ďťż

Wolałbym, ebyś nie słuchał takich plotek...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Któ ci naopowiadał tych bzdur? To nonsens, idiotyczny nonsens. Zapomnij o tym. Bertrand zdał sobie sprawę, e zaciska ręce na poręczy fotela. Na Boga, musi się rozluźnić. Otworzył dłonie. Claude pochylił się do przodu. Grymas bólu przemknął przez jego pooraną tysiącami zmarszczek twarz. - Crabbe mi wszystko powiedział, panie Akuratny. - Bertrand pobladł i Claude poczuł satysfakcję. -Crabbe to dobry człowiek. Troszczy się o sprawy innych i bacznie nadstawia uszu. Od lat był mi winien przysługę, ale to inna historia. Wiesz, co to znaczy, chłopcze? Zabiję tę staruchę, pomyślał Bertrand. Po prostu zabiję. Wzruszył ramionami i przybrał obojętną minę. - To znaczy, e szacowna ciotka dziwaczeje. wiekiem - Ha! To podła jędza, z ka dym dniem bardziej szalona. Oprócz tego wredna, małostkowa, przeklęta czarownica. Czy wszystko wymieniłem? A więc o to chodzi, pomyślał Bertrand, milcząc dyplomatycznie. Wzruszył ramionami. - Wolno jej, jest stara jak świat. Mówiłem ci kiedyś, e Angus przed śmiercią próbował mnie przekupić, ebym ją zabił? Nie chciał umierać pierwszy. Powiedziałem mu, e nie ma pieniędzy. A on na to, e taka z niej jędza, e powinienem z radością bić ją za darmo. Śmiałem się wtedy, ojcze. za Bałem się, e Angus zaraz wyzionie ducha, ale oczywiście tak się nie stało. Po ył dłu ej, ni mógłbym przypuszczać. - Tego mi nie mówiłeś, do diabła, chocia teraz to ju nie ma znaczenia. Inna Sprawa, e jako syn powinieneś mówić ojcu wszystko, słyszysz? Wszystko. A więc chciał, ebyś pozbył się tej suki? Tak, wiem, Bertie, nigdy nie kłamiesz. Wielka szkoda. Co się stało, to się nie odstanie. Jeśli ksią ę umrze bezpotomnie, twój kuzyn będzie następny w kolejce do tytułu i majątku. Wiesz z pewnością, co to oznacza. Claude zrealizował swój perwersyjny cel. W końcu udało mu się doprowadzić do wrzenia chłodnego, rozsądnego syna. Bertrand zacisnął zęby, a w jego głosie pojawiła się gorycz. - Co za łajdak. Zabrał ju Penderleigh tyle pieniędzy, wszystko na bezmyślne rozrywki w Edynburgu. Niech diabli wezmą jego i lady Adelę. To niesprawiedliwe. Stary Angus miał rację, powinienem był udusić tę jędzę. Bez niej i jej przeklętych machinacji świat byłby znacznie lepszy. Claude rozparł się wygodnie, a na jego twarzy pojawił się koślawy uśmiech. Dobrze wiedzieć, Bertie, e w twoich yłach płynie krew, nie woda. Czasem ju myślałem, e twoja matka wyprowadziła mnie w pole. Bertrand zapatrzył się na ojca, zdumiony jego sposobem myślenia, logiką i okrucieństwem, które tak swobodnie płynęło z jego ust. - A co powiesz na to, e lady Adela planuje cofnąć nasze wydziedziczenie? Przez krótką chwilę oczy Bertranda płonęły tak samo jak oczy jego ojca. Penderleigh. Mój Bo e, jak bardzo kochał ka dą rozsypującą się, zawilgłą wie yczkę, ka dy nasiąknięty morskim powietrzem kamień. Oddałby duszę za Penderleigh. Do licha, ju to zrobił. Dał z siebie absolutnie wszystko, ale to było za mało. Ale gdyby ojciec