ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
..
Ależ skądże, w żadnym przypadku! odnosiło się wrażenie, że Latiani wpadł w ekstazę.
Nic tak nie pobudza wyobraźni, jak kieliszek koniaku, nieprawdaż? Proszę mi wierzyć, mnie to na
prawdę nie przeszkadza... A może... narkotyki?
Pan wybaczy odezwał się, wstając, Rong ale nie wydaje mi się, aby rozmowa
prowadzona w tym tonie...
Latiani poderwał się.
Ależ co pan, drogi doktorze Rong?! Ja naprawdę nie chciałem pana urazić. Po prostu uczeni,
którzy pracują u nas nad Problemem, mają zupełną swobodę i nie tylko nie zabraniamy im
uciekania się podczas pracy do alkoholu i narkotyków, ale nawet zalecamy...
Co zalecacie?!
Wszystko, co sprzyja aktywizacji wyobraźni!
Wyglądało to na bardzo niezręczna mistyfikację.
Proszę posłuchać, panie Latiani odezwał się Rong. Może zaznajomi mnie pan wpierw
z istotą Problemu a potem dopiero okaże się, czy warto tu dyskutować nad szczegółami...
Latiani uśmiechnął się.
Uczyniłbym to z ochotą, szanowny doktorze Rong, ale oni ja, ani też uczeni, którzy tu
pracują, nie mamy najmniejszego pojęcia o tym, na czym ten Problem polega.
Nie bardzo rozumiem... Jak to nie mają Pojęcia...
To proste: Problem jest zakodowany w programie Maszyny. Pan tylko poddaje pomysły,
a Maszyna je analizuje. To, co się nie nadaje, zostaje odrzucone, to natomiast, co może być
wykorzystane jest zapamiętywane.
Ale do czego to potrzebne?
Widzi pan: niezależnie od stopnia doskonałości, jaki Maszyna osiągnęła, zawsze jej będzie
brakowało rzeczy podstawowej: wyobraźni. Dlatego też tam, gdzie chodzi o poszukiwanie nowych
koncepcji, Maszyna jest do niczego nie potrafi wyjść poza granice logiki.
I pan chciałby...
...wykorzystywać w Maszynie ludzką wyobraźnię ta nigdy nie straci na swojej wartości.
Nawet bredzenie schizofrenika składa się z całkowicie konkretnych obrazów chociaż
występujących czasem w najbardziej fantastycznych skojarzeniach. Rozumie mnie pani?
Tak... Kwanty myśli uśmiechnął się Rong. I w ten sposób pragnie pan rozwiązać jakiś
skomplikowany problem biochemiczny?
Czyżbym powiedział, że to jest problem biochemiczny?
Pan wybaczy, ale wobec tego do czego ja...
Dlaczego to pana zaprosiliśmy, czy taki
Właśnie...
Och, u nas pracują uczeni ze wszystkich specjalności: fizycy, matematycy, fizjolodzy,
inżynierowie, psychiatrzy, cybernetycy... Nawet jeden astrolog.
Także uczony?
W swoim rodzaju, w swoim rodzaju...
Rong z niedowierzaniem potarł czoło.
W dalszym ciągu nie rozumiem, na czym powinny polegać moje obowiązki.
Będzie pan tu przychodził co dzień o jedenastej rano i siedział w swoim gabinecie przez
cztery godziny. W ciągu tego czasu powinien pan tylko myśleć nieważne o czym, aby to tylko
miało jakiś związek z pańska specjalnością. Im śmielsze będą pomysły tym lepiej.
I to wszystko?
Wszystko. Na początek będzie pan otrzymywać trzy tysiące sole miesięcznie.
O la, la... To jest trzy razy więcej, niż dostawałem u Kearbyego!
Z upływem czasu pańska płaca będzie automatycznie podwyższana, w zależności od ilości
pomysłów, które zaakceptuje Maszyna.
Ależ ja przecież jestem eksperymentatorem!.
Doskonalej Może pan sobie projektować doświadczenia myślowe...
Skąd ja będę znał ich wyniki? Do tego potrzebne są prawdziwe doświadczenia...
One są potrzebne tylko panu. Maszyna posługuje się takimi metodami analizy, które
pozwalają przewidzieć wynik bez przeprowadzania samego eksperymentu.
Czy ja również będę mógł poznać ten wynik?
To jest wykluczone. Maszyna nie poda żadnych danych przed całkowitym ukończeniem
pracy nad Problemem.
A wtedy?
Tego już nie wiem. To nie leży zresztą w moich kompetencjach. Prawdopodobnie istnieje
pewna grupa osób, które zostaną zaznajomione z wynikami pracy. Ale ja nie znam tych ludzi.
Rong zamyślił się.
Szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony powiedział. Wszystko to jest tak
niezwykle...
Niewątpliwie.
I niezbyt wierzę, aby z tego wszystkiego cokolwiek wyszło.
To już nie jest pańskie zmartwienie, doktorze Rong. Od pana wymagamy tylko pomysłów.
Powtarzam: nieważne jakich, byleby wystarczająco śmiałych. Całą resztę zrobi Maszyna. Niech
pan pamięta również, iż po pierwsze nie jest pan tu jedynym naukowcem, po drugie zaś obecnie
prowadzi się tu dopiero wstępne badania. Sama praca nad Problemem zacznie się później, kiedy
zebrany zostanie dostateczny materiał.
Jeszcze jedno pytanie odezwał się Rong. Czy mogę, będąc tutaj, kontynuować normalna
pracę naukowa?
Nie byłoby to pożądane odpowiedział po chwili zastanowienia Latiani. Nie powinien pan
tu prowadzić żadnej systematycznej pracy badawczej. Ale hipotezy pozostawiamy że tak powiem
pańskiemu uznaniu. Zobowiązania przecież od pana nie żądamy.
No cóż westchnął Rong. Spróbujemy, chociaż nie wiem...
Doskonale! Chodźmy, pokażę panu gabinet.
Gigantyczna ośmiornica rozpostarta swoje macki na powierzchni kilkuset metrów
kwadratowych. Różowa, opalizująca ciecz pulsowała miarowo w przezroczystych rurach,
oświetlana blaskiem migotliwych lamp. Czerwone, fioletowe, zielone refleksy miotały się pośród
stosów przedziwnych aparatów, rozbłyskały na matowych powierzchniach ekranów, tonęły
w chaotycznym splocie anten i przewodów. Cybernetyczny moloch przeżuwaj daniny składane
mu przez poddanych. Latiani uderzył pięścią w przezroczysta ścianę, odgradzającą halę Maszyny.
Mocniejsza od stali pancernej! Niezłe zabezpieczenie przed nieprzewidzianymi wypadkami,
nieprawdaż?
Rong w milczeniu skinął głową, wstrząśnięty rozmiarami i wyglądem urządzenia.
Naprzeciw hali Maszyny znajdowało się mnóstwo drzwi obitych czarną skórą. Latiani rozwarł
jedne z nich.
Oto pański gabinet powiedział przymocowując na drzwiach tabliczkę z obrazkiem kwiatu
rumianku. Wielu spośród naszych pracowników nie chce afiszować się ze swoją pracą u nas.
A i my nie jesteśmy w tym zainteresowani będzie więc pan musiał się orientować na podstawie
swojej tabliczki. Oto klucz. Wchodzenie do cudzych gabinetów jest kategorycznie zabronione.
Biblioteka jest w końcu korytarza. A więc: jutro o jedenastej?
Rong zajrzał w drzwi
|
WÄ
tki
|