ďťż

Podobnie stało się na ziemiach ruskich włączonych do wielkiego Księstwa Litewskiego...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Władcy z tych samych względów, co i król Kazimierz, żądali odrębnej organizacji kościelnej. Na metropolitę patriarcha wyznaczył światłego mnicha bułgarskiego Cypriana, który osiadł w Kijowie, a podlegały mu diecezje: kijowska, czernihowska, połocka, smoleńska i turowska. Jagiełło zastał więc kościół wschodni zorganizowany, a był on mu bliski, chociażby i z tego względu, że to wyznanie jego matki, prawdopodobnie jego babki, a także jego starszych przyrodnich braci i sióstr oraz niektórych rodzonych. Z metropolitą Cyprianem przyjaźnił się i obaj, zapewne nie bez udziału królowej Jadwigi, postanowili w 1396 roku wszcząć sprawę unii obu kościołów chrześcijańskich. Król na subtelnościach teologicznych się na pewno nie znał, chodziło mu o to, aby ściślej zjednoczyć ludy, którym panował. Unia kościelna zaś mogła temu dopomóc. Natomiast metropolita Cyprian był wybitnym teologiem. Jeżeli i on widział możliwości unii, to znaczy, że pomysł miał całkowicie realne podstawy. A jakie różnice między obu kościołami chrześcijańskimi istniały dla prostego człowieka? Głównie były to dość nieistotne różnice zewnętrzne: układ świątyni, znaki kultowe, na przykład kształt krzyża i najważniejsza - język liturgii - na wschodzie narodowy, na zachodzie łacina. Tę jednak, która się rzucała w oczy najbardziej, określił cynicznie król węgierski Zygmunt Luksemburczyk, pretendujący do tytułu świeckiej głowy kościoła: - Różnica między Wschodem i Zachodem jest taka, że tam duchowni żyją w związkach małżeńskich, u nas zaś w konkubinatach. Niestety do unii kościelnej ani wówczas, ani później nie doszło. Gdy metropolita Cyprian zmarł w 1406 roku, książę Witold zażądał nominacji dla arcybiskupa połockiego Teodozego, ale pod warunkiem, "aby zasiadł w Kijowie po staremu i rządził cerkwią po bożemu jako nasz, my bowiem za wolą bożą miastem Kijowem rządzimy". Patriarcha jednak przysłał swojego człowieka, którego książę Witold nie dopuścił do objęcia metropolii. Kilka lat ciągnął się spór, wreszcie król Władysław i książę Witold zdecydowali się załatwić sprawę według własnego uznania. Piętnastego listopada 1415 roku w Nowogródku zebrali się wszyscy biskupi prawosławni z terenu całego zjednoczonego państwa polsko_litewskiego i wybrali nowego metropolitę, także Bułgara, krewnego zmarłego Cypriana, Grzegorza Camblaka. Patriarcha nie uznał wyboru, ale nikt się tym nie przejmował, a król powrócił do pomysłu unii kościelnej. Był to okres soboru w Konstancji. Król najpierw wysłał na sobór uczonego, Teodoryka z Konstantynopola, wikariusza generalnego zakonu dominikanów, z odpowiednią propozycją, a następnie wyprawił samego metropolitę. Dziewiętnastego lutego 1418 roku Grzegorz Camblak, prowadzony przez arcybiskupa Mikołaja Trąbę i biskupa płockiego Jakuba Kurdwanowskiego z orszakiem liczącym trzystu ludzi wkroczył do katedry w Konstancji. W orszaku znajdowało się dziewiętnastu biskupów, książęta i bojarzy, Rusini, Tatarzy, Wołosi i Mołdawianie, zakonnicy bazylianie, przedstawiciele miast: Łańcuta, Przemyśla, Gródka, Lwowa, Kijowa, Wilna, Smoleńska, Brańska, Staroduba i Nowogrodu Wielkiego. Camblak przemawiał po rusku, a profesor praski Maurycy Rwaczka tłumaczył na łacinę. "Posłuchanie zakończono odczytaniem pism wysłanych w sprawie unii przez Jagiełłę i Witolda, po czym metropolitę i jego towarzyszy dopuszczono do ucałowania nóg, rąk, i twarzy ojca świętego." I na tym się skończyło. Projekt unii zmarł wraz ze śmiercią metropolity. Coś się jednak zmieniło. Gdy bowiem po śmierci Kazimierza Wielkiego wyszła na jaw jego korespondencja z patriarchą w Konstantynopolu w sprawie wyboru metropolity halickiego, na głowę zmarłego króla posypały się gromy. Jagielle ani Witoldowi nikt tego nie wziął za złe. Rzecz ciekawa, jakim też chrześcijaninem był Jagiełło? Co do niego dotarło z tej nowej religii? Spróbujmy przenieść się myślą w tamte czasy i wczuć w sytuację tego człowieka. Oto czytają mu ewangelię o narodzeniu Chrystusa: urodził się w ubogiej stajence, położono go w żłobie, jego opiekun zarabiał na chleb pracą jako cieśla. A duchowny, który to czyta, ma na sobie szatę kapiącą od złota, haftowaną perłami wielkości ziarn fasoli, na szyi gruby złoty łańcuch, a na nim krzyż ze szlachetnych kamieni. Każdy z tych kamieni kosztuje więcej niż wynosi majątek średnio zamożnego szlachcica. Oto dostojnik blisko związany z dworem królewskim, przez pewien czas kanclerz królowej Jadwigi, potem biskup krakowski Piotr Wysz, złożył przysięgę, że gdyby nawet musiał iść na wygnanie, nie ustąpi ani grosza z dziesięcin ściąganych od ludności wiejskiej dla duchowieństwa. Można by przytoczyć długą listę takich przykładów. Co prawda i lista zasług nie byłaby krótsza, lecz to nie usprawiedliwia tamtego. Uczono króla dziesięciorga przykazań, wśród nich: nie zabijaj! Przez małżeństwo z królową Jadwigą wszedł do jednej z najświetniejszych dynastii panujących w Europie zachodniej: we Francji, Neapolu, na Węgrzech. Spójrzmy na dzieje tej dynastii pod kątem tego przykazania: 1. pradziadek Jadwigi, królewicz neapolitański Karol Martel, został otruty przez własnego brata; 2. jej stryja Andrzeja uduszono na rozkaz jego własnej żony, królowej Neapolu Joanny I; 3. Joannę kazał zgładzić w ten sam sposób ojciec Jadwigi, król Ludwik, kuzynowi księciu Durazzo, późniejszemu Karolowi III; 4. Karol III został zamordowany z polecenia matki Jadwigi, Elżbiety Bośniaczki, w jej własnej komnacie; 5. Elżbieta zginęła z ręki zwolenników Karola. A czy to tylko w rodzinach panujących? Biskup wyspy Ozylii, Kubant, spisał wszystkie krzywdy, jakie krzyżacy wyrządzili w jego diecezji, i zawiózł do Rzymu. Było tego aż 233 pozycje. "Że też nie uprzątnięto biskupa po drodze! - pisał z Rzymu poseł krzyżacki do wielkiego mistrza. - Należało go wrzucić w morze, byłoby mniej kłopotu! Zmarły mniej szkodzi!" Zapewne pouczano króla Władysława: nie cudzołóż! A co widział wokół? Głośne przecież były romanse króla Kazimierza, a jego ostatni nielegalny syn zmarł właśnie w 1386 roku. Najbliższy wieloletni powiernik i doradca Jagiełły, Mikołaj Trąba, był synem księdza
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.