ďťż

Książę Szarego Płaskowyżu, zupełnie nie przygotowany na taki obrót zdarzeń, przekonał się, że jego odbudowaną armię zewsząd otaczają wraże wojska...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Lotne oddziały krążyły wokół niej, nękając najbardziej wysunięte przyczółki. Całą energię poświęcał próbom zachowania integralności swych sił i unikaniu walnej bitwy z Zastępami. Niemniej podczas odwrotu wykazał się zadziwiającą skutecznością. Ponosząc zupełnie marginalne straty, el-Kader zajął całość obszarów na południe od rzeki Porthune. Chociaż Bicz Boży przewidywał, że operacja potrwa całe lato, el-Kader zakończył ją w Dniu Letniego Przesilenia. Nie mają żadnych innych rozkazów, czując woń krwi słabnącego wroga, el-Kader przesuwał linię frontu, póki pęd armii i morale były mu sprzymierzeńcami. Niektóre z jego lotnych oddziałów dotarły aż do Srebrnej Wstążki płynącej głęboko na terytorium Itaskii. Silna formacja rozbiła obóz niedaleko od murów miasta i wycofała się dopiero wówczas, gdy cały garnizon wyszedł na zewnątrz, by wydać jej walkę. Północ ogarnęła panika. Wielki sojusz znajdował się o włos od katastrofy. Od południowej granicy Ipopotam aż po Porthune rozciągały się ziemie przywrócone Imperium. Pozostały tylko dwie maleńkie enklawy oporu. Uparci żołnierze Gildii pod wodzą Hawkwinda wciąż kierowali obroną Hellin Daimiel. El-Kader postanowił zignorować to miasto. Nic, co tamci mogą zrobić, nie jest w stanie odebrać ducha Zastępom. Inaczej rzecz się miała z Wysoką Iglicę. Siedziba i serce Gildii musiały zostać zniszczone. Zakon wojowników stanowił trzon oporu na podbitych już terenach. Jeszcze zanim pokonał Scarlotti, el-Kader wezwał z Ipopotam Mowaffaka Haliego i powierzył Niezwyciężonym zadanie zdobycia Wysokiej Iglicy. Hali bez jednego słowa protestu przystąpił do jego realizacji, aczkolwiek wątpił, by leżało w zasięgu jego możliwości. Mowaffak Hali był metodycznym i dokładnym przywódcą. Nie ciskał na ślepo resztek sił Niezwyciężonych przeciwko starożytnym murom Wysokiej Iglicy. Najpierw zgromadził wszystkie niezbędne informacje i zdolnych ludzi oraz tych wojowników, jakich mu przydzielono, a potem przystąpił do powolnego, systematycznego niszczenia fortecy. Zakupił wielkie machiny oblężnicze. Zatrudnił górników. Zrobił wszystko, co należało zrobić, aby zminimalizować przewagę wroga. Mogłoby mu się nawet udać, gdyby wydarzenia w zupełnie innej części świata nie położyły kresu oblężeniu. El-Kader miał to nieszczęście, że daleko na północy dogonił wreszcie wycofujące się wojska Księcia Szarego Płaskowyżu. Nazwę swą bitwa wzięła od pobliskiego miasta Liston. Zaangażowane w nią siły były ogromne. Po raz pierwszy w historii Zastępów el- Kader wystawił ciężką kawalerię. Natomiast Książę Szarego Płaskowyżu zrezygnował z wykorzystania tradycyjnej siły zachodu, jaką stanowili rycerze. Kiedy el-Kader zamknął pierścień okrążenia i jasne było, że bitwa jest nieunikniona, książę kazał swoim rycerzom walczyć pieszo. Rozlokował swe wojska na zboczu kamienistego wzgórza z obu stron otoczonego lasem oraz u jego stóp; pikinierzy i rycerze zajęli miejsce między łucznikami. Łucznicy Itaskii cieszyli się zasłużoną sławą, a w tym starciu tylko ją potwierdzili. Podczas gdy pikinierzy, wspierani rozczarowanymi rycerzami, dzielnie odpierali szarżę za szarżą, niebo nad nimi coraz bardziej ciemniało od ulewy strzał. Gdyby przebieg kampanii nie napełnił el-Kadera nadmiernym optymizmem, gdyby nie uwierzył zanadto we własne siły, gdyby posłuchał swoich doradców i poczekał kilka dni, aż na miejsce dotrą wszystkie siły Zastępów, wówczas z pewnością przemógłby północną potęgę. Liston byłoby bitwą pamiętaną jako kres oporu i dzień narodzin Drugiego Imperium El Murida. Ale nie poczekał i nie próbował zajść wroga od tyłu. Mimo to nadal był o krok od zwycięstwa. W końcu odszedł, bowiem zabrakło mu po prostu ludzkich mas, które szłyby chętnie pod strzały przeciwnika, póki ten nie załamałby się wreszcie. Książę Szarego Płaskowyżu miał tę przewagę, że jego żołnierze wiedzieli, iż nie ma dokąd uciekać. Zdawali sobie sprawę, że albo zwyciężą, albo zginą. I zaiste zwyciężyli – w tym sensie, że zmusili el-Kadera do wycofania się. Doniosłość bitwy pod Liston powinna być oceniana wyłącznie w kategoriach wpływu, jaki wywarła na serca i umysły ludzkie. Liczba tych, którzy oddali życie na polu walki, była całkowicie bez znaczenia. To, że książę po bitwie nie był w stanie robić nic innego, jak tylko lizać rany, również było bez znaczenia. To, że el-Kader nie wprowadził do bitwy wszystkich swoich sił, przeoczyli wszyscy. Zastępy Światłości zostały odparte. Okazało się więc, że zachodnie armie potrafią stawić czoło jeźdźcom pustyni. El Murida da się powstrzymać. Efekt tego zwycięstwa był magiczny. Nagle jak spod ziemi wyrośli wrogowie. Niektórzy ze sprzymierzeńców el-Kadera znowu zmienili polityczne alianse. Wszędzie zaktywizował się ruch oporu. Początkowo el-Kader próbował jakoś sobie radzić, wycofując się za Porthune, potem wezwał z południa wszystkich ludzi, których mógł wezwać. Rozkazał zarzucić swój ukochany projekt – oblężenie Wysokiej Iglicy. Oderwał część sił od Hellin Daimiel i wycofał kapitanów walczących z siłami partyzantki na południowych obszarach Pomniejszych Królestw. Letnia kampania wydawała się skazana na porażkę. El-Kader musiał rozproszyć swe siły, przesuwając mniejsze armie tu i tam, aby dławiły niespodziewanie rozgorzałe ogniska oporu. Nie miał czasu na nabranie oddechu, na odświeżenie sił Zastępów i ciśniecie ich jedną wielką falą na północ, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że Itaskianie nie wytrzymaliby takiego ciosu. Rojaliści bin Yousifa nie ułatwiali jego położenia. Walczyli wedle taktyki opracowanej przez samego Bicza Bożego w czasach, gdy Królestwo Pokoju było tylko snem. Teraz rojalistów były już tysiące. Przy udziale sprzymierzeńców z Gildii utrzymywali podbite prowincje w stanie ciągłego wrzenia. Ich niespodziewane rajdy stały się powszechną plagą, niepowstrzymaną niczym rozrost tkanki rakowej. Jednak to lato przyniosło również weselsze wydarzenia
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.