ďťż

Weszliśmy w te ciche bramy W naszych lat młodzieńczych wiośnie, Niewinni jak dziecię Mamy, Gdy pierś jej tuli radośnie...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Weszliśmy pełni zapału, Że zmienimy świata kolej, Że stworzymy, choć pomału, Polskę, co ma we łbie olej. . . Nie broniąc się przed męczeństwem, Nieśliśmy siły najlepsze; W pogoni za człowieczeństwem Bywaliśmy jako wieprze. . . By zdobyć pogląd niezłomny Na cnotę i na występek, W grzechów kałuży ogromnej Nurzaliśmy się po pępek. Dzisiaj, gdy pierwsza siwizna Bieli naszą skroń znużoną, Patrzymy, zali Ojczyzna 112 Przyjęła ofiarę oną? . . . Czy który z nas, choć w mogile ( łezka ) , Tej pociechy kiedy zazna, By nas naród wspomniał mile, Niby król swojego błazna? . . . Lecz dalej! Co bądź nas spotka, Co bądź przypadnie nam w zysku: Czy trudów nagroda słodka, Czy tylko sińce na pysku, Czyli pierzchną mroków cienie, Czy się los zawistny uprze, By następne pokolenie Było w Polsce jeszcze głupsze, Czyli czeka nas podzięka, Czy też obrzucą nas błotem, Niech płynie nowa piosenka, Niech się pluska w winie złotem; Niechaj śwista, niechaj warczy Niby bąk podcięty batem: Zanim przyjdzie uwiąd starczy, Jeszcze się pobawmy światem! A kiedyś przyszłość odpowi, Gdy nowych dni wejdą brzaski, Kto lepiej służył krajowi: L u t o- czy też S i e r o- sławski! Pisane w r. 1909 113 NOWA PIEŚŃ O RYDZU, CZYLI: JAK JAN MICHALIK ZOSTAŁ MECENASEM SZTUKI, CZYLI: NIEZBADANE SĄ DROGI OPATRZNOŚCI Nuta: Zdarzyło się raz Jadwidze, Poszła do lasu na rydze Miał se Michalik cukiernię, Kupczył w niej trzeźwo i wiernie, Kawusia, ciastka i pączki, Zapłata z rączki do rączki. Kredytu śmiertelny był on wróg, Toteż mu za to poszczęścił Bóg, Że serce dla golców miał z głazu, Nie zrobił benkełe ni razu. Każdy stan swoje ma smutki: Więc też w czas niezmiernie krótki W ów lokal znany z trzeźwości Dziwnych sprowadził czart gości. W pobliżu świątynia stała sztuk, Stamtąd się zakradł najpierwszy wróg, M a l a r i a lokal obsiadła, Iżby w nim piła i jadła. Dziwi się wszystko w tej budzie: Cóż tu się schodzą za ludzie! Chłop w chłopa dziki, kosmaty, A portki na nim - na raty. . " Hej, chłopak, wiśniówki dawać w cwał! " Wygolił dwanaście tak jak stał I mówi: " Ciasteczka i trunek Zapisz pan na mój rachunek " . Przez dwa tygodnie już co dzień Jadł i pił obcy przychodzień; Wreszcie Michalik nieśmiało Należność podaje całą. " Czterdzieści sześć koron! Eh, to nic, 114 Dodaj pan te cztery, bierz ten kicz; Przylepisz go se do ściany, Będziesz miał lokal ubrany " . Cóż było począć z tym drabem? Więc po wzdraganiu dość słabem Zrozumiał biedny gospodarz, Co to jest popyt i podaż! I od tej chwili codziennie już Lał się spirytus z ogromnych kruż; Michalik patrzy i patrzy, A mur ma coraz pstrokatszy. Co potem jeszcze się działo, Gadać by trzeba niemało, Dość, że ta buda od dawna Już w całej Polsce jest sławna. Wszystko oglądać ją pędzi w skok Do Michalika na fajfoklok: Kołtun z prowincji czy z miasta Z otwartą gębą żre