ďťż

W sekundę potem ciało doktora Weissensteina porwane przez pęd powietrza poszybowało w mrok...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Za nim poleciała jego walizka (dokumenty już wcześniej morderca schował do kieszeni). Teraz pozostało tylko zamknąć drzwi i szybko oddalić się z przedziału. Konduktor zaalarmowany dźwiękiem sygnalizującym otwarcie drzwi zewnętrznych nadbiegł z przeciwnej strony. Kabinę zastał pustą, tak jakby nigdy nikt w niej nie siedział. Ekspres mknął dalej estakadą ponad Parkiem Narodowym. Łaciaty docent uszykował sobie nocleg w kupie liści, pod wklęsłą skałą. Był w sercu rezerwatu. Dwukrotnie sprawdzał funkcjonowanie pistoletu, który z niemałym trudem uwiązał sobie na szyi. Jeśli będę go trzymać ryjem, to raciczkami uda mi się uruchomić spust. Oj, nie chciałbym być w skórze bestii, która miałaby ochotę mnie tknąć. Z dala narastał jakiś dziwny łoskot... zerwał się na równe kończyny. Trzęsienie ziemi? Nie... zorientował się, że o kilkadziesiąt metrów dalej przebiegała estakada kolei jednoszynowej. Łoskot przybliżał się. Jak łańcuszek bursztynów przeleciała nad nim smuga rozświetlonych okienek i coś podobnego do ogromnego tłumoka padło ciężko w zarośla, o sto metrów od niego. Zainteresowany pobiegł tam spiesznie. O Boże! W słabym świetle księżyca widział przerażający strzęp ludzkiego ciała... właściwie nieidentyfikowalny kadłub... W tym momencie w śwince obudził się lekarz. Pochyliła się nad nieszczęśnikiem. Jeszcze żyje... co robić, co robić...? Bez pomocy umrze w pół godziny. Wzdłuż toru co parę kilometrów znajdowały się syreny alarmowe i budki telefoniczne przydatne tak dla kolejarzy, jak służby leśnej. Z uwagi na trudności nakręcania numeru i brak bilonu docent zdecydował się na syrenę. Pistoletem stłukł szybkę i zębami pochwycił wajchę... W szpitalu im. Flemminga trwał ostry dyżur. Doktor Alain Lecoq pił akurat herbatę, którą zaparzyła dla niego siostra Jane, kiedy wezwano go na salę operacyjną. Pośpieszył co sił w nogach. Myjąc ręce w łazience spotkał się z profesorem Merlinim, szefem oddziału. Profesor uchodził 42 za przeciwnika przeszczepów, ale tym razem patrzył na Lecoqa inaczej niż zwykle. - Mamy przypadek, wobec którego jestem zupełnie bezsilny. Przed chwilą helikopterem dostarczono do szpitala żyjący strzęp ludzki. Właściwie tylko mózg jest nienaruszony, reszta... lepiej nie mówić. Dużo rzeczy w życiu widziałem, ale ten widok mną wstrząsnął. - Pewnie ofiara jakiegoś wybuchu? - domyślił się Alain... - Nie, nie... tego nieszczęśnika znaleziono w Parku Narodowym, opodal torów kolei ekspresowej. Nie miał dokumentów. Najprawdopodobniej samobójca... Ech, wyskoczyć w biegu z pociągu pędzącego przeszło dwieście kilometrów na godzinę... I wie pan, drogi kolego, nie znaleziono tego, kto wezwał pomoc. - To się zdarza... - Najdziwniejsze, że wokół toru i budki z syreną ziemia jest gliniasta, a przed południem padało... - No i...? - Jedyne ślady, na jakie natrafiono przy uruchomionej syrenie, są to racice świni... Ale wróćmy do,sprawy. Zupełnie nie wiem co robić...? Na razie utrzymujemy ten mózg sztucznie przy życiu, ale jak długo to może potrwać. Pan jest zwolennikiem "metody Holdinga", ma pan okazję... Gdyby znalazło się jakieś młode ciało, wyjątkowo zezwoliłbym na eksperyment. Nie jesteśmy w Holliday Spring, ale raz... W tym momencie mimo protestów pielęgniarek do łazienki wdarł się Karsky. Był nieomal siny ze zdenerwowania. - Profesorowie spokojnie myją ręce, a pielęgniarka powiedziała mi, że ona umiera! Umiera - wrzasnął... Coś zaświtało Alainowi. - Panie Karsky - rzekł - nie mogę uratować panny Mendoza... jej umysł jest już... - Co mi po jej umyśle! - prychnął finansista - nigdy nie miała za dużo rozsądku. Ale jej ciało, jej cudowne, dziewczęce ciało... - Czy w takim razie pójdzie pan na ryzyko? - Lecoq ciągnął dalej przerażony własną śmiałością - czy zgodzi się pan na dokonanie przeszczepu mózgu i że panna Dolores otrzyma świadomość... - Tak, tak! 43 - Ale nie wiemy nawet czyją... Przed chwilą dostarczono nam ciało nie zidentyfikowanego mężczyzny! - Róbcie swoje szybko! Lecoq spojrzał na profesora, ten zakładał rękawiczki. - Nie mówię nie - mruknął stary chirurg. Karsky postawił jeden warunek - nikt nie dowie się o zabiegu. Nie zidentyfikowany oficjalnie umrze, a Dolores pozostanie sobą. Dla lekarzy było to nawet na rękę. W chwilę potem na salę operacyjną wjechały dwa wózki, na jednym znajdowało się blade, ale bardzo piękne ciało seksbomby, na drugim wszystko to, co zostało z doktora Hansa Weissensteina
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.