XX

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Tymczasem wys³ane przed zaczêciem buntu niektóre kompanie do Neuportu dla naprawy dróg, mostów i innych robót, us³yszawszy wiadomo¶æ o tym co siê sta³o w obozie, powyrywa³y chor±gwie i zrabowawszy okoliczne wsie sam Neuport, miasto rzymskim prawem nadane, rzuci³y siê na setników, ³aj±c, szydz±c i kijami ok³adaj±c, ¿e siê swawoli oprzeæ chcieli. Najbardziej siê jednak rozsierdzili na Autidena Rufusa, obo¼nego, którego str±ciwszy z wózka (…) XXI. XXII. XXIII. XXIV. XXV. …jako ich zburzony przeciwnymi namiêtno¶ciami pobudza³ umys³. Na koniec, gdy chwilê ucichli, pocz±³ Druzus czytaæ list ojcowski, który w sobie zawiera³: „¿e najpierwsze jego staranie bêdzie o walecznych legionach, z którymi tyle wojen odprawi³; ¿e nie omieszka naradziæ siê z Senatem wzglêdem pró¶b zaniesionych, skoro tylko strapione ¿a³ob± serce ulgê jak± poczuje; ¿e tymczasem posy³a im syna, a¿eby bez zw³oki wszystko wykona³, co siê tylko na prêdce pozwoliæ mo¿e; ¿e inne rzeczy odk³ada do rady Senatu, bez którego uczestnictwa ani ³aski wy¶wiadczyæ, ani wykraczaj±cych karaæ mu nie nale¿y. XXVI. Krzyknê³a gromada: „zlecili¶my Klemensowi setnikowi, aby rz±dania nasze przed³o¿y³”. Wyst±pi³ Klemens, mówi±c o odprawie po szesnastu latach, o nagrodach zas³u¿onych, o powiêkszeniu ¿o³du w s³u¿bie zostaj±cym, o niezatrzymywaniu weteranów pod znakami. Z czego, gdy siê Druzus wol± ojcowsk± i Senatu wymawia³, przerwa³a mu mowê wrzaskliwa zgraja: „Po co ¿e¶ tu przyjecha³ nie maj±c mocy ani ¿o³du poprawiæ, ani prac ul¿yæ, ani ¿adnego dobrodziejstwa wy¶wiadczyæ, kiedy wam wszystkim kijami ok³adaæ i gard³em karaæ wolno? Przej±³e¶ od ojca te fortele, który siê podobnie Augustem sk³ada³, gdy go o co wojsko prosi³o. D³ugo¿ nam bêd± posy³aæ nie wysz³ych jeszcze spod w³adzy rodzicielskiej m³odzików? Nies³ychana to rzecz, ¿e Tyberiusz same tylko po¿ytki ¿o³nierzów do Senatu odsy³a, czemu¿ siê go nie radzi w wypowiadaniu wojen, w karaniu winowajców? Albo¿ to nagroda przy wielu panach, kara przy ka¿dym zostanie?” XXVII. To powiedziawszy porzucili trybuna³, a rzucaj±c siê na wszystkich, ktokolwiek tylko z pretorianów lub przyjació³ Druza nawin±³, do zwad i bitwy dawali zadatki. Najbardziej siê jednak zawziêli na Kneia Lentula, który pierwszy lekcewa¿±c zuchwalstwo swawolnej kupy, a dla mêstwa i sêdziwego wieku przez Druza wziêty, powag± swoj± (jako mniema³) serca mu dodawa³. Tego wkrótce, gdy unikaj±c wisz±cej burzy jecha³ za Druzusem do zimowego obozu, obskoczyli w drodze, a pytaj±c siê: „dok±d d±¿y³, czy do Tyberiusza i Senatu, aby tam swym uporem ¿o³niersk± sprawê psuæ?”. Obrzucili go kamieniami, ¿e ledwo zakrwawionego srodze i ostatniej czekaj±cego zguby, naródzie ci±gn±cy za Druzusem od ¶mierci uratowali. XXVIII. Noc gro¼na i burzliwa, okropny ze ¶witem mia³a odkryæ widok, kiedy wszystkie zamachy niespodziany trefunek odwróci³. Albowiem ksiê¿yc na bezchmurnym niebie nagle mgleæ i sêpiæ siê pocz±³, co gmin nieuczony trybu obrotów niebieskich nie¶wiadomy, za znak powodzenia przysz³ego bior±c, a z trudami swoimi zaæmienie planety porównuj±c, wró¿y³ sobie, ¿e je¶li bogini pierwsz± odbierze jasno¶æ, wszystko siê im szczê¶liwie powiedzie. Wiêc brzêkiem miedzianych naczyñ, a tr±b wrzaskliwym odg³osem nape³nili powietrze, ciesz±c siê i smuc±c na przemian, gdy ksiê¿yc ¿ywsze ¶wiat³o puszcza³, albo siê bardziej zaciemnia³. Na koniec gdy go