ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Radzę, ubieraj się prędzej, bo nie przystoi, aby żołnierze ujrzeli nas w tym stanie dodał zapinając pas i wiążąc rzemienie pancerza.
Powiedziałem, że nie chcę, aby dotarły tu wojska jakiegokolwiek władcy rzekł Karrah surowym tonem.
Gerreri teraz już z bliska mógł przyjrzeć się twarzy starca i wreszcie przypomniał sobie, gdzie widział ją przedtem.
Hakka nie reagując na słowa Karraha zaczął machać ręką i krzyknął:
Bywajcie! Bywajcie!
Jeźdźcy widać dostrzegli stojące na plaży postacie, bo zaczęli wolno zsuwać się dróżką wzdłuż zbocza. Wtedy Karrah błyskawicznym ruchem dobył spod płaszcza różdżkę, machnął nią trzykroć w powietrzu, wymamrotał jakieś zaklęcie i nagle z różdżki wyrwała się seledynowa błyskawica. Pomknęła jak płomienisty jęzor w stronę jeźdźców i ognistym całunem zaczęła oplatać ich ciała. Krzyki przerażenia dobiegły uszu Hakki i Gerreriego, ale rychło umilkły, gdy postacie na wzgórzach zastygły w kamienne posągi.
Ostrzegałem cię, Hakko rzekł Karrah.
Rządca cesarski przez chwilę stał nieruchomo, jakby sam zmienił się w głaz, lecz wreszcie ryknął jakieś przekleństwo, wyrwał z pochwy miecz i ruszył w stronę starca. Gerreri chciał powstrzymać towarzysza, ale nim zdołał zrobić choć ruch, Karrah zasłonił się kijem i wtedy poseł dojrzał, że kostur zmienia się w miecz, o którego ostrze rozpryskuje się oręż Hakki. Napastnik przewrócił się od siły uderzenia i siedział, otumanionym wzrokiem wpatrując się w rękojeść swego miecza i pozostały kawałek klingi.
Czarownik mruknął wreszcie. Spojrzał na swego pogromcę. No tak rzekł możeś ty i Karrah Przewoźnik albo i sam diabeł wcielony. Niech Bóg Wszechmogący broni nas przed takimi jak ty. Uczynił na piersiach znak krzyża.
Karrah uśmiechnął się lekko.
I ja chwalę Boga powiedział a na znak, że nieobce mi miłosierdzie, masz tutaj oto bukłak z wodą. Gdy skropisz nią swych rycerzy, ockną się z bezruchu. W końcu tylko twej głupocie zawdzięczają nieprzyjemną przygodę.
Hakka niepewnie wyciągnął dłoń po dar, po czym wstał i ze zwieszoną głową powlókł się w stronę wzgórz.
A nie zapomnij donieść swemu władcy o tym, co widziałeś i słyszałeś! krzyknął za nim Karrah.
Gerreri tymczasem wdział kubrak i zaczął zapinać pas.
Chciałbym, abyś udał się wraz ze mną rzekł Karrah na drugą stronę rzeki. Przewiozę cię i wskażę drogę do Veppen, stolicy księcia Maggara. On wyjaśni ci wiele spraw, które przekażesz potem swemu panu.
A Hakka? Sądzę, że powinienem być wraz z nim. To człek mściwy i zapalczywy. Może szukać pomsty.
On zawróci powiedział starzec. Teraz tylko strach panuje w jego sercu.
Gerreri zastanawiał się przez chwilę.
Zgoda rzekł. Skoro będzie to miało znaczenie dla mojej misji, jadę z tobą, lecz muszę na czas powrócić do mojego władcy.
Dokładnie dopasował pancerz i zacisnął rzemienie. Podszedł do konia, wyjął z troków szkarłatny płaszcz z białym lwem cesarskim i zarzucił na ramiona. Poprawił jeszcze pas, sprawdził, czy miecz gładko wyślizguje się z pochwy, i podjął z ziemi tarczę. Zaczął odwiązywać konia, lecz Karrah powstrzymał go.