znów mógł dziedziczyć, kto wie, mo e i on, Bertrand Douglass Robertson zostałby kiedyś hrabią Penderleigh. Sam byłby sobie panem. Robiłby, co zechce. Nie musiałby przejmować się gierkami tej starej czarownicy. Cała przyjemność, cała odpowiedzialność nale ałaby do niego. Z wra enia zaparło mu dech. Chwilę później ojciec sprowadził go boleśnie na ziemię. - Nie, Adela jest na tyle podła, e będzie się nami bawić i trzymać w zawieszeniu. I świetnie przy tym bawić. Po raz pierwszy w yciu nie yczę jej śmierci. Cieszę się, e Angus nie zdołał cię przekonać do swego pomysłu. Jeśli umrze zanim sąd cofnie decyzję o wydziedziczeniu, wtedy ju wszystko stracone. Moim zdaniem jednak to zrobi. Skoro chce zdjąć hańbę z jednego z Robertsonów, wysoce prawdopodobne, e zrobi to samo z nami. Z pewnością jesteśmy więcej warci ni ten nicpoń Percy. Niełatwo było w ka dej sytuacji postępować rozsądnie i praktycznie, ale Bertrand zdołał odpowiedzieć równym, opanowanym głosem: - Ojcze, nie mo na snuć planów opierając się wyłącznie na przypuszczeniach. Nawet jeśli Adela przywróci nam prawa, i tak niewiele zyskamy. Ksią ę ma pewnie własnych spadkobierców. - Jeśli chodzi o pozytywne myślenie, to jesteś strasznym skąpcem, Bertie. Po pierwsze, musimy doprowadzić do cofnięcia decyzji o wydziedziczeniu. A potem zobaczymy. - Starzec wyszczerzył się w niemal bezzębnym uśmiechu. Ciekawe, e lady Adela miała znacznie więcej zębów, chocia była od Claude'a dwadzieścia pięć lat starsza. - Wiesz tak dobrze jak ja, e Adela uwielbia swoje gierki i triki. Ona tylko miesza w kotle, jak czarownice z ,,Makbeta". Nie chcę, ojcze, byś marzył o czymś, co nie ma szans powodzenia. - Mo e masz rację, mo e faktycznie nie warto jej ufać. Ale wiem, e czuje się winna. Kto wie, mo e chce przed śmiercią odkupić swoje winy? Jestem przekonany, e pomogła Angusowi w podró y na tamten świat, poniewa dopóki ten łajdak ył, nie mogła nic zrobić ani w naszej sprawie, ani w sprawie Percy'ego. - Czy by ojciec oskar ał własną ciotkę o morderstwo? - Czuje się winna, ojcze? To mo e mi wreszcie powiesz, czemu pradziadek wydziedziczył twojego ojca. - Bertrand zdał sobie sprawę, e wstrzymuje dech. Zastanawiał się nad tym od wieków, ale ojciec zawsze kwitował pytania stwierdzeniem, e to nie jego sprawa, po czym dodawał: ,,Ty ciekawski łobuzie". Claude zagapił się na buzujący w kominku ogień. - Nie, chłopcze, nie mogę ci powiedzieć. Mo e się dowiesz, zanim umrę. - Zapytałem ją kiedyś, wyobraź sobie - powiedział Bernard, krzy ując ramiona. - Czasem mnie zadziwiasz, Bertie. I co ci odpowiedziała? - Rzuciła we mnie laską i wrzasnęła, ebym sobie poszedł. Bałem się, e trafi ją szlag, ale oczywiście nic jej się nie stało. - Być mo e - Claude utkwił wzrok w synu - nie odziedziczyłeś miękkiego charakteru swojej matki. Pokazałeś, na co cię stać. A teraz przyprowadź mi tego ciągle uśmiechniętego Frasera. Chyba powinniśmy zjeść dzisiaj kolację w zamku. Będzie się mo na czegoś dowiedzieć
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.