Byl zapewne zbyt przerazony, by dojrzec, ze przybysz nie znalazl sie jeszcze calym cialem wewnatrz luzy i gdy otworza sie drzwi wewnetrzne, zewnetrzne przetna jego cialo na dwie...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
.. Dookola luzy panowal taki harmider, ze Conway nie dojrzal, kim byl ów szybko mylacy osobnik, który uratowal zycie gociowi naciskajac nastepny guzik otwierajacy jednoczenie drzwi wewnetrzne i zewnetrzne. To posuniecie zapobieglo przecieciu przybysza na pól, ale powstalo w ten sposób bezporednie polaczenie z sekcja PVSJ, skad zaczely dobywac sie geste, zóltawe kleby chloru. Zanim Conway zdolal cokolwiek przedsiewziac, czujniki skazenia wlaczyly syrene alarmowa zatrzaskujac jednoczenie hermetyczne grodzie w najblizszej okolicy. Wszyscy znalezli sie w bardzo zgrabnej pulapce. Przez oblakana chwile Conway staral sie zwalczyc w sobie impuls sklaniajacy go do rzucenia sie do grodzi i walenia w nie rekami. Nastepnie postanowil pobiec przez ten trujacy opar do nastepnej luzy kontaktowej po drugiej stronie korytarza. W luzie jednak znajdowal sie jeden z techników z Eksploatacji wraz z gasienicowcem DBLF, obaj tak zatruci chlorem, ze Conway zwatpil, czy uda im sie przezyc choc tyle czasu, ile potrzeba na wlozenie skafandrów ochronnych. Czy jemu samemu, zastanawial sie przezwyciezajac mdloci, uda sie tam dostac? W komorze luzy byly równiez helmy wystarczajace na okolo dziesiec minut - wymagaly tego przepisy bezpieczenstwa - ale aby do nich dotrzec, musialby wstrzymac oddech przynajmniej na trzy minuty i zaciskac mocno oczy, bowiem choc jedno zachlyniecie sie chlorem albo kontakt z oczami mogly spowodowac trwale kalectwo. Jak jednak mial sie przedostac po omacku przez te wielka, miotajaca sie po calej podlodze mase tralthanskich nóg i macek? W ogarniety przerazeniem chaos jego myli wdarl sie glos Prilicli. - Chlor jest zabójczy dla mojej rasy - powiedzial asystent. - Prosze mi wybaczyc. Prilicla robil ze soba co dziwnego. Dlugie, wieloczlonowe odnóza poruszaly sie i podrygiwaly, jakby wykonujac jaki dziwny taniec rytualny, za dwa sporód czterech manipulatorów - dzieki nim jego rasa zyskala sobie slawe urodzonych chirurgów - wykonywaly jakie skomplikowane zabiegi z czym, co wygladalo na rolki przezroczystej plastikowej folii. Conway niezbyt dokladnie widzial, jak to sie stalo, ale nagle jego asystent ukazal sie owiniety w luzna, przezroczysta powloke, z której wystawalo jego szec odnózy i dwa manipulatory, cale cialo za, skrzydla i pozostale dwie konczyny, które spryskiwaly plynem uszczelniajacym otwory na odnóza - wszystko bylo calkowicie okryte. Luzna powloka wydela sie i pozostala naprezona dowodzac w ten sposób, ze jest hermetyczna. - Nie wiedzialem, ze pan ma... - zaczal Conway, a potem, powodowany naglym przyplywem nadziei, zaczal szybko mówic: - Niech pan poslucha. Prosze zrobic dokladnie to, co panu powiem. Niech mi pan znajdzie helm, ale szybko... Jednak nadzieja równie szybko zgasla, zanim jeszcze skonczyl wydawac polecenie asystentowi. Ten bez watpienia mógl znalezc dla niego helm, ale jak sie przedostanie do luzy poprzez splatana mase istot na podlodze? Jedno uderzenie oderwie mu odnóze albo wybije dziure w tym slabiutkim szkielecie zewnetrznym niczym w skorupie jajka. Nie mógl wydac takiego polecenia, równaloby sie to morderstwu. Mial wlanie odwolac to wszystko i nakazac asystentowi, by siedzial na miejscu i troszczyl sie o siebie, gdy ten podbiegl do ciany, wspial sie na nia ukonie i biegnac po suficie zniknal w oparach chloru. Conway przypomnial sobie, ze wiele owadopodobnych istot rozumnych ma stopy zakonczone przyssawkami, i ponownie wrócila mu nadzieja, do tego stopnia, ze jego umysl zaczal rejestrowac inne wrazenia. Niedaleko niego glonik na cianie informowal wszystkich znajdujacych sie w Szpitalu, ze w okolicy luzy nr 6 nastapilo skazenie powietrza, za znajdujacy sie pod glonikiem interkom wiecil czerwona lampka i ostro buczal dajac do zrozumienia, ze kto z Eksploatacji usiluje dowiedziec sie, czy w strefie skazenia znajduja sie jakie zywe istoty. Pelznacy w powietrzu gaz dosiegnal juz prawie Conwaya, gdy ten schwycil mikrofon interkomu. - Cicho badz i sluchaj! - krzyknal. - Mówi Conway, przy luku numer szec. Dwie istoty klasy FGLI, dwie DBLF, jedna DBDG - wszystkie zatrute chlorem, ale jeszcze przy zyciu. Jedna PVSJ w uszkodzonym ubiorze ochronnym, zatruty tlenem, i jeszcze jeden w górze... Nagle pieczenie w oczach sprawilo, ze pospiesznie pucil mikrofon. Zaczal sie wycofywac az do hermetycznej grodzi, patrzac jak zbliza sie zólta mgla. Nie widzial nic z tego, co dzieje sie na korytarzu. Po pewnym czasie, który zdawal sie wiecznocia, pojawil sie na suficie wrzecionowaty ksztalt Prilicli. III Helm, który przyniósl Prilicla, byl wlaciwie maska z wlasnym doplywem powietrza, która umieszczona na twarzy, mocno przylegala do czola, policzków i dolnej szczeki
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.