Koń nie będzie ci potrzebny.
Poseł skinął głową, poklepał zwierzę po pysku i poszedł w ślad za starcem.
Zanurzyli stopy w wodzie i Gerreri objął wzrokiem oddział żołnierzy cesarskich, ale gdy tylko uczynili kilka kroków, wszystko zniknęło z oczu zdumionego rycerza.
Dojdziemy do tego drzewa odezwał się Przewoźnik wskazując na stojący tuż przy brzegu stary dąb. . Tam stoi moja łódź.
Gerreri wytężył wzrok, ale poza plątaniną konarów zwisających tuż nad wodą nie ujrzał nic.
Idź uważnie przestrzegał go Karrah. Pełno tu zdradliwych dołów, podążaj krok w krok za mną.
Wreszcie dotarli do dębu i chwytając się oślizłych konarów wciągnęli ciała na brzeg.
Poseł ujrzał wbite w dno pale i przywiązaną linami łódź, którą te same sznury łączyły z palami na przeciwległym brzegu rzeki.
Ach tak powiedział powinienem się domyślić, dlaczego poprzednio nie było widać łodzi.
Tak odparł Karrah. Jesteś teraz już w innym czasie. Kilka stuleci po śmierci cesarza Jahwazy. Wracając od księcia Maggara z pewnością spotkasz mnie tutaj i wtedy odprowadzę cię z powrotem na brzeg. Nie kłopocz się o czas, który spędzisz na dworze w Veppen. Możesz zostać tam i całe lata, a do Berheven wrócisz i tak w odpowiedniej porze.
Dzięki ci, Karrahu. Wiedz, że przekażę memu panu wszystko, co widziałem i słyszałem, i wszystko, co będę widział i słyszał.
Starzec skinął głową.
Na dworze Maggara poznasz wiele niepojętych dotąd dla ciebie spraw, zrozumiesz świat, w którym przypadło ci żyć, i mam nadzieję, że przekonasz cesarza, aby odwrócił wzrok od zachodu.
Pozostanę wierny swemu władcy.
Wiem odparł Karrah lecz sądzę, że pojmiesz, iż Czarna Rzeka jest granicą, której nie wolno przekraczać. Ja czuwam, aby nikt nie pogwałcił Praw Czasu i czuwać będę tak długo, póki starczy życia.
Usiedli na deskach ułożonych w poprzek łodzi. Poseł odpiął pochwę miecza i położył broń na kolanach. Karrah uwolnił łódź i chwycił sznur łączący ją z palami na przeciwległym brzegu. Stanął z tyłu i przechylając się mocno z trudem ciągnął naprężoną linę.
Pomogę ci Gerreri wyciągnął rękę.
Nie odparł Przewoźnik to jest mój wyłączny przywilej. Wyłączny przywilej, jak ty to powiedziałeś? Aha. Pana Czasu. Tak jest wyłączny przywilej Pana Czasu.
Poseł uśmiechnął się lekko.
Czyż nie jesteś nim?
O, nie. Co najwyżej Stróżem Praw. Ja nie władam Czasem, ja tylko czuwam, aby nikt nie wykorzystał potęgi Rzeki do niecnych celów.
A czy ktoś próbował to uczynić?
Nie, już bardzo dawno nie. Lecz aby nie dłużyła ci się ta droga, opowiem ci pewną historię o ludziach, którzy postanowili uszczknąć coś z potęgi Rzeki, a ponieważ myśli ich nie były niegodziwe, więc pozwalałem na to. Przerwał na chwilę pracę, głęboko odetchnął, po czym splunął w dłonie i znów chwycił za sznur. Wielu ludzi chce poznać przyszłość. Jedni myślą tylko o sobie, drudzy natomiast, na swoje nieszczęście, opętani są chęcią zgłębienia tajemnic świata, pragną poznać wieczną zagadkę chwil, które mają dopiero nastąpić. Znałem jednego z nich. Człowiek ten przywiódł ze sobą zastępy rycerstwa i tłumy niewolników niosących na grzbietach potężne karawele
|
WÄ
tki
|