ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Aureliano Drugi, który wciąż czekał, aż ustanie deszcz, żeby wyjść z domu, poszedł otworzyć i znalazł się oko w oko z sześcioma żołnierzami pod komendą oficera. Ociekający deszczem, bez słowa przeszukali dom, pokój za pokojem, szafę za szafą, od salonów do strychu. Urszula zbudziła się, kiedy zapalili światło w sypialni, i ani razu nie westchnęła podczas trwania rewizji, ale trzymała skrzyżowane palce poruszając nimi w tym kierunku, w jakim poruszali się żołnierze. Santa Sofia de la Piedad zdołała uprzedzić Josego Arcadia, który spał w pokoju Melquiadesa, ale on zrozumiał, że już za późno próbować ucieczki. Santa Sofia de la Piedad zamknęła więc drzwi z powrotem, on włożył koszulę i buty i usiadł na łóżku, czekając, aż wejdą żołnierze. W tej chwili przetrząsali warsztat złotniczy. Oficer kazał otworzyć kłódkę i w jednym pospiesznym okrążeniu wnętrza latarką zobaczył stół do pracy, oszkloną gablotkę z buteleczkami kwasów i narzędziami, które znajdowały się wciąż w tym samym miejscu, gdzie zostawił je ich właściciel, i zrozumiał, jak się zdawało, że w tym pokoju nikt nie mieszka. Niemniej spytał chytrze Aureliana
Drugiego, czy to on jest złotnikiem, ten zaś odpowiedział, że był to niegdyś warsztat pułkownika Aureliana Buendii. "Aha" - powiedział oficer i zapaliwszy światło zarządził przeszukiwanie tak dokładne, że uwagi rewidujących nie uszło osiemnaście złotych rybek, które zostały nie przetopione i były ukryte w blaszanej puszce za buteleczkami. Oficer obejrzał jedną po drugiej na stole roboczym i wtedy zmiękł. "Chciałbym wziąć jedną na pamiątkę - powiedział - w swoim czasie były znakiem rebelii, ale teraz są relikwią". Był miody, niemal w latach chłopięcych, bez odrobiny nieśmiałości, i miał w sobie coś naturalnego i sympatycznego, czego przedtem nie dało się zauważyć. Aureliano Drugi podarował mu rybkę. Oficer włożył ją do kieszeni koszuli z błyskiem dziecinnej radości w oczach, a pozostałe rybki wrzucił do pudełka i postawił je tam, gdzie było.
- To bezcenna pamiątka - powiedział. - Pułkownik Aureliano Buendia był jednym z naszych najwierniejszych ludzi.
Ten ludzki odruch nie wpłynął jednak na jego czynności zawodowe. Przed drzwiami pokoju Melquiadesa, także zamkniętymi na kłódkę, Santa Sofia de la Piedad odwołała się do ostatniej nadziei. "W tym pokoju nikt nie mieszkał prawie od stu lat" - powiedziała. Oficer kazał otworzyć i snopem światła latarki zamiótł ściany dokoła. Aureliano Drugi i Santa Sofia de la Piedad ujrzeli błędne oczy Josego Arcadia Drugiego w momencie, gdy snop światła przesunął się po jego twarzy, i zrozumieli, że tu jest koniec jednego niepokoju i początek drugiego, który dopiero znajdzie ulgę w rezygnacji. Ale oficer dalej oglądał wnętrze za pomocą latarki, nie okazując żadnego zainteresowania, póki nie zauważył siedemdziesięciu dwóch nocników spiętrzonych na szafach. Wtedy zapalił światło. Jose Arcadio Drugi siedział na brzegu łóżka, gotów iść za żołnierzami, bardziej uroczysty i zamyślony niż kiedykolwiek. W głębi były półki z rozsypującymi się książkami, zwojami pergaminów i stół do pracy czysty i porządny, ze świeżym jeszcze atramentem w kałamarzach. Ta sama świeżość była w powietrzu i ta sama przezroczystość, ten sam broniący od kurzu i zniszczenia przywilej, który znał Aureliano Drugi w dzieciństwie i którego tylko pułkownik Aureliano Buendia nie mógł dostrzec. Ale oficera interesowały tylko nocniki.
- Ile osób mieszka w tym domu? - zapytał.
- PięĆ.
Oficer najwidoczniej nie zrozumiał. Zatrzymał wzrok na tym kawałku przestrzeni, gdzie Aureliano Drugi i Santa Sofia de la Piedad wciąż widzieli Josego Arcadia Drugiego, i ten także zdał sobie sprawę, że oficer patrzy na niego nie widząc. Potem zgasił światło i zamknął drzwi. Słysząc go rozmawiającego z żołnierzami Aureliano Drugi zrozumiał, że młody oficer widział wnętrze pokoju tymi samymi oczyma, jakimi patrzył na nie pułkownik Aureliano Buendia.
- To prawda, że nikt nie zaglądał do tego pokoju przynajmniej od stu lat - powiedział oficer do żołnierzy. - Tu muszą być nawet węże.
Z chwilą gdy zamknęły się drzwi, Jose Arcadio Drugi był pewien, że jego wojna jest skończona. Wiele lat temu pułkownik Aureliano Buendia mówił mu o fascynacji, jaką wywiera wojna, i próbował dowieść jej w niezliczonych przykładach z własnego doświadczenia. Wierzył mu wtedy. Ale tej nocy, gdy żołnierze patrzyli na niego nie widzącym wzrokiem, Jose Arcadio Drugi myśląc o napięciu ostatnich miesięcy, o nędzach więzienia, o panice na stacji i pociągu naładowanym trupami, doszedł do wniosku, że pułkownik Aureliano Buendia był błaznem albo głupcem. Nie rozumiał, że można potrzebować tylu słów na wytłumaczenie tego, co się czuje na wojnie, kiedy wystarczy tylko jedno: strach. W pokoju Melquiadesa, pod ochroną sztucznego światła, szmeru deszczu i poczucia, że jest niewidzialny, Jose Arcadio chwilę swego poprzedniego życia, i jedynym strachem, jaki przetrwał, było to, żeby go nie zakopano żywcem
|
WÄ
tki
|