ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Albo potem obok martwej matki umarły z głodu,
albo znaleziono je i odratowano. Nie wiem, to było dawno temu.
- Jednego tylko nie mogę zrozumieć. Po jakie licho siostra śledcza to wszystko
urządziła? Co takiego zrobiła jej sąsiadka, że się tak zemściła?
- A skąd ja mogę wiedzieć? Może w dzieciństwie odebrała jej ukochaną gałązkę?
Do nienawiści dużo nie potrzeba. W końcu są czarownicami...
To stwierdzenie, tak częste w ustach Mewy, tym razem zabrzmiało inaczej, i
dopiero po chwili Wład zrozumiał, dlaczego. Tym razem, mówiąc o czarownicach,
Mewa nie włączyła do ich społeczności siebie.
- Chyba powoli zacznę. -Mewa obrzuciła spojrzeniem głęboką ciemność w dole. -
Pilnuj przestrzeni, żeby się żaden obcy moździerz nie kręcił. - Zmrużyła oczy,
skoncentrowała się i posłała w dół delikatne, niemal niezauważalne, senne
zaklęcie.
Nie niosło ono ze sobą żadnego zagrożenia, nie było w żaden sposób
zamaskowane i każda czarodziejka mogła je z łatwością odepchnąć, co też
wiele uczyniło. Ale żadna nie zaczęła nic podejrzewać, wszystkie pomyślały,
że to jakaś zmęczona mama spieszy się, żeby wyciszyć rozbawioną
córeczkę, albo opiekunka w przytułku usiłuje zapewnić sobie spokojną noc.
A w przytułku gruba niańka, jedna z tych pozbawionych ambicji
czarodziejek, które nigdy nie próbowały opuścić Nowej Ziemi, ziewnęła
rozdzierająco, bijąc rekord nieboszczyka dyspozytora. Upewniła się, że
każda wychowanka śpi spokojnie w swoim zawiniątku, wróciła do pokoju
sióstr i zwaliła się na łóżko, kompletnie zapominając o tym, że do jej
obowiązków należy opowiedzenie dziewczynkom bajki i sprowadzanie
czarodziejskiego snu.
Już wkrótce dobra połowa miasta spała: dziewczynki, chronione
zwyczajem i surowym prawem, dorosłe czarodziejki, nawet we śnie
ściskające miotłę, wokół której rozpływa się delikatne lśnienie... Dorośli byli
bezpieczni, a dzieci... któż atakowałby dzieci? Ani zysku, ani przyjemności,
ani sławy...
Następne zaklęcie również nie było potężne, za to bardzo wymyślne,
niemal na granicy możliwości młodej czarodziejki. To była wieczorna bajka,
słodki sen, które zobaczą wszystkie dziewczynki tego miasta, jeśli oczywi-
ście nie ochroni ich przed tym matczyna wola. Większość małych czarownic,
których matki jeszcze nie spały, również zobaczyła tę bajkę. Zaklęcie nie
niosło żadnej szkody, jedynie czułość i troskę, więc nawet najbardziej su-
mienne matki nie zaczęły nic podejrzewać. Cóż, widocznie któraś z opiekunek
w przytułku za bardzo się postarała i teraz opowiada bajkę nie tylko swoim
wychowankom, lecz także całemu miastu. Najbardziej czujne matki z
łatwością rozplatały koronkowe sploty snu...
...Wielki dom z dachem, pokrytym czerwoną dachówką, ponad wysokim
kominem unosi się dym. Za domem zielenieje ogródek, pełen roślin Starej i
Nowej Ziemi, płot ugina się pod ciężarem wielkiej dyni, której bez szczegól-
nego zaklęcia pewnie nie udałoby się wyhodować. I znajomy początek bajki:
Był sobie pewien znany i szanowany człowiek..." A w oddali słychać wesołą
taneczną muzykę: Pam-param-pam!" i delikatny kryształowy brzęk. No
oczywiście, przecież to bajka o Kopciuszku!
