ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Zanim włączono krokówki", dotarł
do wielgachnej maszyny, wymknąwszy się całej zgrai Chu-pwalów, ci bowiem kiepsko
widzieli w półmroku (chociaż przedtem włożyli te szykowne gogle). Pływający
Ogrodnik w biegu dał susa wzwyż, w powietrzu rozsupłał wszystkie swoje korzonki,
macki oraz pędy i zarzucił je niby sieć na Generator, wnikając nimi w
najdrobniejsze zakamarki maszyny.
Rozległa się cała seria huków i trzasków: przepalały się obwody elektryczne,
pękały koła zębate, aż wreszcie Generator zadrżał i kompletnie odmówił
posłuszeństwa. Cały statek natychmiast został pozbawiony prądu: mieszadła
przestały mieszać, wieszadła wieszać, spawarki spawać, stawiarki stawiać,
zamrażarki mrozić, grożarki grozić, zgładzarki gładzić, jadaczki jadzie.
Wszystko stanęło!
Brawo, Mali! zawołał Harun. Świetnie się spisałeś. Dobra robota,
przyjacielu!
Chupwalowie hurmą rzucili się na Małego, szarpali Ogrodnika gołymi rękami,
rąbali siekierami i mieczami, ale dla stwora odpornego na stężoną truciznę Khat-
tam-Shuda było to tyle, co ukąszenia pcheł. Mali wisiał uczepiony Generatora,
póki się nie upewnił, że urządzenie jest unieszkodliwione i nie da się go szybko
naprawić. A wtedy z kwiatu bzu, który zastępował mu usta, popłynęły słowa
piosenki. Ogrodnik śpiewał chropawym głosem:
Z nieba siecze grad, Wicher prosto w oczy tnie. Wieśniak sieczkę siecze rad,
Lecz nikt nie rozsiecze mnie.
Rosą zboże kosić można, A toporem rąbać pnie, Ale żadna klinga groźna Nie
rozsiecze mnie.
Dobra powiedział sobie chłopiec, widząc, że Khattam-Shud bez reszty
zaprzątnięty jest tym, co robi Pływający Ogrodnik. Do dzieła, Harunie, Teraz
twoja kolej, teraz albo nigdy".
Wciąż trzymał schowany pod językiem drobiażdżek na wszelki wypadek", czyli
Gryżarkę. Szybko wziął ją między zęby i odgryzł koniuszek.
Z ust trysnęło mu światło jasne jak słońce! Oślepieni Chupwalowie złamali śluby
milczenia: zaczęli wrzeszczeć i kląć, zasłaniając oczy. Gryżarka pałała takim
blaskiem, że nawet Khattam-Shud zachwiał się na nogach.
Harun uwijał się jak nigdy w życiu. Wyjął z ust Gryżarkę i podniósł ją wysoko;
światło popłynęło we wszystkie strony, rozjaśniając całe wnętrze kolosalnego
86
statku. Ci Jajogłowcy z Gmachu D/SZ(n)W znają się na rzeczy" pomyślał Harun,
zadziwiony. Zerwał się jednak do biegu, bo czasu ubywało. Mijając Khat-tam-Shuda
sięgnął wolną ręką i wyrwał mu z dłoni skrzyneczkę z mózgiem Dudka Allego. Biegł
dalej, aż stanął przed szafą, w której Chupwalowie przechowywali kombinezony
ochronne dla nurków. Tymczasem minęła pierwsza minuta.
Harun wepchnął skrzynkę z mózgiem Dudka do kieszeni nocnej koszuli i zaczął się
wbijać w kombinezon. Gryżarkę położył tuż obok na balustradzie, żeby mieć wolne
ręce.
Jak to się w ogóle wkłada? stęknął ze złością, bo kombinezon stawiał opór.
(To, że Harun wciągał go na długą czerwoną koszulę w fioletowe łaty, też nie
ułatwiało sprawy). Sekundy mijały.
