ďťż

Dzięki temu przedsięwzięciu osiągnęli ponad pięć tysięcy procent zysku...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Każdy wymuszony czy ukradziony dolar przelewali na konto Stowarzyszenia Siewców na Kajmanach. Do chwili ukończenia studiów i otrzymaniu posad w Nowym Orleanie zdążyli zgromadzić ponad cztery miliony dolarów. To zaostrzyło im apetyty. Na jednym ze spotkań Cameron stwierdził, że gdyby zbadał ich psychiatra, orzekłby, że są socjopatami. John nie zgodził się z nim; według niego socjopata nie troszczy się o potrzeby i pragnienia innych, oni zaś założyli stowarzyszenie i zawarli pakt, na mocy którego zrobią wszystko, by osiągnąć cel. A było nim zdobycie ośmiu milionów dolarów do czasu, gdy najstarszy z nich skończy czterdzieści lat. Kiedy Cameron obchodził trzydzieste urodziny, mieli już połowę. Każdy z członków wniósł własny talent, wiedzieli jednak, że to John jest mózgiem i bez niego nie zaszliby tak daleko. Nie mogli go stracić, toteż bardzo się niepokoili stanem jego umysłu. Miał kłopoty, a pozostała trójka nie wiedziała, jak mu pomóc. Słuchali więc cierpliwie, gdy wylewał swoje żale. Tematem numer jeden była oczywiście ukochana żona i jej choroba. Od lat nie widywali Catherine. Sama o tym zdecydowała; chciała, aby zapamiętali ją taką, jaka była niegdyś. Naturalnie nie zapomnieli o niej, przy różnych okazjach przesyłali prezenty i kartki z ży czeniami. John był dla nich jak brat i chociaż współczuli mu z powodu choroby żony, bardziej jednak martwili się o niego. W końcu Catherine to przegrana sprawa, on nie. Widzieli leż to, czego on nie dostrzegał: że zmierza ku katastrofie. Miał kłopoty z koncentracją, co było bardzo niebezpieczne, i dużo pił. Dziś też się zalał. Preston zaprosił ich do nowego luksusowego apartamentu, by uczcić ostatni sukces. Siedzieli przy stole w jadalni w pluszowych fotelach. Z okien roztaczał się widok na Missisipi. Dochodziła północ i w atramentowej ciemności połyskiwały światła. Rozlegający się co kilka minut ponury dźwięk syreny przeciw mgielnej wprawiał Johna w melancholijny nastrój 1 1 SPOTKANIE ciężej pracuje. Wszyscy w tym siedzimy. Zdajecie sobie sprawę z tego, co nam grozi, gdyby ktoś się dowiedział, co robimy? - Nikt się nie dowie - rzucił gniewnie John. - Nie będą wie dzieli, gdzie szukać. Dopilnowałem tego. Nie ma na to żadnych dowodów z wyjątkiem plików w moim osobistym komputerze. A do nich trzeba mieć dostęp. Nie istnieją żadne zapisy, żadne rachunki telefoniczne. Nawet gdyby policja albo nadzór giełdowy zaczął coś podejrzewać, nie znajdą śladu dowodu. Jesteśmy czyści jak łza. - Monk mógłby ściągnąć nam na kark policję. - Cameron nie ufał temu kurierowi czy płatnemu pomocnikowi, jak nazywał go John. Potrzebowali jednak kogoś zaufanego i kompetentnego, a Monk spełniał ich wymagania. Był równie chciwy i zdeprawo wany, jak oni, a gdyby nie zrobił tego, co chcieli, straciłby wszystko. - Pracuje dla nas na tyle długo, byś wreszcie zaczął mu ufać powiedział Preston. - Poza tym gdyby zawiadomił policję, miałby więcej do stracenia niż my. - Trafnie to ująłeś - mruknął John. - Słuchajcie, wiem, że mieliśmy ciągnąć to do czterdziestych urodzin Camerona, ale ja nie mogę tak długo. Czasami mam wrażenie, że z moją głową... Cholera, sam nie wiem. - Wstał z fotela, podszedł do okna, splótł ręce na plecach i