ďťż

Jakby każdy chciał tu jeść, pomyślałam, przechodząc obok bajgli i siada- jąc z formularzami pod plakatem, na którym był napis: „Zrzucając...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
.. w jeden dzień!” pod zdję- ciem modelki ubranej w króciutką koszulkę do aerobiku, baraszkującej sobie w polu pełnym kwiatów, czego tak czy tak nie zamierzałam robić, bez względu na to, jak byłabym chuda. Nazwisko. To było łatwe. Wzrost. Żaden problem. Obecna waga. Gorzej. Najniższa waga utrzymana jako dorosła osoba. Czy czternaście lat to już dorosła? Przyczyna, z jakiej chcesz zrzucić wagę. Pomyślałam przez minutę, potem nabazgrałam: „Zostałam upokorzona w narodo- wej publikacji”. Pomyślałam znowu minutę, i dodałam: „Chciałabym mieć lepsze samopoczucie, myśląc o sobie.” Następna strona. Historia diet. Najwyższe wagi, najniższe, programy, w których uczestniczy- łam, ile straciłam, ile z tego utrzymałam. „Proszę skorzystać z odwrotnej strony kartki, jeśli po- trzebujesz więcej miejsca”. W rzeczywistości, wnioskując z krótkiej obserwacji obecnych w po- czekalni, wszyscy jej potrzebowali. Jedna kobieta poprosiła nawet o dodatkową kartkę papieru. Strona trzecia. Wagi rodziców. Wagi dziadków. Wagi rodzeństwa. Zgadłam za nich wszyst- kich. Nie był to temat, który się omawia przy stole podczas rodzinnego spotkania. Czy się prze- jadam, a potem oczyszczam, czy stosuję posty, nadużywam środków oczyszczających, ćwiczę obowiązkowo? Jeśli tak bym robiła, to czy tak bym wyglądała? Proszę wymienić pięć ulubionych restauracji. No dobrze, to będzie łatwe. Wystarczy, bym się przeszła moją ulicą, a przejdę obok pięciu cudownych miejsc z jedzeniem — podają wszyst- ko, począwszy od chińskich naleśników wiosennych, a skończywszy na tiramisu, i to zanim przejdę trzysta metrów. Filadelfia wciąż jest w cieniu Nowego Jorku i często zachowuje się jak nadąsana druga siostra, której nie wciągnięto na honorową listę. Ale renesans naszych restauracji był faktem, a ja mieszkałam w okolicy, która chełpiła się pierwszymi budkami z naleśnikami, pierwszym sklepem z makaronami oraz pierwszym teatrem gejowskim ze stolikami (takie sobie aktorki, ale boskie kalmary). Mieliśmy też obowiązkowo po dwa sklepiki ze świeżą kawą na każde 100 m, co mnie zawsze narażało na trzydolarową przekąskę z czekoladowo- mlecznych ciasteczek. No, nie było to, zdaję sobie sprawę, śniadanie mistrzów, ale co dziewczyna ma zro- bić? Jedynie próbować zrekompensować sobie unikanie barów z serowymi stekami na każdym rogu. Na dodatek Andy, jedyny przyjaciel, jakiego miałam w redakcji, był krytykiem żywienio- wym i często towarzyszyłam mu przy degustacji potraw, jedząc foie gras, królicze rillette, cielę- cinę i dziczyznę, czy przysmażone okonie morskie w najlepszych restauracjach w mieście, pod- czas gdy Andy mamrotał do mikrofonu zamocowanego pod kołnierzem. Pięć ulubionych dań. Teraz zaczynało być podstępnie. Desery, według mnie, stanowiły cał- kowicie odrębną kategorię, w oddzieleniu od dań głównych, śniadania też były zupełnie innym tematem, i pięć ulubionych potraw, jakie potrafiłam przyrządzić, nie miały nic wspólnego z pię- cioma najlepszymi produktami, które mogłam kupić. Puree ziemniaczane i kurczak pieczony działały na mnie kojąco, ale czy tak naprawdę mogłam je przyrównać do tart czekoladowych czy do creme brulee z Ciastkarni Paryskiej na ulicy Lombard? Albo do faszerowanych liści winogro- nowych w Viet Nam, smażonego kurczaka w Delihah, czy też ciasteczek z Le Bus? Coś nagry- zmoliłam, a potem skreśliłam, kiedy Przypomniałam sobie czekoladowy pudding chlebowy w Silk City Diner, na gorąco, ze świeżo ubitą śmietaną, i zaczęłam od początku. Siedem stron historii swojego ciała. Czy mam szmery w sercu, wysokie ciśnienie krwi, ja- skrę? Czy jestem w ciąży? Nie, nie, po tysiąckroć nie. Sześć stron na historię emocji. Czy jem, kiedy jestem zdenerwowana? Tak. Czy jem, kiedy jestem szczęśliwa? Tak. Czy rzuciłabym się teraz na te bajgle i śmiesznie wyglądający kremowy ser, gdyby nie to całe towarzystwo? No, zgadnij. A teraz pora na strony z psychologii. Czy bywałam często przygnębiona? Zaznaczyłam cza- sami. Czy miałam myśli samobójcze? Skrzywiłam się, a potem wzięłam w kółko rzadko. Bez- senność? Nie. Uczucie bycia bezwartościowym człowiekiem? Tak, mimo że wiedziałam, że nie jestem bezwartościowa. Czy kiedykolwiek fantazjowałam o tym, by wyciąć z mojego ciała mię- siste i sflaczałe kawałki? A co, czy inni nie? Proszę dodać dodatkowe spostrzeżenia. Napisałam: Jestem zadowolona z każdego aspektu mojego życia, za wyjątkiem wyglądu. A potem dodałam: I mojego życia uczuciowego. Zaśmiałam się lekko. Kobieta wciśnięta w fotelu obok próbowała się do mnie uśmiechnąć
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.