroźnych czarów. Gabriel rzeczywiście czekał. Twarz miał ściągniętą, w zielonych oczach powagę. – Razjelu, stało się coś niepojętego. Ważą się losy całego Królestwa. Pan Tajemnic położył palec na ustach. – Nie tutaj. Przejdźmy do gabinetu. Tam gwarantuję spokój i dyskrecję. W zacisznym, urządzonym z prostotą gabinecie Razjela Gabriel ciężko opadł na fotel. Książę Magów milczał, ale jego błękitne niczym akwamaryn oczy patrzyły pytająco. Pan Objawień wziął głęboki oddech i zaczął mówić. Prosto, rzeczowo, bez owijania w bawełnę. Gdy skończył, Razjel stał blady jak ściana, miętosząc w chudych palcach koniec długiego, czarnego warkocza. – Domyślałem się, że może nastąpić jakieś radykalne wydarzenie – wyjąkał. – Ale nie takie! Na Jasność, nie takie! Oczy Gabriela zwęziły się. – Domyślałeś się? Na litość Pańską, Razjelu, dlaczego więc milczałeś?! Czarnowłosy archanioł nerwowo potarł czoło. – To były tylko przypuszczenia, niejasne przepowiednie, znaki. Nic konkretnego. – Nic konkretnego? – jęknął regent. – Powinieneś dzielić się z nami każdym przeczuciem. Obowiązuje cię, do cholery, lojalność! – Obowiązuje mnie milczenie! Gabrysiu, zrozumże! Jestem Panem Tajemnic. U zarania dziejów Jasność powierzyła mi część sekretnej wiedzy i zabroniła z niej korzystać bez pozwolenia. Zresztą niczego nie ukrywałem. Powtarzam, widziałem tylko znaki. – Jakie? Ciałem chudego, kostycznego archanioła wstrząsnął dreszcz. – Paskudne. Krew. Ognisty deszcz. Rozkładające się mięso. Bezgłowe trupy. Zagładę całych miast i krain. Podstawowe omina zapowiadające niemiłe rzeczy. Pewnie każdy co lepszy czarodziej Królestwa też widział podobne znaki. Gabriel przypatrywał się Razjelowi spod przymrużonych powiek. – Co ty właściwie wiesz, bracie? – syknął. Książę Magów drgnął, w jego głosie zabrzmiało cierpienie. – Nie dręcz mnie! Nie mogę zdradzić! Przecież musisz to pojąć! – W porządku – mruknął Gabriel, wytrącony z równowagi wybuchem zawsze chłodnego i opanowanego Razjela. – Nie napadam na ciebie. Jestem roztrzęsiony i zdruzgotany. Pan Tajemnic potrząsnął głową. – Nie spodziewałem się czegoś podobnego. Przysięgam. – Wierzę – westchnął Archanioł Objawień. Błękitne oczy Razjela patrzyły z niepokojem i napięciem. – Co zamierzasz? Decyzja należy do ciebie. Jesteś przecież Regentem Królestwa. Zastępcą Jasności. Zwłaszcza teraz. Gabriel uśmiechnął się z goryczą. – Coś w sam raz dla ciebie – powiedział i położył palec na ustach. – Cisza. Tajemnica. Nikt w Królestwie nie może wiedzieć. – Nikt? – zdziwił się Razjel. – Poza wybranymi. Doborową siódemką spod Tronu. Pan Tajemnic w zamyśleniu skubał koniec warkocza. – To już ma więcej sensu. Pozostali się zgodzili? Gabriel potrząsnął głową. – Nie wiem, najpierw chciałem pogadać z tobą. Razjel pozwolił sobie na lekki uśmiech. – Dzięki za zaufanie. Zatem jestem włączony do bractwa, tak? – Od zawsze, Razjelu – powiedział Gabriel z powagą. Książę Magów rozłożył ręce. – W porządku. Kogo mam ugadać? Uriela? Fanuela? – Uriela. – W głosie regenta dało się słyszeć wdzięczność. – Sam wiesz, że nie przepadamy za sobą
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.