ciasta. Spróbuj zaglądnąć w zapusty Do Michalika o szóstej: Kogóż tam nie ma! sam powidz: Nawet Rachela z Bronowic! Oj pa- , oj pa- nie Michalik, A gdzież tyż tu jest jaki katolik? Karmcież mi dobrze go, proszę, By się nie skurczył po trosze. . . W końcu Michalik na serio Zaczął brać swoją galerią, Uderzyło mu do głowy, Że taki sklep ma morowy. " Hej, panie Mączyński, panie Frycz, Bierzcie, co chcecie, nie szczędźcie nic, Urządźcie pięknie mi salę, Niech się przed światem pochwalę " . Chwycili pędzle, ołówki, Poszli po rozum do główki I mówią: "Cztery tysiączki Bulić tu z rączki do rączki " . 115 Oj Mi- , oj Mi- , oj Mi- chalik, Powiedz mi, chłopie, czyś ty się wścik? Strasznie zmieniły się czasy, Płać złotem za te figlasy! Nie mamy w Polsce monarchy, Same w niej golce lub parchy: Michalik został nam jeden, By Sztuki stworzyć w niej Eden; Oj ry- , oj ry- , oj ry- cerzu nasz, Sztandarów świętych ty trzymaj straż, Będziem cię doić jak brata, Byłeś nam długie żył lata! Pisane w r. 1910 116 CO MÓWILI W KOŚCIELE U KAPUCYNÓW PIEŚŃ DZIADKOWA Posłuchajcie, ludkowie, Co wam dziadek opowie: Niech nastawi każdy ucha, Bo to mądra jest psiajucha, Z niejednej flaszki pijał. Wiecie wy, chamskie gnaty, Z kiem ja jestem żonaty? W kościele moja babina Baczy, by każda hrabina Miała do mszy stołeczek. Przy tej duchownej pieczy Słyszy też różne rzeczy, Co tam sobie parle- franse Wyzwirzują za romanse: Okrutne wszeteczeństwa. W przedostatnią niedzielę W kapoceńskim kościele, Mówiła mi moja starka, Straśna była tam pogwarka O jakimsiś b a l o n i k u. Rzecze pani nieftóra: " To Sodoma, Gomóra; Niewidziane rzeczy w świecie, Co oni w tym t a b u r e c i e - Tfu! nikiej zwykłe świnie. Schodzom się do piwnice, Zapalone trzy świce, Drzwi nie wprzódzi się otwiera, Aż fto imię Lucypera Po trzy razy zawoła. Kompanija wesoła Ozbira się do goła, Potem jakieś śtuczne tańce Wyprawiają te pohańce, Wstyd wymówić: jakieś m a c i c e. Syćko se tak używa, Choć niejedna już siwa; 117 Niejedna - boskie skaranie - W odmienionym chodzi stanie, A i tak se folguje. Z harakiem stoi balia, Pije cała kanalia, Od rzeźbiarza do maliarza Każdy pysk do balii wraża I bez pamięci chłepce. Beł tam młody chłopczyna, Zwą go jakoś. . . Stasina, Jak nie weźmie płakać, prosić, Ze pić nie fce, ze ma dosyć - Przemocą w gardło leją. Jensza bestia - tak gruba - Straśnie sprośna choroba - Do syćkiego ten ci pirszy, Wszeteczne im składa wirsze Na to rajskie wesele. W wielkiej on ci tam chwale Gra na klawicymbale, Syćkie głosem mu wtórują - Po brzuchu go przyklepują - Niby ze pirsza świnia. Jenszy na łbie ma kłaki Jak u jakiej pokraki - Ponoś jaze jest ze Zmudzi: Co ten gębą napaskudzi, To ratuj, Chryste Panie! Mówiom o nim dochtory, Ze na rozum jest chory - Bo do kobit tak się bierze: Zamiast uzyć, jak należy, Ino gada plugastwa. Jenszy znów to krotofil, Wołajom go Teofil; Żółte kudły se fryzuje, Szpetne figle pokazuje, Baby skrzeczom z radości
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.