Szamocząc się z kombinezonem chłopiec zdołał jednak zauważyć parę szczegółów: na
przykład to, że Khattam-Shud własnoręcznie chwycił Jesliego za niebieskie wąsy.
I to, że żaden z Chupwalów nie ma cienia! Wniosek mógł być tylko jeden: swoich
najbardziej oddanych wyznawców ze Związku Zapieczętowanych Ust Khattam-Shud
także nauczył sztuki oddzielania się od własnych cieni. A więc wszystko tu jest
cieniem zrozumiał nagle Harun. Statek, szajka spod znaku Zapieczętowanych
Ust i nawet Khattam-Shud. Same Cienie, którym nadano Dotykalność. Wszystko i
wszyscy, z wyjątkiem Jesliego, Małego, Dudka Allego i mnie".
Zauważył jeszcze jedno: gdy jasne światło Gryżarki wypełniło wnętrze kadłuba,
Czarny Statek jakby zadrżał, stał się nieco mniej namacalny, bardziej cienisty;
Chupwalowie także zadygotali, kontury ich postaci zmiękły, zaczęli tracić trzeci
wymiar... Gdyby wzeszło słońce, toby po prostu stopnieli uświadomił sobie
Harun. Spłaszczyliby się i rozmyli jak cienie, którymi przecież są".
Lecz ani jeden promyk słońca nie rozjaśniał mętnego półmroku; tymczasem sekundy
mijały; dokładnie w tej samej chwili, gdy obiecane dwie minuty światła dobiegły
końca, Harun zapiął kombinezon na suwak, włożył gogle i głową naprzód skoczył
przez iluminator prosto do zatrutego Oceanu.
Kiedy wpadł do wody, ogarnęła go zupełna beznadzieja. I co teraz poczniesz,
Harunie? zadał sobie pytanie. Wrócisz wpław do Miasta Gup?"
Bardzo długo opadał na dno, a im głębiej się zanurzał, tym czystsze i bardziej
przejrzyste stawały się Strugi Opowieści.
Wtem Harun zobaczył Korek. Brygady Chupwalów nitowały kolejne elementy. Na
szczęście nurkowie zaabsorbowani pracą nie zauważyli chłopca... Korek był mniej
więcej rozmiarów stadionu piłkarskiego, kształtem zbliżony do owalu. Brzegi miał
nieregularne, postrzępione, bo montowano go tak, żeby ściśle pasował
87
do Źródła Opowieści. Kontur Korka musiał więc dokładnie odpowiadać konturowi
Krynicy.
Harun wciąż spadał... i wreszcie z najwyższym zdumieniem ujrzał samo Źródło.
Powiedzmy, że był to otwór, wyrwa albo krater w dnie Oceanu. Harun widział, jak
z samego serca Kahani wypływa spieniony, pałający blaskiem strumień czystych,
nieskalanych opowieści. Strug było tak wiele i w tylu kolorach, że gdy wszystkie
naraz wylewały się ze Źródła, sprawiały wrażenie ogromnej podwodnej fontanny
skrzącego się białego światła. Harun zrozumiał, że jeśli zdoła zapobiec temu,
aby Źródło zatkano Korkiem, wszystko prędzej czy później samo się ułoży. Świeże
Strugi Opowieści oczyszczą skażoną wodę, a plan Khattam-Shuda spali na panewce.
Uświadomił to sobie w chwili, gdy zanurkował najgłębiej jak potrafił; wkrótce
potem znów zaczął się wznosić, powtarzając żarliwie: Ach, gdybym mógł coś tu
poradzić!"
W tej samej chwili na pozór przypadkiem zawadził ręką o własne udo i wyczuł w
kieszeni nocnej koszuli coś twardego. Dziwna sprawa pomyślał. Byłem pewien,
że skrzynkę z mózgiem Dudka Allego schowałem do drugiej kieszeni"
|
WÄ
tki
|