Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Waldgarda pod tytu³em „¯ycie we wszech¶wiecie”. Znalaz³em tam wywód prosty, logiczny i pocieszaj±cy. Cytujê ten fragment dos³ownie:
„Na planetach staj± siê mo¿liwe procesy chemiczne i powstaj± chemiczne zwi±zki miêdzy substancjami. Zjawiska chemiczne przygotowuj± dalszy, niezwykle wa¿ny etap rozwoju materii — powstanie ¿ycia, czyli jako¶ciow± przemianê materii nieo¿ywionej w ¿yw±. Potem rozpoczyna siê ju¿ stopniowy rozwój ¿ycia — a wiêc ¶wiata ro¶linnego i zwierzêcego; powstaj± ¿ywe istoty o coraz bardziej z³o¿onej i doskona³ej budowie. To za¶ z kolei stwarza podstawy do drugiego równie wa¿nego jako¶ciowego skoku naprzód — do powstania cz³owieka”.
Odetchn±³em z ulg±.
KOMPROMIS
Odmienne dzieje pañstwowe inne nadaj± znaczenie s³owom wywodz±cym siê z tego samego rodowodu. S³owo „kompromis” w Anglii nie ma znaczenia pejoratywnego. U nas kompromisowiec to prawie ¶winia.
Przypomnieæ warto, ¿e dzi¶, gdy zaja¶nia³a mo¿liwo¶æ odnowy, ³atwiej nam mówiæ o rozs±dnych kompromisach ni¿ dawniej, gdy za prawo dzia³ania nieraz godzili¶my siê na do¶æ daleko id±ce ustêpstwa. Ma³o kto wtedy zdo³a³ ocaliæ biel niewinno¶ci, chyba ¿e zrêcznie, wed³ug zasad eudajmonizmu trzyma³ siê ustronia, nie bacz±c na to, co dzieje siê w kulturze w³asnego kraju. Trzeba by³o p³aciæ, ale znali¶my cenê, której przekroczyæ nie by³o wolno. Dzi¶, gdy wzrasta zaufanie do nowego kierownictwa, szkoda by³oby zmarnowaæ szansê porozumienia miêdzy w³adz± a ¶rodowiskiem twórczym. By³oby rzecz± niepowa¿n± udawaæ, ¿e w tej dziedzinie nie ma konfliktów, i równie niepowa¿n±, ¿e ¿aden kompromis nie jest mo¿liwy. Kompromis we w³a¶ciwym sensie tego s³owa nie tylko jest mo¿liwy, ale jest konieczny, je¶li siê ¿ywi troskê o rozwój naszej kultury.
Warto do dyskusji literackich wprowadziæ nieco wiêcej szczero¶ci. Klimat pracy twórczej to delikatna materia. Czas ju¿ skoñczyæ z cyklem produkcyjnym, który zamra¿a dzie³a literackie na rok czy pó³tora. Cykl produkcyjny ulepszyæ trzeba nie tylko w czasie, ale i w przestrzeni. Niedobrze, gdy pisz±cy wpatrzony jest wy³±cznie w swego szefa, to znaczy redaktora czy wydawcê, a redaktor liczy siê tylko z opini± wy¿szych szefów. W ten sposób publiczno¶æ wystawiona jest do wiatru, a brak rywalizacji o pozyskanie wzglêdów czytelnika nie o¿ywia ambicji pisarskiej. Warto przypomnieæ, ¿e z³a propaganda gorsza jest od braku propagandy i ¿e nie jest konieczne demonstrowanie nam wci±¿ tych samych nudnych apologetów wszystkich kolejnych etapów naszego ¿ycia kulturalnego.
Margaret Mead opowiada, ¿e gdy po badaniach antropologicznych na Wyspach Admiralskich powróci³a tam po paru latach przywo¿±c kilka egzemplarzy swojej ksi±¿ki, krajowcy wpadli w entuzjazm, gdy zauwa¿yli, ¿e egzemplarze s± identyczne. „To cud — krzyczeli. — One s± wszystkie takie same!” Nasi krajowcy, jak ich znam, wol± wiêksz± rozmaito¶æ ksi±¿ek. Pozory jedno¶ci, brak zdrowej polaryzacji szkodzi, a nie pomaga. Lepszy jest otwarty i szczery oponent od zawsze gotowego do us³ug podskakiwacza.
Kompromis w dyskusji literackiej musi polegaæ na prawie do obrony w warunkach równo¶ci obywatelskiej. Mówi±c o kompromisach i swobodzie jednostki warto zarysowaæ tej swobody granice. Thomas Merton w znakomitym eseju „Czy przetrwamy nihilizm” („Tematy” 1968) cytuje Camusa: „…mniema³, ¿e prawdziwa godno¶æ cz³owieka nakazuje mu odrzuciæ dobrowolnie ka¿dy system, który z w³adzy pañstwa, pieni±dza lub broni czyni warto¶ci absolutne, warto¶ci same w sobie”. Na to Merton, rozwa¿aj±c miltonowskie pojêcie wolno¶ci, przypomina: „Koncepcja wolno¶ci wymagaj±ca, aby ka¿dy za wszelk± cen± by³ panem samego siebie, by nikt inny nie móg³ za innych zmieniaæ postanowienia — to koncepcja, która prowadzi do ¶lepego poddania siê gwa³towi, a w koñcu do dobrowolnego samounicestwienia”.
Nie zapominajmy, ¿e i Camus broni±c prawa do samotno¶ci od¿egnywa³ siê jednak od roli „Filozofa absurdu” i przeciwstawia³ siê nihilizmowi. Pisarz ma prawo do egocentryzmu. Znam i lubi± paru egocentryków. Mniej mi smakuj± ci, którzy twierdz±, ¿e poniewa¿ ¶wiat jest bez sensu, wiaæ pisaæ trzeba te¿ bez sensu. Najmniej mi siê podobaj± pisarze pozbawieni wszelkiego instynktu spo³ecznego.
Z uznaniem przyjmiemy zmianê stylu w stosunkach w³adzy ze spo³eczeñstwem oraz powa¿ne rozmowy nowego ministra kultury z wybitniejszymi twórcami. My¶lê, ¿e by³oby po¿±dane organizowanie choæby raz w miesi±cu konferencji informacyjnej i odwo³awczej miêdzy czynnymi wybitniejszymi pisarzami ró¿nych pogl±dów a przedstawicielami w³adzy
|
WÄ…tki
|