Czyli mogłam zaprosić Indirę i Ivana...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Karel i tak jest za mały, żeby się z nami bawić. Nie mogłam się doczekać, aż tatu¶ naleje wody do naszego basenu, ale to musiało potrwać, bo nalewał z ogrodowego węża i oczywi¶cie psy uznały to za znakomit± zabawę. – Żeby tylko nie rozerwały powłoki – martwiła się mama. Niepotrzebnie, bo i Sun, i Rolmops bały się basenu. Węża się nie bały, bo już próbowały łapać zębami strumień wody, a to nie pomagało tacie w napełnianiu basenu. – ¦mieszna balia – powiedziała mama, ale kiedy przebrałam się w kostium k±pielowy, obiecała, że wejdzie ze mn±. Tata był w ¶wietnym humorze i uznał, że też się przył±czy. – W upalne dni możemy grać w karty siedz±c w wodzie! Zrobimy stół z Pacinej deski do pływania – wymy¶lił. Tylko babcia miała niepewn± minę, chociaż to przecież ona domagała się basenu. Długo trwało napełnianie, więc pobiegłam do s±siadów pochwalić się naszym nowym nabytkiem. Diana, mama Indiry i Ivana, złapała się za głowę i pobiegła do ogrodu, żeby przez 40 płot porozmawiać z tat±. Kiedy skończyła mówić (Argentyńczycy bardzo dużo mówi±, dużo i szybko), tacie zepsuł się trochę humor. Okazało się, że taki mały basen jest bardzo niebezpieczny. Woda stoi w słońcu i wylęgaj± się w niej bakterie. Te najgroĽniejsze nazywaj± się ameby i jak się połknie niechc±cy tak± amebę, to jest się słabym i chorym do końca życia, trzeba więc codziennie wsypywać do wody specjalny proszek, a co dwa– trzy dni wymieniać cał± wodę w basenie. – To jest pół dnia roboty – powiedział tata. – Pomy¶l, ile kosztuje woda w Australii – dodała mama. –I chemikalia – dorzuciła babcia. Posmutniałam, bo kiedy rodzice zaczynaj± rozmawiać o pieni±dzach, to niczego dobrego nie można się spodziewać. Ale mój tata jest kochany. Spojrzał na mnie i wcisn±ł mamie w±ż do ręki. – Skończ nalewać – powiedział – a ja pojadę po te proszki. Po godzinie wrócił z wielkim białym słoikiem, a mama cały czas stała z tym wężem w ręku i narzekała, że nie zd±ży nakarmić psów i zrobić kolacji. Basen wci±ż nie był napełniony. Rzeczywi¶cie robiło się już ciemno, a w Australii ciemno robi się bardzo szybko. Jest dzień – i zaraz potem noc. Prawie nie ma wieczoru. Musieli¶my odłożyć k±piel, ale za to – powiedział tata – woda się nachloruje i niestraszne nam będ± ameby. Jak tylko wstałam, założyłam kostium i pobiegłam do ogrodu. Basen był gotowy, niebie¶ciutki w fioletowe i żółte kwiaty. Wyłowiłam sitkiem do herbaty komary, osy, muchy i li¶cie, które pływały po powierzchni wody, i wskoczyłam do ¶rodka. Było cudownie! Zaczęłam wołać rodziców. Pierwszy pojawił się tata. Był trochę zaspany, ale u¶miechn±ł się do mnie i poszedł po k±pielówki. Kiedy wrócił i ostrożnie wszedł do basenu, woda zafalowała i chlusnęła na trawnik. Chyba mama nalała jej odrobinę za dużo. – Nic nie szkodzi – powiedział. – Trawa się podleje. Gdzie mama? Zaczęli¶my razem wołać mamę, ale najpierw wyszedł kot, a potem babcia. Psy biegały dookoła nas i ujadały, ale mama ma mocny sen. – Czy to nie pęknie? – spytała babcia. – Obliczone na cał± rodzinę – uspokoił j± tatu¶. –I na Indirę, i Ivana – dodałam. Babcia powiedziała, że dla niej za wcze¶nie na k±piel, i wróciła do domu, zabieraj±c kota. Bawili¶my się z tat± w foki, nurkuj±c i prychaj±c, aż przyszła mama. Popatrzyła dziwnie na tatę. – Jakie ty jeste¶ dziecko, Jacusiu – powiedziała. – Jeszcze o tym nie wiesz? – ¶miał się tata. – ChodĽ do nas! – ChodĽ do nas! ChodĽ do nas! – wołałam, zachłystuj±c się wod±. – Będziesz mam±– fok±. – Mama nawet przypomina fokę – paln±ł tatu¶, co mamie się nie spodobało, bo nie lubi, kiedy jej przypominać o figurze. Mimo to poszła po kostium. Kiedy wróciła w kostiumie, moim ulubionym, tym czamo– fioletowym z białym kołnierzykiem, szedł za ni± kot, a za kotem – babcia. Psy też przystanęły, żeby zobaczyć, jak mama wchodzi do basenu, bo mama boi się wody. No i z tego strachu oczywi¶cie zaraz się po¶liznęła, złapała za jedn± z rurek, rozległ się trzask – i mama całym swoim ciężarem usiadła na plastikowej powłoce. Ta rozpruła się z sykiem i cała woda lunęła na trawnik. W jednej chwili siedzieli¶my mokrzy na ziemi i na czym¶, co wygl±dało jak pęknięty balon. – I proszę! A już się zaczęłam zastanawiać, co by się stało, jak i ja bym weszła – powiedziała babcia, która jest jeszcze większa niż mama. I wszyscy zaczęli się ¶miać. Byłam okropnie nieszczę¶liwa, że już nie mam basenu. Tymczasem babcia powiedziała do rodziców: 41 – No, do¶ć tej zabawy. Idziemy się rozejrzeć, gdzie sprzedaj± prawdziwe baseny! Dziecku nie będę żałować. – Ależ mamo, nie ma mowy, nigdy w życiu nie mogliby¶my przyj±ć... – mówiła przerażona mama. – Hurra! – wołali¶my gło¶no ja i tata. Nie wiem, czy kto¶ ma tak± wspaniał± babcię jak ja. Prawdziwy basen buduje się w Australii w jeden dzień. Przyjeżdżaj± robotnicy i bardzo mał± kopark± kopi± w ogrodzie wielki dół. A potem zajeżdżaj± przed dom: wielki dĽwig oraz kolosalna ciężarówka z basenem. DĽwig przenosi basen z ciężarówki, ponad dachem domu, do tego dołu. To wygl±da tak, jakby kto¶ wkładał do ogrodu ogromn± wannę. Potem dokręcaj± do tej wanny różne rury, pompę – i już, gotowe. Następnego dnia można się k±pać
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkĹ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gĂłwnianego szaleĹ„stwa.