zapatrzył się w ciemność. - Opowiadałem wam, jak się poznaliśmy z Catherine? To było w Centrum Sztuki Współczesnej. Oboje chcieliśmy kupić ten sam obraz i w czasie gorącej dyskusji zakochałem się w niej. Cóż to było za iskrzenie! I nadal jest. A teraz ona umiera, a ja nie mogę nic zrobić. Cameron wymienił spojrzenia z Prestonem i Dallas. - Wiemy, jak bardzo kochasz Catherine - powiedział. - Nie rób z niej świętej, John - dodała Dallas. - Nie jest przecież ideałem. - Jezu, to nie było przyjemne - mruknął Preston. - W porządku. Wiem, że Catherine nie jest ideałem - odparł John. - Jak my wszyscy ma swoje kaprysy. Któż ich nie ma? Ona na przykład musi mieć każdą rzecz w dwóch egzemplarzach. Przy jej łóżku stoją dwa telewizory. Jeden gra cały dzień i noc, ale ona boi się, że może się zepsuć, i woli mieć drugi w zapasie. Tak samo robi, gdy zamawia coś ze sklepu lub z katalogu. Zawsze kupuje po dwa egzemplarze, ale cóż w tym złego? Nikogo tym nie krzywdzi, a tak mało ma radości w życiu. Jest ze mną, bo mnie kocha. - Spuścił głowę i wyszeptał: - Jest całym moim życiem. 25 JULIE GARWOOD - A jak myślisz? - spytał Preston. - Upiłem ja, wydymałem jej mózg, a kiedy zemdlała, zajrzałem do jej komputera Wszystko w jeden wieczór. - Posiadłeś ją? - jęknął Cameron. - Posiadłem? Kto dziś tak mówi? - zdziwił się Preston. - Ale jak to osiągnąłeś?-dopytywała się Dallas. tę kobietę. To istny maszkaron. Widziałam - Zrobiłem, co musiałem. Myślałem tylko o tych ośmiuset tysiącach, które mogliśmy zdobyć, i... - I co? - nie dawał za wygraną Cameron. - Zamknąłem oczy, wystarczy? Ale drugi raz tego nie zrobię. Teraz wasza kolej. To jest zbyt obleśne - dodał ze znaczącym uśmieszkiem. Cameron opróżnił kieliszek i sięgnął po butelkę. - Wielka szkoda - stwierdził. - Kobiety to była twoja działka. Szalały na punkcie tych nadmuchanych mięśni i gwiazdorskiej urody. - Jeszcze pięć lat i będziemy ustawieni na całe życie. Będziemy mogli odejść, a jeśli trzeba, nawet zniknąć i robić, co nam się podoba. Nie traćcie z oczu głównego celu - przypomniała Dallas. - Nie wiem, czy zdołam wytrzymać jeszcze pięć lat. - John pokręcił głową. - A właściwie wiem, że nie dam rady. - Musisz wziąć się w garść - napomniał go Cameron. - Mamy zbyt wiele do stracenia. Nie możesz zrezygnować. Jesteś mózgiem całego interesu, a my tylko... - Nie mógł znaleźć właściwego słowa. - Wspólnikami? - podpowiedział Preston. - Ale każde z nas ma swoje zadanie do wykonania - zauważyła Dallas. - Nie tylko John ma głowę na karku. Nie zapominajcie, że to ja wynalazłam Monka. - Na litość boską, nie czas teraz na licytację - zirytował się Preston. - Nie musisz nam przypominać, ile dla nas zrobiłaś. Wiemy, jak ciężko pracujesz. Prawdę mówiąc, to żyjesz tylko pracą i stowarzyszeniem. Kiedy ostatni raz wzięłaś sobie wolne i poszłaś na zakupy? Wciąż nosisz ten sam czarny albo granatowy kostium, a na lunch przychodzisz z brązową torebką. Założę się, że następnego dnia też ją ze sobą zabierasz. Ciekawe, czy kiedykol wiek płaciłaś jakiś rachunek. - Chcesz powiedzieć, że jestem skąpa? - odparowała Dallas. - Zamknijcie się - rzekł Cameron, zanim Preston zdążył od powiedzieć. - Nie ma znaczenia, które z nas jest mądrzejsze albo 24 JULIE GARWOOD - Wiemy - odrzekł Cameron. - Martwimy się jednak o ciebie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.