ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
- Podjęliśmy ją tutaj. Ilicz [Lenin] uważał, że nie powinniśmy pozostawiać białym żywego symbolu, zwłaszcza w obecnej trudnej sytuacji. Więcej już o nic nie pytałem, uznawszy sprawę za zamkniętą. W rzeczywistości decyzja ta była nie tylko korzystna, ale konieczna. Srogość wyroku sądu doraźnego dowiodła światu, że nadal będziemy walczyć bezlitośnie i nic nas nie powstrzyma. Egzekucja rodziny carskiej konieczna była nie tylko po to, by przerazić wroga, ale także po to, aby wstrząsnąć naszymi szeregami i pokazać, że nie ma już odwrotu, że czeka nas albo zwycięstwo, albo klęska. . . Lenin doskonale zdawał sobie z tego sprawę".
Wiadomość, że Mikołaj został rozstrzelany w wyniku decyzji podjętej przez prowincjonalną Radę Robotniczą, oraz że jego rodzina pozostała przy życiu, szybko obiegła świat. W Moskwie radca ambasady Niemiec, zastępujący zamordowanego ambasadora, oficjalnie potępił egzekucję cara oraz wyraził troskę o los pochodzącej z Niemiec cesarzowej i jej dzieci. Wówczas radziecki rząd zaczął rozpowszechniać kłamliwe oświadczenia, które przez następne osiem lat podawano jako oficjalną wersję wydarzeń. 20 lipca komisarz ludowy Radek poinformował radcę ambasady Niemiec, że pozostali przy życiu członkowie rodziny być może zostaną wypuszczeni na wolność "ze względów humanitarnych". 23 i 24 lipca przełożony Radka, Gieorgij Cziczerin, komisarz ludowy spraw zagranicznych, zapewnił niemieckiego posła, że Aleksandra i jej dzieci są bezpieczne. W sierpniu i przez większą część września rząd niemiecki wywierał presję na rząd Rosji, czego wynikiem były kolejne zapewnienia o bezpieczeństwie rodziny. 29 sierpnia Radek zaproponował wymianę carskiej rodziny za więźniów znajdujących się w rękach niemieckich; w kilka dni później Cziczerin ponownie zapewnił, że cesarzowa i jej dzieci są bezpieczne; 10 września Radek nadal prowadził rozmowy o zwolnieniu więźniów; w trzecim tygodniu września Berlin został poinformowany, że władze radzieckie "rozważają przeniesienie carskiej rodziny na Krym". Tymczasem do rządu brytyjskiego dotarły złowieszcze informacje. 31 sierpnia wywiad brytyjski otrzymał raport; przekazany następnie ministerstwu wojny i królowi Jerzemu V, w którym stwierdzano, iż cesarzową Aleksandrę i jej pięcioro dzieci prawdopodobnie zamordowano wraz z carem. Król uwierzył w treść raportu i do swojej kuzynki, Wiktorii Battenberg, siostry Aleksandry, napisał list:
Droga Wiktorio! Pogrążony w głębokim smutku wraz z tobą opłakuję tragiczną śmierć twej siostry i jej dzieci. Ale być może lepiej, że tak właśnie się stało; po śmierci drogiego Mikołaja prawdopodobnie i tak nie chciałaby dłużej żyć, a córki uniknęły losu gorszego niż śmierć z rąk oprawców. Całym sercem pozostaję z tobą.
