Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ma ogromne do�wiadczenie w leczeniu tego typu zaburze�.
S� te� leki, kt�re mog�yby ci pom�c.
- B�d� o tym pami�ta�.
- Do diab�a, nie zamierzasz kiwn�� palcem w tej sprawie, prawda?
- spyta�a Olivia, na nowo wybuchaj�c gniewem.
- Nie b�dziesz szuka� pomocy u fachowca.
Nie b�dziesz dyskutowa� o zaburzeniach w twoim zachowaniu.
Nawet nie przyznasz, �e masz jakie� problemy.
- Olivio, pos�uchaj...
- Pozw�l, �e co� ci powiem, Harry.
Jako fachowiec, zar�czam ci, �e nie uporasz si� ze swoimi problemami, dop�ki b�dziesz twierdzi�, �e one w og�le nie istniej�.
Je�li si� z tym faktem nie pogodzisz, zniszczysz sw�j zwi�zek z Molly Abberwick, tak jak zniszczy�e� nasz.
- Dzi�ki za ostrze�enie - rzek� Harry.
- Ale wydaje mi si�, �e winy za rozpad naszego zwi�zku nie mo�emy zrzuci� wy��cznie na moj� chor� osobowo��.
- Nie pr�buj mi wm�wi�, �e kiedykolwiek mnie kocha�e�, Harry.
Bez wzgl�du na to, co do mnie czu�e�, to nie by�a mi�o��.
Znieruchomia�.
- A ty mnie kocha�a�?
- Stara�am si� - odwa�nie wyszepta�a Olivia.
- Naprawd� si� stara�am, Harry.
- Bardzo szlachetnie z twojej strony.
- Nie wiedzia�, w jaki spos�b jej powiedzie�, �e te� pr�bowa� j� kocha�.
Nigdy nie zrozumie, �e to jego usilne pr�by zmusi�y j� w ko�cu do zerwania zar�czyn.
Chwile potwornego strachu...
- To by�o beznadziejne - powiedzia�a Olivia.
- Nie mo�na kocha� ka�dego.
Przez jaki� czas mia�am nadziej�, �e nam si� uda.
My�la�am, �e nauczysz si� rozmawia� z drugim cz�owiekiem.
Wczuwa� si� w jego po�o�enie.
Dzieli� jego uczucia.
Ale to by�o niemo�liwe.
- Chyba masz racj�.
- A na dodatek seks sta� si� taki...
taki dziwny, Harry.
Wiesz, �e mam racj�.
Harry poczu� w sobie przejmuj�cy ch��d.
- Przepraszam.
- Nie potrafi� powiedzie� nic wi�cej.
- Wiem, �e nie chcia�e� mnie przestraszy�, ale ba�am si� ciebie.
Na pocz�tku by�e� taki pow�ci�gliwy, taki ozi�b�y w ��ku.
Mia�am wra�enie, �e kocham si� z robotem, a nie z m�czyzn�.
Harry zamkn�� oczy.
- A kiedy ostatnim razem byli�my razem, chyba straci�e� panowanie nad sob�.
Czu�am si� zak�opotana.
-Olivia szuka�a w�a�ciwego s�owa.
- Przera�ona, je�li chcesz zna� prawd�.
Wtedy zrozumia�am, �e powinni�my zerwa� zar�czyny.
Harry obieca� sobie, �e nie pope�ni tego b��du z Molly.
Zdawa� sobie spraw�, �e kobiety, z kt�rymi romansowa�, uwa�a�y go za cz�owieka trudnego w po�yciu.
Zalewaj�c si� �zami, oskar�a�y go o wszystko.
O to, �e jest za bardzo pow�ci�gliwy, za bardzo zamkni�ty w sobie, a nawet wr�cz ozi�b�y.
Przez lata Harry nie m�g� wytrwa� w �adnym zwi�zku.
Kobiety szybko go nudzi�y albo irytowa�y.
Ale Olivia doprowadzi�a go do rozpaczy.
Kiedy j� pozna�, by� ju� dobrze po trzydziestce.
Tak bardzo pragn�� zwi�za� si� z kobiet� prawdziw� wi�zi� uczuciow�, �e w ko�cu uleg� pokusie.
Zaufa� Olivii, otworzy� przed ni� serce.
Efekt by� katastrofalny.
Mia�a racj�.
Ich �ycie seksualne sta�o si� dziwne.
Harry wiedzia�, �e to by�a wy��cznie jego wina.
Dop�ki trzyma� swoje partnerki na dystans - tak d�ugo, jak w gr� wchodzi� czysty seks - m�g� kontrolowa� sytuacj�.
Ale coraz cz�ciej ogarnia�a go t�sknota za czym� innym, za czym�, czego nie potrafi� nazwa�.
Marzy� o tajemniczym spe�nieniu, cho� nawet nie rozumia�, co si� za nim kry�o.
Takie my�li nie tylko coraz cz�ciej go nawiedza�y, wywo�uj�c w nim niepok�j wi�kszy ni� kiedykolwiek w przesz�o�ci, ale stawa�y si� coraz bardziej natr�tne.
Strach, kt�ry kiedy� potrafi� z �atwo�ci� przezwyci�y�, strach przed popadni�ciem w ob��d, zakrada� si� do jego duszy z przera�aj�c� regularno�ci�.
Za ka�dym razem potrzebowa� wi�cej si�y, by go zd�awi�.
Xelefon w kuchni zadzwoni�, gdy Molly sko�czy�a czyta� ostatnie podanie o stypendium.
Dosi�gn�a aparatu stoj�cego po drugiej stronie sto�u i podnios�a s�uchawk�.
- Hallo?
- Zjad�a� kolacj�?
- spyta� Harry bez wst�p�w.
Molly u�miechn�a si�.
- Tak, dzi�ki.
Naprawd� potrafi� si� nakarmi�.
- Wiem.
Molly zmarszczy�a brwi.
- Wszystko w porz�dku?
Wydajesz si� jaki� dziwny.
- Zr�b co� dla mnie.
Nie m�w, �e jestem dziwny.
M�w, co chcesz: �e jestem arogancki, pedantyczny, uparty, ale nie dziwny, dobrze?
- Dobrze.
Nie wydajesz si� dziwny.
Wydajesz si� zm�czony.
To w�a�nie mia�am na my�li.
Co si� sta�o?
- Olivia wysz�a par� minut temu.
- Hmmm.
- M�j kuzyn Brandon postanowi� odej�� z rodzinnej firmy.
Olivia chce, �ebym mu to wyperswadowa�.
- Rozumiem.
- Molly zawaha�a si�.
- Potrafisz go przekona�?
- W�tpi�.
Nie jestem pewien, czy powinienem nawet pr�bowa�.
P�jdziemy jutro na kolacj�?
Molly zwleka�a z odpowiedzi�
|
Wątki
|