ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Russell poradził swemu klientowi, żeby zachował spo-
kój i wykorzystał kilka dodatkowych minut na powtórze-
nie przemówienia. Był przekonany, że wniosek przepadnie
znaczną większością głosów.
- Czy jednak nie powinieneś porozmawiać z tą Humph-
ries... tylko na wszelki wypadek, ma się rozumieć? zapy-
tał szeptem Armstrong.
-W tych okolicznościach byłoby to co najmniej nie-
539
wskazane - odparł prawnik. - Chyba widzisz, kto siedzi
obok niej?
Armstrong ukradkiem zerknął do tyłu i aż się skrzywił.
Czyżby Townsend...
Liczenie głosów przedłużało się. Wreszcie Summers nie
wytrzymał, odwrócił się do swej zastępczyni i z wściekłą
miną o coś ją zapytał, ale ona tylko uśmiechnęła się słod-
ko i nie odezwała się ani słowem.
- Panie i panowie - przemówił Cornelius Adams, wró-
ciwszy na miejsce za stołem prezydialnym. - Proszę o zaję-
cie miejsc. Za chwilę podam do wiadomości wynik głoso-
wania.
W sali zapadła cisza jak makiem zasiał. Sekretarz podał
przewodniczącemu złożoną we dwoje kartkę, ten zaś rozło-
żył ją i z kamienną twarzą ogłosił:
- Za" głosowało trzysta siedemnaście osób...
- Czy to wystarczy? - zapytał nerwowo Townsend, usiłu-
jąc w pośpiechu oszacować, ile osób pomieściło się w czę-
ści sali odgrodzonej czerwoną liną.
- Zaraz się przekonamy - odparł Tom z niewzruszonym
spokojem.
-... przeciwko" natomiast głosowało dwieście osiem-
dziesiąt sześć osób. Niniejszym ogłaszam, że wniosek zo-
stał przyjęty większością trzydziestu jeden głosów. -
Umilkł na chwilę, po czym dodał: - Panna Angela Humph-
ries jest nowym dyrektorem generalnym Fundacji Sum-
mersów.
Przez kilka sekund panowała całkowita cisza, po czym
wybuchła niesamowita wrzawa, jakby nagle każdy z obec-
nych postanowił podzielić się z sąsiadem wrażeniami.
- Niewiele brakowało! - wykrzyknął Keith.
- Najważniejsze, że zwyciężyłeś - odparł Tom. - Tylko
to się liczy.
- Jeszcze nie zwyciężyłem - stwierdził znacznie ciszej
Townsend, wpatrując się w Armstronga.
Akcjonariusze rozglądali się po sali w poszukiwaniu
panny Humphries, mimo iż zdecydowana większość nie
miała pojęcia, jak ona wygląda. Przewodniczący rady nad-
540
zorczej po raz kolejny skonsultował się z sekretarzem, któ-
ry sprawdził coś w statucie i szepnął kilka słów Adamsowi,
ten zaś skinął głową, po czym uderzył młotkiem i zwrócił
się do Frasera z sarkazmem w głosie:
- Czy może zamierza pan zgłosić jeszcze jakiś wniosek?
- Nie, nie zamierzam. Chciałbym natomiast wiedzieć,
kogo nowy dyrektor poprze pięcioma procentami udziałów
w spółce należącymi do Fundacji Summersów oraz w jaki
sposób wpłynie to na wybór nowego przewodniczącego ra-
dy nadzorczej.
Gwar ponownie wybuchł ze wzmożoną siłą. Fraser
usiadł, Angela zaś natychmiast podniosła się z miejsca,
jakby oboje siedzieli na huśtawce. Wrzawa przycichła.
- Panno Humphries - zwrócił się do niej Adams. - Po-
nieważ obecnie to pani rozporządza pięcioma procentami
udziałów w spółce wydającej New York Star, moim obo-
wiązkiem jest zapytać panią, czyją kandydaturę na stano-
wisko prezesa zarządu zamierza pani poprzeć.
Lloyd Summers ani na chwilę nie odrywał chusteczki
od twarzy, Angela natomiast była całkowicie opanowana.
- Panie przewodniczący, myślę, że dla nikogo nie będzie
zaskoczeniem, jeśli poprę człowieka, który, w moim prze-
konaniu, najlepiej zadba o interesy Fundacji. - Umilkła
na chwilę, Armstrong zaś wykorzystał tę przerwę, by ze-
rwać się z krzesła i pomachać w kierunku Angeli. Jego wy-
siłek poszedł jednak na marne, ponieważ Angela, oślepio-
na blaskiem telewizyjnych reflektorów, nie mogła go do-
strzec. - Fundacja oddaje swoje pięć procent głosów... -
znów zawiesiła głos, najwyraźniej rozkoszując się pełnym
napięcia oczekiwaniem zgromadzonych - ..na pana Keitha
Townsenda.
W sali rozległy się zdumione okrzyki i pytania, prze-
wodniczącemu zaś po raz pierwszy odjęło mowę. Z otwar-
tymi ustami wpatrywał się w Angelę, bezskutecznie waląc
młotkiem. Minęło sporo czasu, zanim hałas ucichł, a Cor-
nelius Adams odzyskał głos i zapytał:
-Panno Humphries, czy zdaje sobie pani sprawę z kon-
sekwencji swojej decyzji?
541
- Jak najbardziej, panie przewodniczący - odparła bez
wahania.
Prawnicy Armstronga natychmiast zerwali się na równe
nogi i^zaczęli protestować, Adams jednak uderzył młot-
kiem, po czym ogłosił, że ponieważ obecnie pan Townsend
dysponuje pięćdziesięcioma jeden procentami głosów na
walnym zgromadzeniu, pan Armstrong natomiast jedynie
czterdziestoma sześcioma, jemu, jako ustępującemu pre-
zesowi zarządu, nie pozostaje nic innego jak ogłosić, że no-
wym przewodniczącym rady nadzorczej New York Star"
został pan Keith Townsend.
Townsend natychmiast podniósł się z miejsca i wkro-
czył na scenę, wywołując wybuch hałaśliwego entuzjazmu
dwustu udziałowców, którzy przybyli na salę już w trakcie
zebrania, Armstrong natomiast opuścił pomieszczenie, po-
zostawiając na placu boju swoich prawników
|
WÄ
tki
|