Pomimo pospiesznych kondolencji króla, ministerstwo spraw zagranicznych postanowiło w tej sprawie prowadzić dalsze śledztwo. Sir Charlesowi Eliotowi, pełnomocnikowi rządu brytyjskiego, polecono udać się do Jekaterynburga, skąd 15 października jego poufny raport, zaadresowany bezpośrednio do ministra spraw zagranicznych Arthura Balfoura, dotarł do Londynu. Wnioski Eliota dawały pewnie nadzieje: "17 lipca w Jekaterynburgu widziano pociąg, w którym zasłonięte były wszystkie okna; odjechał w niewiadomym kierunku. Panuje tu powszechne przekonanie, że znajdowali się w nim pozostali przy życiu członkowie carskiej rodziny. . . i że cesarzowej, jej córek i syna nie zamordowano". Następnie ci, którzy pozostali przy życiu - o ile rzeczywiście istnieli - zniknęli. W cztery lata później, podczas międzynarodowej konferencji w Genui, pewien zagraniczny dziennikarz spytał Cziczerina, czy prawdą jest, że bolszewicki rząd zabił wszystkie carskie córki, na co Cziczerin odparł: "Los córek jest mi nieznany. W jednej z gazet czytałem, że obecnie przebywają w Ameryce". W 1924 roku wydawało się, że zagadka została rozwiązana; sędzia śledczy Mikołaj Sokołow, mieszkający wówczas w Paryżu, swoje odkrycia i wynikające z nich wnioski opublikował pierwotnie po francusku, a następnie po rosyjsku. Książka ta zapoznała świat z relacją świadka, który na własne oczy widział jedenaście ciał leżących w kałuży krwi w piwnicy domu Ipatiewa. Sokołow zamieścił również fotografię kości i odciętego palca, biżuterii, fiszbinów z gorsetów, sztucznej szczęki oraz innych przedmiotów znalezionych na Uroczysku Czterech Braci. W swej książce zawarł nie tylko wstrząsający opis masakry, lecz także szczegółowy, pozornie wiarygodny opis zniszczenia ciał za pomocą kwasu i ognia: "Ciała zostały rozczłonkowane. . . Zniszczono je kwasem siarkowym, a następnie polano benzyną i spalono na stosach. . . Tłuszcz z ciał wytopił się i zmieszał z ziemią". Dowody, że cała rodzina zginęła, zdawały się przytłaczające. Sokołow borykał się z licznymi trudnościami. Prace wJekaterynburgu zmuszony był przerwać, gdy w lipcu 1919 roku Armia Czerwona ponownie przejęła kontrolę nad miastem. W podróż koleją transsyberyjską, oprócz kasety z nadpalonymi kośćmi i innymi dowodami rzeczowymi, zabrał także siedem grubych brulionów z zapiskami. Dotarwszy na Zachód, niestrudzenie uzupełniał je relacjami emigrantów, którzy uciekli przed rewolucją i którzy mogli coś wiedzieć o śmierci lub zniknięciu carskiej rodziny. Pomagano mu niechętnie, a wygląd i sposób bycia działały na jego niekorzyść. Był mężczyzną niskiego wzrostu, miał ciemne, przerzedzone włosy oraz pęknięte szklane oko, które na niezwykle impulsywnej twarzy prezentowało się dość niepokojąco. Gdy mówił, nieustannie kiwał się na boki, zacierał ręce i skubał długie wąsy. Lecz to nie wygląd i tiki nerwowe były powodem złego przyjęcia przez najważniejszego rosyjskiego emigranta: matkę Mikołaja, cesarzowąwdowę Marię Fiodorowną. Maria wspierała wprawdzie prace Sokołowa, kiedy ten przebywał na Syberii, lecz gdy dowiedziała się, że ich autor jest przekonany, iż cała rodzina poniosła śmierć, nie przyjęła go i nie zgodziła się, aby pokazano jej zgromadzone przez niego dowody i kasetę z relikwiami. Aż do śmierci w październiku 1928 roku Maria była przekonana, że jej syn i jego rodzina nadal żyją. Ogarnięty obsesją Sokołow pisał i przeprowadzał dalsze wywiady. Przez pewien czas wspierany był przez księcia Mikołaja Orłowa, który sfinansował przeprowadzkę sędziego wraz z całym archiwum z Paryża, z Hotel du Bon La Fontaine do mieszkania w Fontainebleau
|
WÄ
tki
|