Mirando, to doktor Zabalino...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Lekarka pokrêci³a jedn± z bransolet opasuj±cych jej przedramiê. — Ch³opiec mówi prawdê. Sam nigdy nie odejdzie. Musi siê go pani pozbyæ. — Sk±d pani o tym wie? — warknê³am. Przestraszy³am siê, ¿e wie, co siê sta³o na korytarzu. — Kim pani jest? Frances podpar³a siê na ³okciach. — Nie bój siê, Mirando. Wezwa³am ciê tutaj, gdy¿ jestem chora. Bardzo chora. Lekarze daj± mi ma³o czasu, zatem muszê ci powiedzieæ o kilku sprawach. Wa¿ne, aby¶ o nich wiedzia³a. Po pierwsze, je¶li co¶ mi siê stanie, mo¿esz liczyæ na pomoc Zabalino. Je¶li bêdziesz potrzebowa³a dobrej rady albo dachu nad g³ow±, zawsze mo¿esz przyjechaæ do Fieberglas. Tutaj nic ci nie grozi. Teraz jednak musisz wróciæ i zamieszkaæ w domu. Zostañ tam do czasu, a¿ poznasz, kim jeste¶. Wtedy sama zadecydujesz, czy chcesz zostaæ czy wyjechaæ. — Ale co mam tam robiæ? Pomó¿ mi, Frances. Daj mi jakie¶ wskazówki! — Nie mogê, bo sama ich nie znam. Wiem tylko tyle, ¿e klucz do wszystkich twoich pytañ, Mirando, znajduje siê w tym domu. — Czy dlatego go nam podarowa³a¶? Pokrêci³a g³ow±. — Nie. Chodzi o to, ¿e Hugh w nim umar³. To samo zdarzy³o mi siê piêædziesi±t lat temu, w Wiedniu, kiedy ¿y³am z Shumd±. Musia³am tam zostaæ, a¿ odkryjê, kim jestem. Przepro¶ Pranniego, nie mogê siê z nim dzisiaj zobaczyæ. Powiedz mu, ¿e jego ¿ona jest powa¿nie chora i musi przej¶æ wszechstronne badania lekarskie. Bêdzie ¿y³a, ale pod warunkiem, ¿e niezw³ocznie siê przebada. Drzwi otworzy³y siê i McCabe wparadowa³ do ¶rodka jak pan na w³o¶ciach. — Siê masz, Frances! Jak leci, dziewczynki? Chyba ¿e wolicie, abym zaczeka³ w pokoju obok, razem z t± Si³aczk±? Us³ysza³am co¶. Nie mog³am rozpoznaæ tego d¼wiêku, lecz instynkt podpowiedzia³ mi, ¿e to co¶ z³ego. Podobnie jest wtedy, gdy g³owa odskakuje nam od smrodu zgnilizny, zanim mózg zd±¿y go w ogóle zarejestrowaæ. Szmer nasili³ siê. — Co to jest? Wszyscy popatrzyli na mnie. Kobiety wymieni³y krótkie spojrzenia. McCabe wzruszy³ ramionami. — Niby co? — Nie s³yszycie? Tych oddechów? Tego g³o¶nego dyszenia? Potar³ rêk± podbródek i u¶miechn±³ siê. — Nic nie s³yszê. Jednak ani Frances, ani lekarka nie u¶miecha³y siê. Mój niepokój wyra¼nie im siê udzieli³. — Mirando, musisz ju¿ i¶æ. Natychmiast, zabieraj siê st±d! We¼ z sob± Franniego. Wracajcie do Crane’s View. Jed¼ prosto do domu. Odwrócony plecami do obu kobiet McCabe gapi³ siê na mnie. — Co tu jest grane? — Wygl±da³ na rado¶nie zdezorientowanego, jakby robiono sobie z niego ¿arty. Frances zawo³a³a go i McCabe odwróci³ siê. Miêdzy nimi nic nie zasz³o — ¿adnego spojrzenia, dotkniêcia, s³owa ani gestu. A mimo to szef policji okrêci³ siê gwa³townie i ujrza³am jego nieprzytomnie przera¿on± minê. — Wyno¶my siê st±d! No ju¿, Mirando. Dalej! — Chwyci³ mnie za rêkê i usi³owa³ popchn±æ w stronê drzwi. Zawaha³am siê. Mimo ¿e siê ba³am, by³am zdecydowana dowiedzieæ siê, co siê dzieje. — Co to jest, Frances? Co to za oddechy? — To ty — odpar³a gro¼nie Zabalino. — Czê¶æ twojej ja¼ni, która czyha na zewn±trz. Musisz jak najszybciej poszukaæ odpowiedzi. Je¶li zaraz odejdziesz, ani tobie, ani nam nie stanie siê krzywda. — Przecie¿ Frances mówi³a, ¿e je¶li wpadnê w tarapaty, to mogê zawsze tu przyj¶æ… — Pó¼niej tak, ale nie teraz. Dopóki nie poznasz prawdy o sobie i nie postanowisz, co uczyniæ, ¿adna z nas nie jest przy tobie bezpieczna. Twoja ja¼ñ czeka. Jej si³a nie siêga tak daleko, ale chce, ¿eby¶ o niej wiedzia³a. Fieberglas to oaza spokoju, lecz jeszcze nie dla ciebie. Frances nie powinna ciê by³a zapraszaæ. Najpierw musisz odkryæ, kim jeste¶. Tymczasem czeka ciê to… — Zabalino wskaza³a za okno, gdzie przera¿aj±ca, nieznana czê¶æ mojej ja¼ni napiera³a, dysz±c g³o¶no, na mury tego podejrzanego szpitala. Ciê¿ar strachu przyt³oczy³ mnie, uczyni³ niezdoln± do ruchu
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.