ďťż

Usłyszał, jak po drugiej stronie ktoś zapytał: „Co się tam u diabła dzieje?”, więc dalej walił w drzwi i krzyczał...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Minęło kilka chwil i mężczyźni za drzwiami uznali, że korytarz prowadzi na zewnątrz, a nie do cel, więc to nie może być próba ucieczki. Zaczęli grzebać kluczem w zamku. Drzwi drgnęły i gdy zaczęły się otwierać, Nicholas z całej siły naparł na nie barkiem. Mężczyzna po drugiej stronie cofnął się, a Nicholas chwycił go za kołnierz, wbił mu pistolet w gardło i warknął: - Nie ruszać się! To dotyczyło także drugiego mężczyzny, który właśnie wstawał zza biurka. Reynard przepchnął się obok Nicholasa do środka, chwycił strażnika za ramię i cisnął nim o ziemię. Nicholas cofnął się, żeby jego przeciwnik nie mógł mu odebrać pistoletu, i rozkazał: - Odwracać się i kłaść twarzą do podłogi. - Co... co wy... Strażnik był już starszawy, miał rzadkie siwe włosy i był kom pletnie ogłupiały. Ten, którego Reynard pchnął na podłogę, wyglądał na nastolatka. Nicholas miał nadzieję, że nie będzie zmuszony żadnego z nich zastrzelić. - Na podłogę! - syknął. Żaden z mężczyzn nie miał broni, gdyż poza wyjątkowymi sytuacjami strażnicy więzienni wyposażeni byli wyłącznie w pałki. Kiedy obaj leżeli już twarzami do podłogi, Nicholas nakazał Crackowi i Ronsarde’owi przejść na drugą stronę pomieszczenia. Zerwał klucze z pasa starszego strażnika i podał je Crackowi. - Co z mundurami? - zapytał Reynard. - Rzeczywiście, weźmy chociaż bluzy - zgodził się Nicholas. - Ty... - Obaj równocześnie usłyszeli odbijający się echem od kamiennych ścian tupot nóg, dobiegający z korytarza, którym dopiero co przyszli. - Nie ma czasu - warknął Nicholas. - Idziemy. Crack zdążył już otworzyć drugie drzwi. Nicholas odczekał, aż wszyscy wyjdą, a potem sam się wycofał do wyjścia, mówiąc: - Nie ruszać się, panowie, a nikomu nie stanie się krzywda. - Nie uda się wam! - zawołał starszy ze strażników. - To bardzo prawdopodobne - mruknął Nicholas. Przeszedł przez drzwi i skinął na Cracka, żeby ten zamknął je porządnie. Bez kluczy strażnicy będą musieli czekać, aż pojawią się ich koledzy. A to nastąpią dopiero za jakiś czas. Nicholas rozejrzał się dookoła, by się zorientować, gdzie teraz są. Znajdowali się w ciemnawym przedsionku, w którym było dwoje drzwi. Nicholas zastanawiał się przez chwilę, po czym odebrał Crackowi klucze i podszedł do pierwszych drzwi. Przekręcił klucz w zamku i otworzył je. Zobaczyli mroczne, wąskie schody prowadzące gdzieś w dół. Machnął ręką do swych współtowarzyszy, żeby zaczęli schodzić, a sam otworzył drugie drzwi, które, o ile dobrze pamiętał, prowadziły do długiego, prostego korytarza i niższej kondygnacji cel. Zostawił je otwarte. Niech pościg sądzi, że poszli tamtędy, a oni w tym czasie zdążą się ukryć w katakumbach poniżej. Uwierzą z łatwością, że się na tyle pogubiliśmy, by ruszyć w stronę cel, pomyślał Nicholas, zamykając za sobą ciężkie drzwi prowadzące na schody. Szarpnął klamką, żeby sprawdzić, czy dobrze trzyma. Bądź co bądź, włamali się do więzienia. Zbiegł prędko po schodach, lądując u ich stóp pod ledwo palącym się gazowym stoczkiem; niewiele brakowało, a wpadłby na Reynarda. Byli teraz w niskim, wąskim korytarzyku o ścianach z ciemnego kamienia, od którego odchodziły trzy mniejsze korytarze. Oświetlały je lampki gazowe, najwyraźniej zainstalowane tu całkiem niedawno, gdyż rury gazowe umieszczone były na wierzchu. Crack podpierał Ronsarde’a. Nicholas gestem nakazał im ciszę, chociaż niewiele by im to pomogło, gdyby strażnicy zechcieli sprawdzić korytarze na dole. Czas mijał. W końcu usłyszeli stłumione stuknięcie; ktoś próbował otworzyć drzwi nad nimi i upewnił się, że są zamknięte. Potem nastała cisza. - Udało się - stwierdził Ronsarde tonem pochwały. Reynard popatrzył na Nicholasa. - A teraz którędy? Czy mamy rzucić monetę? Dobre pytanie, pomyślał Nicholas. Nie znał tego poziomu tak dobrze jak innych. O tej trasie wiedział tylko dlatego, że miała służyć jako wyjście awaryjne podczas ucieczki Cracka wiele lat temu, ale nie musieli z niej korzystać. - Spróbujmy pójść tędy. Pozostali ruszyli za nim, Reynard jako pierwszy, a potem Ronsarde, opierając się jedną ręką na ramieniu Cracka, a drugą o lepką kamienną ścianę. W wąskim przejściu mogła go prowadzić tylko jedna osoba. - Musimy kierować się stronę południowo-wschodniego narożnika - Nicholas zwrócił się półgłosem do Reynarda. - Znajduje się tam stara kaplica i kostnica, w której są drzwi przeznaczone do wynoszenia zwłok. Tamtędy możemy się wymknąć; poza tym mamy do wyboru główne wejście i te drzwi, przez które się tu dostaliśmy
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.