ďťż

- Kocham cię...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Freddie zarzuciła jej ramiona na szyję i mocno się do niej przytuliła. - Będę grzeczna, obiecuję. - Ja też cię kocham - powiedziała Natasza łamiącym się głosem. - No, to ożeń się z nami. Natasza nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. - Nie sądzę, że powinnam teraz wychodzić za mąż. Ale będę twoją przyjaciółką, będę przychodzić i opowiadać ci różne historie. Freddie westchnęła ciężko. Wiedziała, kiedy dorosły robi unik, i uznała, że rozsądnie będzie się wycofać. Zwłaszcza że już wszystko przemyślała. Natasza dokładnie odpowiadała jej marzeniom o matce. A na dodatek tatuś śmiał się, jak z nią był. Freddie uznała zatem, że jej najbardziej skrytym życzeniem na Boże Narodzenie będzie, żeby Natasza wyszła za mąż za jej tatę i dała jej siostrzyczkę. - Obiecujesz? - spytała. - Przyrzekam. - Natasza położyła dłoń na sercu. -A teraz śpij. Poszukam taty i powiem, żeby przyszedł ucałować cię na dobranoc. Freddie zamknęła oczy i uśmiechnęła się pod nosem. Natasza wzięła kotki i zeszła na dół. Muszę być bardzo ostrożna, uznała. Muszę uważać, jak się zachowuję. Co innego pokochać takie dziecko, a całkiem co innego, gdy 1 1 8 •& to dziecko pokocha cię tak bardzo, że chce, byś stała się jego matką. Jak może oczekiwać, że sześciolatka zrozumie problemy i lęki dorosłych, które często uniemożliwiają im wybranie najprostszego, zdawałoby się, rozwiązania? Dom był pogrążony w ciemności i ciszy. Tylko z pokoju muzycznego dochodziło mdłe światełko. Zostawiła kotki i weszła do pokoju. Spence rozłożył się na kanapie. Z gołymi stopami i w rozciągniętym swetrze nie wyglądał ani na cenionego kompozytora, ani na szanowanego profesora. Był nie ogolony. Natasza musiała przyznać, że cień zarostu czynił go jeszcze atrakcyjniejszym, zwłaszcza przy trochę za długich włosach, które aż prosiły się o fryzjera. Spał mocno. Nic dziwnego. Vera powiedziała jej, że przez dwie kolejne noce oka nie zmrużył, czuwając przy Freddie. Wiedziała też, że tak zmienił rozkład zajęć, by w ciągu dnia móc zaglądać do domu. Nieraz, gdy ich odwiedzała, zastawała go pogrążonego w papierkowej robocie. Kiedyś myślała, że los był dla niego aż nadto łaskawy, dając mu talent i pozycję. Może dał mu talent, myślała teraz, ale Spence ciężko pracował dla siebie i swojej córki. Niczego bardziej nie mogła podziwiać w mężczyźnie. Zakochałam się w nim, przyznała. W jego uśmiechu i temperamencie, w jego oddaniu i poświęceniu. Być może możemy sobie coś wzajemnie ofiarować. Ostrożnie, z rozmysłem, bez żadnych obietnic. Chciała być jego kochanką. Nigdy przedtem niczego takiego nie pragnęła. Z Anthonym to się po prostu zdarzyło, przytłoczyło ją, porwało i pozostawiło zdruzgotaną. Ze Spence'em tak nie będzie. Nikt więcej już jej tak głęboko ft 1 1 9 nie zrani. Z nim może się udać. To szansa, szansa na szczęście. Czy powinna ją wykorzystać? Rozłożyła miękką wełnianą narzutę zawieszoną na oparciu kanapy i nakryła go. Od dawna już nie podejmowała żadnego ryzyka. Może teraz był ku temu właściwy czas? Pochyliła się i musnęła wargami jego czoło. I właściwy mężczyzna. ROZDZIAŁ SIÓDMY Czarny kot fuknął ostrzegawczo. Gwałtowny poryw wiatru z trzaskiem otworzył drzwi i rozległ się mechaniczny śmiech. Słychać było plusk wody ściekającej na betonową podłogę i grzechot łańcuchów potrząsanych przez więźniów. Po przejmującym krzyku nastąpił długi, rozpaczliwy jęk. - Wspaniała muzyka - skomentowała Annie, wkładając do ust gumę. - Powinnam zamówić więcej tych płyt. - Natasza wzięła maskę przypominającą czaszkę i włożyła ją na głowę pluszowego misia. Poczciwa zabawka od razu zmieniła się w upiora. - To ostatni - dodała. - Jutro i tak zapomnisz o Halloween i zaczniesz myśleć o Bożym Narodzeniu - powiedziała Annie, uśmiechając się szeroko. - O, idą chłopcy Freedmontów. - Potarła dłonie i spróbowała zarechotać. - Jeśli ten kostium jest cokolwiek wart, będę mogła zmienić ich w żaby. Niezupełnie jej się to udało, ale sprzedała im sztuczną krew i lateksowe blizny. - Zastanawiam się, co te małe diabły szykują na wieczór dla sąsiadów. - Nic dobrego. - Annie porządkowała coś na dolnej półce. - Nie powinnaś już wyjść? - Tak, za chwilę. - Natasza przerzucała maski i sztuczne nosy. - Świńskie ryje sprzedały się lepiej, niż myślałam. •& 1 2 1 Nie sądziłam, że tyle osób zechce się przebrać za zwierzęta domowe. - Podniosła jeden. - Może powinnyśmy mieć je w sprzedaży przez cały rok? - Wiesz, to bardzo miło z twojej strony, że chcesz udekorować pokój Freddie na dzisiejsze przyjęcie - zauważyła Annie, zorientowawszy się, do czego nawiązuje Natasza. - To nic wielkiego. - Natasza była na siebie wściekła, że się denerwuje. Przestawiła ryj, po czym sięgnęła po trąbę słonia przyczepioną do szkieł powiększających. - Skoro poradziłam jej, żeby urządziła przyjęcie z okazji święta duchów zamiast urodzin, pomyślałam, że powinnam jej pomóc. - Uhm, zastanawiam się, czy w roli księcia z bajki wystąpi jej tata. - On nie jest księciem. - To może dużym złym wilkiem? - Widząc minę przyjaciółki, Annie podniosła ręce w przepraszającym geście. - Wybacz, żartowałam. Chciałam po prostu, żebyś się trochę rozluźniła. Jesteś strasznie podenerwowana. - Nie jestem podenerwowana. - Oczywiście skłamała. - Wiesz, że też jesteś zaproszona. - Dziękuję, ale raczej zostanę w domu, żeby go chronić przed małymi okrutnikami. I nie martw się - dodała, zanim Natasza zdążyła odpowiedzieć. - Zamknę sklep. - Dobrze. Myślę, że powinnam... - przerwała, usłyszawszy dzwonek u drzwi. Następny klient, pomyślała. Będzie miała pretekst, żeby zostać w sklepie jeszcze przez chwilę
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.