Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Lubimy żartować. To był tylko taki niewinny
żarcik.
- Niewinny żarcik? A kiedy dacie mi to, co¶cie obiecali?
Przecież się umówili¶my...
- SprawdĽ przednie siedzenie wozu, Belane. A teraz idziemy.
Skontaktujemy się z tob±. Za 30 dni.
Odeszli. A ja zostałem ze ¶wińskimi łbami.
No cóż. Ruszyłem w stronę parkingu. Po drodze zobaczyłem obdartego pijaczka opartego o mur, z głow± spuszczon± na pier¶. Łaziły po nim muchy. Przystan±łem i wetkn±łem mu do kieszeni dolara.
Wszedłem na parking. Odnalazłem swój wóz i wsiadłem. Na s±siednim fotelu stała zakryta ptasia klatka. Sprawdziłem, czy wszystkie szyby s± zakręcone. Po czym wzi±łem głęboki oddech i ¶ci±g-
132
n±łem materiał. W klatce siedział ptak. Czerwony. Przyjrzałem mu się. To nie był wróbel, tylko ufarbowany na czerwono kanarek. O, w mordę! O, w mordę!
Żeby chociaż złapali wróbla i go ufarbowali! Ale im się nie chciało! Kupili, skurwysyny, kanarka. Nie mogłem go wypu¶cić. Zdechłby z głodu. Musiałem go zatrzymać, nie miałem wyboru.
Chryste, tak dać się okantować!
Wł±czyłem silnik i ruszyłem. To przy¶pieszaj±c, to zwalniaj±c, udało mi się dojechać do autostrady bez stawania na czerwonym ¶wietle. Po drodze usłyszałem ćwierkanie. Drzwiczki klatki się otworzyły i kanarek wydostał się na zewn±trz. Zacz±ł fruwać po samochodzie jak szalony. Facet jad±cy s±siednim pasem spostrzegł, co się dzieje, i zacz±ł się ¶miać. Popukałem się w czoło. Skrzywił się gniewnie. Zobaczyłem, że po co¶ sięga. Opu¶cił szybę, wymierzył we mnie spluwę i strzelił. Nie miał cela. Spudłował. Ale poczułem tuż przed nosem podmuch przelatuj±cej kuli. Kanarek wci±ż fruwał jak szalony. Wcisn±łem gaz do dechy. Miałem dziury w obu bocznych szybach; kula wleciała przez jedn±, wyleciała drug±. Nie ogl±dałem się, tylko prułem przed siebie. Zwolniłem, dopiero kiedy dojechałem do swojego zjazdu. Wtedy się obejrzałem. Kolesia ze spluw± nigdzie nie było widać. Nagle kanarek usiadł mi na głowie. I sobie ulżył. Czułem, jak ptasie łajno spada mi na włosy.
Kiepski dzień.
Naprawdę był to wyj±tkowo kiepski dzień.
49
Siedziałem w biurze. Chyba była ¶roda. Nie miałem żadnych nowych spraw. Wci±ż dumałem nad tym, jak znaleĽć Czerwonego Wróbla. Wiedziałem, że jedno, co muszę zrobić, to wzi±ć dupę w troki i wynie¶ć się z miasta, zanim minie 25 dni.
Nie, nic z tego! Nie dam się wygonić z Hollywood! Przecież ja, Nick Belane, uciele¶niam Hollywood, a przynajmniej to, co z niego zostało.
Kto¶ grzecznie zapukał do drzwi.
- Wlazł! - zawołałem.
Drzwi otworzyły się i wszedł drobny facecik ubrany cały na czarno: czarne buty, czarny garnitur, czarna koszula. Tylko krawat
133
miał zielony. Cytrynowo-zielony. Za nim wszedł jego goryl, wielki jak prawdziwy. Ale prawdziwy goryl ma więcej rozumu.
- Nazywam się Johnny Tempie - rzekł facecik - a to mój
pomocnik, Lukę.
- Lukę, tak? A co on robi?
- Wszystko, co mu każę.
- To niech mu pan każe wyj¶ć.
- Dlaczego, Belane? Nie podoba się panu Lukę?
- A musi?
Lukę post±pił krok do przodu. Twarz mu się wykrzywiła, jakby miał się rozpłakać.
- Nie podobam się panu? - spytał.
- Lukę, nie wtr±caj się - powiedział Tempie.
- Wła¶nie, nie wtr±caj się - powtórzyłem.
- A ty mnie lubisz, Johnny? - spytał Lukę.
- Pewnie, pewnie! Stań przy drzwiach, Lukę, i nikogo nie
wpuszczaj ani nie wypuszczaj.
- Ciebie też nie, Johnny?
- Co?
- Ciebie też mam nie wypuszczać?
- Nie, Lukę, mnie masz wypu¶cić. Ale wszystkich innych
zatrzymuj. Dopóki ci nie powiem.
- Dobra.
Lukę stan±ł przy drzwiach.
Tempie przysun±ł sobie krzesło i usiadł.
- Pracuję dla Firmy Egzekucyjnej Akme. Polecono mi się do
pana udać. Nasz agent Harold Sanderson...
- Wasz agent? Zatrudniacie kogo¶ takiego?
- Jest jednym z naszych najlepszych agentów.
- Może i jest - przyznałem. - Niech pan tylko spojrzy!
Wskazałem wisz±c± w rogu klatkę. W ¶rodku siedział czerwony
kanarek.
- Sprzedał mi to!
- Potrafiłby sprzedać skórę z umrzyka - oznajmił Tempie.
- Pewnie sprzedał już z niejednego.
- To nie ma nic do rzeczy. Zgodnie z moimi zaleceniami...
- Każ± się panu do mnie zalecać?
- Kiepski dowcip, Belane. Zgodnie z zaleceniami, wpadłem
przypomnieć panu, że pożyczył pan od nas 4000 dolarów na 15%
miesięcznie. Czyli musi pan nam płacić 600 dolarów miesi±c w
134
miesi±c. Chcemy, żeby miał pan tego ¶wiadomo¶ć, zanim zgłosimy się po pierwsz± ratę
|
WÄ…tki
|