ďťż

Z początku ludzie byli za- żenowani, lecz później słyszałem, jak mówią: „Odważny ten dzieciak" i podobne rzeczy...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Byli z niego dumni. 324 Wówczas DeAnne powiedziała: — Będziecie teraz, dzieci, specjalnie odpowiedzialne za Zapa. Musicie trak- tować go tak naturalnie, jakby to był normalny chłopiec. Nie będziecie się go wstydzić. Ponieważ kiedy wy zaczniecie się zachowywać, jakby było w nim coś okropnego i wstydliwego, wtedy za waszym przykładem pójdą inni. — To mój młodszy braciszek! — powiedział Robbie. — To prawda — rzekła DeAnne. — Nie zawsze będzie to łatwe — kontynuował Step. — Moja ciotka Ella jest chora umysłowo, to wprawdzie nie to samo, lecz roztaczała wokół siebie taką atmosferę, która czyniła ją śmieszną i dziwaczną, a dorastała w latach dwudzie- stych, ludzie nie byli wtedy mile nastawieni do takich osób, a szczególnie dzie- ciaki. A moja mama była jej młodszą siostrą. — To babcia Sal! — wykrzyknął Robbie. — Bacia! — rozdarła się Betsy. — Właśnie ta, wasza babcia Sal. Kiedy miała siedem albo osiem lat, odpro- wadzała w jeden dzień ciocię Ellę do szkoły. Moja mama opowiadała, jak bardzo się wstydziła, była naprawdę okropna w stosunku do cioci Elli, kazała jej iść da- leko za sobą lub po drugiej stronie ulicy, by nikt nie spostrzegł, że są razem. Ale z drugiej strony moja mama była wtedy małą dziewczynką i nikt jej nie mówił, że nie powinna się wstydzić. Pewnego razu natknęły się na bandę dzieciaków, które zaczęły rzucać w nie śmieciami i szydzić w okropny sposób, tylko dlatego że Ella była umysłowo chora, a moja mama, wówczas dziewczynka, usiadła na krawężniku i płakała, i płakała, a dzieciaki wciąż biegały wokoło, wyjąc. Ciocia Ella wtedy usiadła przy niej, objęła ramieniem i powiedziała: „Nie płacz, Sally. Oni nie wiedzą. Nie płacz, Sally. Są po prostu źli". DeAnne spojrzała na Stępa trochę dziwnie. — Dlaczego opowiadasz tę historię, Step? Przyszło mu na myśl, że dzieci mogą zrozumieć, że skoro Zap jest ich bratem, będą im dokuczać w różny sposób, ale z pewnością nie dlatego zaczął opowiadać tę historię. Przez chwilę Step stał zmieszany, nie wiedząc, co odpowiedzieć, aż w końcu zrobił to, co każdy zmieszany rodzic na jego miejscu: udał, że rozmyślnie wybrał tę przypowieść w celach naukowych. — A jak ty sądzisz, dlaczego opowiedziałem tę historię, Robbie? — Bo nie dbamy o to, czy są źli dla Zapa, bo i tak idziemy razem z nim do szkoły! I będziemy iść tuż przy nim i nie przechodzić bez niego na drugą stronę, bo wtedy będzie się bał! Robbie wysupłał z przypowieści prawdziwy morał, chociaż sam Step zapo- mniał, o co mu chodziło. Wtedy Stevie, choć nikt go nie prosił o zdanie, odezwał się: — Myślę, że ciocia Ella była najsprytniejsza, nawet jeśli była umysłowo cho- ra. 325 — Dlaczego? — spytał Step, zadowolony, że syn postanowił zabrać głos nie pytany. — Bo obchodziło ją jedynie to, że babcia Sal płacze — rzekł Stevie. — Nie wściekła się na złe dzieci, chciała po prostu, by babcia Sal poczuła się lepiej. — Okej, myślę, że wszyscy wyciągnęliśmy z lekcji słuszne wnioski, prawda? — powiedział Step. — Musimy powiedzieć Zapowi, że nie wolno mu płakać! — odezwał się Rob- bie. — Zap może płakać, jeśli zechce — odpowiedział mu Step. — Wiecie, że to w naszej rodzinie reguła, możemy płakać, kiedy tylko mamy na to ochotę. Stevie, jaki główny wniosek wypływa z tej lekcji? — Musimy pomóc Zapowi stać się częścią wszystkiego i nie uciekać od niego, a szczególnie uważać, by ludzie nie uważali go za umysłowo chorego. — Bardzo dobrze, Stevie — pochwalił go Step. — No dobrze. Może okazać się z upływem lat, że spostrzeżemy, iż Zap naprawdę jest umysłowo ograniczony, że naprawdę jest umysłowo chory, ale i tak będzie okej, bo moja ciocia Ella jest umysłowo chora całe życie i mimo to jest dobrym człowiekiem, wielu ludziom przyniosła szczęście. Ale istnieje też szansa, że Zap nie będzie umysłowo chory. Bez względu na to, co się stanie, będziemy traktować go właściwie, nigdy się go nie powstydzimy. — Jesteśmy z niego dumni — powiedział Robbie. — Jest moim pierwszym młodszym bratem, więc ja jestem teraz starszym bratem! — Jak ja — dodał Stevie. Step zwrócił się do DeAnne. — Sądzę, że załatwiliśmy tę sprawę. Tymi słowami zakończyła się lekcja. Robbie machał dokoła ręką, odmierzając rytm wieńczącej lekcję pieśni, a DeAnne pomogła Betsy odmówić kończącą lek- cję modlitwę, później zjedli lody, podczas gdy DeAnne karmiła Zapa, zasłaniając się skromnie pieluszką przewieszoną przez ramię. — Zap też dostaje deser! — krzyknął Robbie. — Założę się, że smakuje zupełnie jak jego obiad — odparł Step. — I jego sałatka, i jego podwieczorek. — I płatki owsiane! — wrzasnął Robbie. — I tuńczyk! — Czy muszę karmić dziecko w innym pomieszczeniu? — zapytała DeAnne. Lecz tak naprawdę nie przeszkadzało jej to. Żaden z problemów i kłopotów nie zniknął, lecz to był udany wieczór. Byli szczęśliwą rodziną, przynajmniej podczas tej godziny. Wystarczyło, jak na jeden dzień. Tak oto przebiegała cała jesień, zaledwie z kilkoma wyjątkami. Każdego ran- ka DeAnne odwoziła Steviego i Robbiego do innych szkół, Step zostawał wtedy z Betsy i Zapem. Dzięki temu tylko zabierała dwójkę dzieci do szkoły, ale nie musiała ubierać i karmić Betsy. 326 Bynajmniej nie mogła przez to pospać dłużej. Musiała rano opuszczać dom piętnaście minut wcześniej niż zeszłego roku, bo tylu rodziców odwoziło dzieci do szkoły i zabierało je po skończonych zajęciach, że natężenie ruchu przy szko- le było koszmarne. Strach przed seryjnym mordercą odmienił życie wielu ludzi w Steuben. Rodzice, jeśli nie mogli wyjechać po pociechy do szkoły, czekali na nie na przystankach autobusowych
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.