Każda czarodziejka, splatając sen, opowiada bajkę odrobinę inaczej. W
tej bajce piękny książę jest trochę dziwnie ubrany, zaś jego korona nie ma
ząbków, jest okrągła i otacza niemal całą głowę. Ale przecież to książę, postać
mityczna, w życiu takich nie ma! Kto może wiedzieć, jak chodzą ubrani
nieistniejący książęta? Wład, gdyby tylko udało mu się zobaczyć ów sen,
uśmiałby się setnie, widząc, że książę ma na sobie mundur porucznika sił
kosmicznych. Ale skąd miałaby wiedzieć o tym czarownica, która w życiu
nie widziała ani książąt, ani poruczników? Więc uspokojona matka
dopuszcza miły sen do posapującej spokojnie dziewczynki, ciesząc się z
wolnego wieczoru, który może poświęcić różnym niecierpiącym zwłoki
sprawom. Dobra połowa miasta śpi, a zła...
I nikt nie zauważył pewnego małego, nieznaczącego, acz dziwnego
szczegółu: dziewczynka, której śni się ta bajka, powoli zaczyna utożsamiać
się z jednym z bohaterów, ale nie z Kopciuszkiem, lecz z dobrą wróżką!
Można by pomyśleć: co za różnica? Wróżka to przecież również
czarodziejka, też może być na balu i tańczyć, obserwując Kopciuszka, może
zerkać zza płotu, jak przymierzają chrzestnej córce zgubiony pantofelek.
Przyszłej czarownicy nawet łatwiej wczuć się w rolę potężnej czarodziejki. I
dopiero potem, wiele dni później to małe dziwactwo nocnej bajki odbije się
niespodziewanymi czynami... Mewa odetchnęła głęboko i otworzyła oczy.
- Chyba się udało - powiedziała. - Nikt nic nie zauważył. A co tutaj
słychać?
- Też spokój i wszystko w porządku zameldował Wład. - A teraz
powiedz, co ci się udało. Mówiłaś, że wszystko sam zobaczę, a ja nic nie
widziałem.
- To znaczy, że nie spałeś. - Mewa uśmiechnęła się. - Gdybyś zasnął po
moim pierwszym zaklęciu, zobaczyłbyś wszystko.
Wład, który rzeczywiście musiał walczyć z niespodziewaną sennością,
prychnął z oburzeniem: jeszcze by tego brakowało, żebym spał na
posterunku!
- Narzucałam sen - wyjaśniła Mewa opowiadałam dziewczynkom bajkę
o tym, że dawanie prezentów jest znacznie przyjemniejsze niż ich
przyjmowanie.
Wład włączył dopalanie i wiszący nad śpiącym miastem moździerz
rozpłynął się wśród niedostępnych gwiazd Nowej Ziemi.
- Szkoda, że więcej się tak nie uda - dobiegł go głos Mewy, czarującej teraz
wokół silnika. - Tylko jedna bajka w jednym mieście to trochę za mało.
- Dlaczego miałoby się nie udać? - Wład wzruszył ramionami. - Sama
powiedziałaś, że nikt nic nie zauważył. Dlaczego nie mielibyśmy następnej
nocy przylecieć znowu? Na przykład do innego miasteczka?
- Jutro nastanie noc Wielkiego Księżyca, która zdarza się raz na dwa
tygodnie. Tej nocy staruchy na radzie czarownic wydadzą wyrok, a pojutrze
go wykonają.
- Poczekaj. - Wład zdecydowanie wyhamował myśli wiec, już gotowy do
wsunięcia się przez zasłonę w świat oceanu. - Bo wydaje mi się, że teraz
zamieniliśmy się rolami. Pamiętasz, jak pytałem o wektor psi, a wystarczyło
je
dynie rozplatać smycz? Chodź tu do mnie i opowiedz, szczegółowo i po
kolei, co to za przekleństwo, czym się objawia i skąd pewność, że to stanie się
dokładnie za dwa dni.
Mewa pokornie weszła na mostek i przykucnęła w ulubionym kącie
|
WÄ
tki
|