zakry³y ob³oki, a oni te¿ rozumieli, ¿e siê w nieprzebytych pogr±¿y³ ciemno¶ciach, poczêli (jako pospolicie trwo¿liwy umys³ do zabobonów ci±gnie) srodze narzekaæ, ¿e siê Bogowie zbrodniami ich hydz±c, wieczny im ucisk i pracê rokuj±. Druzus, korzystaj±c z okoliczno¶ci, a co trefunek zdarzy³, m±drze ku swoim kieruj±c zamys³om, rezes³a³ natychmiast po namiotach Klemensa setnika z drugimi, októrych wiedzia³, ¿e maj± w¶ród gminu szacunek. Ci wcisn±wszy siê miêdzy czaty, stra¿e i warty przy bramie, jednych nadziej±, drugich boja¼ni± odwodzili mówi±c: „Dok±d syna cesarskiego w oblê¿eniu bêdziemy trzymaæ? Kiedy¿ przyjdzie koniec tym rozruchom Czy¶my Percenniuszowi albo Wibulenowi wierno¶æ zaprzysiêgli? Pewnie oni w szafunku swoim p³acê dla ¿o³nierzy, grunta dla zas³u¿onych maj±? Oni zasiad³szy na miejscu Neronów i Druzów panowanie nad naródem rzymskim obejm±? Wyznajmy winê pierwsi, jako¶my byli ostatni do przestêpstwa. Powszechne pro¶by nierych³y odbieraj± skutek; prywatne szybsz± i ³askawsz± odnosz± odprawê”. Takimi mowami poró¿niwszy wzajemnie na siebie podejrzliwe umys³y, roz³±czyli nowozaciê¿nych od weteranów. Wróci³a powoli karno¶æ, uwolniono bramy, od³o¿ono na swoje miejsca chor±gwie, które w pierwiastkach buntu do gromady zniesiono. XXIX. Nazajutrz rano Druzus nakaza³ ko³o, i choæ niewielki z niego mówca, wsparty zacno¶ci± urodzenia gromi³ przesz³e postêpki, chwali³ powolno¶æ, o¶wiadczaj±c: „¿e siê ani postrachów, ani pogró¿ek bynajmniej nie lêka; ¿e je¶li siê skromnie zachowaj±, je¶li z pokor± o przebaczenie winy prosiæ bêd±, napisze do ojca aby siê da³ przeb³agaæ i pro¶by ich ³askawie przyj±³”. O co gdy go prosili, wys³any powtórnie do Tyberiusza Blezus z Apronim, ekwickiego stanu i z Justem Katonim, setnikiem najpierwszym. Nast±pi³y po tym ró¿ne zdania i rady: jedni mówili, g³askaæ tym czasem rozró¿nione umys³y, póki nie wróc± pos³owie; drudzy przeciwnie, tê¿szego lekarstwa u¿yæ, „¿e gmin miary nie zna, gro¼ny gdy siê nie boi, a kto go ma w ryzach, ¶miele nim gardziæ mo¿e; ¿e póki go zabobonna ci¶nie trwoga, nale¿y jej poprzeæ zwierzchno¶ci przyk³adnym hersztów ukaraniem”. Chwyci³ siê tej rady Druzus, sk³onny z przyrodzenia do okrucieñstwa i przyzwawszy Wibulena z Percenniuszem obu zabiæ kaza³. Twierdz± niektórzy, ¿e cia³a ich w namiocie dowódców zakopano; drudzy, ¿e je za obóz na widowisko i postrach wyrzucono. ¦cigano potem co najburzliwszych przywódców, z których jednych setnicy z pretorianami w³ócz±cych siê za obozem pobili, drugich sami ¿o³nierze na znak wierno¶ci wydali. XXX. Przymno¿y³a trwogi rych³a i tak sroga zima, ¿e dla ustawicznych i gwa³townych deszczów ani siê z namiotów wychyliæ, ani razem zgromadziæ, ani znaków dostrzec mo¿na by³o, które wicher i bystre potoki z miejsca zrywa³y. Trwa³a te¿ w sercach boja¼ñ gniewnego nieba, „niedarmo – mówili – na bezbo¿nych zorze siê sêpi± i srogie burze z góry lec±. Nie masz innego w uciskach ul¿enia jako porzuciæ nieszczêsny i tyloma zbrodniami ska¿ony obóz, a oczy¶ciwszy siê z wszelkiej szkarady, odej¶æ czym prêdzej na zimowe stanowiska”. Najpierw tedy ósmy legion, a za nim piêtnasty ruszy³. Dziewi±ty nalega³, aby poczekaæ jeszcze do odpisu Tyberiusza, lecz opuszczony odej¶ciem innych, musia³ na koniec potrzebê dobrowolnie uprzedziæ. Druzus te¿ nie czekaj±c na listy, gdy¿ siê wszystko zupe³nie uspokoi³o, powróci³ do Rzymu. XXXI
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.